Reklama

Francja w potrzasku. Pogrąży strefę euro?

Premier Sébastien Lecornu dostał od prezydenta czas do środy wieczorem na zbudowanie większości. Później Emmanuel Macron podejmie radykalne dla przyszłości kraju kroki.

Publikacja: 06.10.2025 20:31

Francja w potrzasku. Pogrąży strefę euro?

Foto: REUTERS/Stephane Mahe

Kolejny etap kryzysu politycznego nad Sekwaną zaczął się w poniedziałek tuż przed 10 rano. Lecornu ogłosił wtedy dymisję swojego rządu. Zaraz potem Macron ruszył w godzinny spacer wzdłuż wybrzeża Sekwany. Teoretycznie wszystko było zaplanowane: w południe prezydent miał uczestniczyć w złożeniu w Panteonie prochów Roberta Badentera, ministra sprawiedliwości, dzięki któremu w 1981 r. Francja porzuciła karę śmierci. Jednak obraz samotnego prezydenta uświadomił Francuzom, w jakiej izolacji znalazł się ich przywódca.

Pod wieczór się okazało, że Macron postanowił dać sobie jeszcze trochę czasu. Choć początkowo przyjął dymisję Lecornu, to jednak potem kazał mu jeszcze przez 48 godzin starać się o zbudowanie większości w parlamencie. 

Co czeka Francje po dymisji premiera? Trzy opcje Emmanuela Macrona

Sukces tej misji wydaje się jednak mało prawdopodobny. Prezydent ma więc tak naprawdę przed sobą trzy możliwości. Może na półtora roku przed upływem kadencji sam podać się do dymisji, co chce w szczególności wymusić na nim lider radykalnej Francji Niepokornej Jean-Luc Mélenchon. Może też rozwiązać zaledwie po roku funkcjonowania Zgromadzenie Narodowe, na co liczy w pierwszym rzędzie skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen. Może wreszcie spróbować mianować kolejnego premiera z nadzieją, że uda mu się doprowadzić do zatwierdzenia budżetu państwa na przyszły rok. Tyle, że nie bardzo wiadomo, kto mógłby zbudować taką większość.

System polityczny we Francji

System polityczny we Francji

Foto: PAP

Od lipca zeszłego roku Francja miała już trzech liberalnych premierów gotowych kontynuować reformatorską linię prezydenta: Michela Barniera, François Bayrou i Sébastiena Lecornu. Kadencja każdego z nich była coraz krótsza, bo blok wspierający Pałac Elizejski ma ledwie 211 posłów na 577 w Zgromadzeniu Narodowym, a opozycja – tak z lewa, jak i z prawa – chce jak tylko się da zdystansować się od niezwykle niepopularnego Macrona. Czemu więc kolejny kandydat prezydenta miałby mieć więcej szczęścia?

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Francja, problem całej Europy

Którą z tych trzech opcji jest skłonny wybrać Macron, na razie nie wiadomo. Jednak wiosną 2024 r. zwierzył się swojemu ojcu, Jean-Michelowi Macronowi, że zamierza przed terminem rozwiązać parlament, licząc się z możliwością przejęcia władzy przez Zjednoczenie Narodowe. Taki układ miałby pokazać Francuzom, że skrajna prawica nie jest zdolna do sprawowania władzy. I zapobiec oddaniu jej Pałacu Elizejskiego w 2027 r. Ten scenariusz się jednak nie spełnił, ponieważ mimo braku poparcia Macrona lewica i blok liberalny utworzyli „front republikański”, jednocząc się w drugiej turze w każdym okręgu wokół jednego wspólnego kandydata. Być może jednak teraz Macron wróci do tego pomysłu?

Kampania prezydencka 2027 r. za rogiem. Co zrobi Macron?

Niezależnie od tego, na co postawi, wydaje się, że epoka reform i zdecydowanie prounijnego kursu, jaką zapoczątkowało pierwsze zwycięstwo Macrona w 2017 r., ostatecznie dobiegła końca. Przyjmując niespełna miesiąc temu nominację na szefa rządu, Lecornu zapowiedział zerwanie („rupture”) z polityką swoich poprzedników. Słowa jednak dotrzymać nie mógł. Nie tylko był ściśle kontrolowany przez Macrona, ale także czuł na sobie ciężkie spojrzenie rynków finansowych. Z 3,4 bln euro długu (blisko 116 proc. PKB) Francja może utrzymać zaufanie inwestorów tylko naprawiając sytuację budżetową. 

W niedzielny wieczór zachowanie takiego kursu okazało się niemożliwe. Gdy Lecornu przedstawił skład swojego rządu, w którym na 18 ministrów 12 pochodziło z poprzedniego rozdania, lider umiarkowanie prawicowego, gaullistowskiego ugrupowania Republikanów Bruno Retailleau, choć sam miał zachować tekę MSW, zapowiedział na platformie X, że nie dostrzega w nowym gabinecie „rupture” i nie może go dłużej popierać.

Zastrzeżenia wyraziły także dwa inne sojusznicze liberalne ugrupowania: Horizons byłego premiera Édouarda Philippe’a i MoDem Bayrou. Wcześniej zaporowe warunki wsparcia budżetu przedstawiła umiarkowana do tej pory Partia Socjalistyczna. Domagała się najpierw wprowadzenia wylansowanego przez ekonomistę Gabriela Zucmana 2-proc. podatku od majątku rodzin, które zgromadziły ponad 100 mln euro. Potem zaś chciała cofnięcia reformy przesuwającej do 64. roku życia wiek uprawniający do wypłaty świadczeń emerytalnych. Oznaczałoby to przekreślenie całego dorobku reform rynkowych Macrona. A więc warunki niemożliwe do przyjęcia przez Lecornu. Ten złożył więc dymisję zaledwie kilkanaście godzin po ukonstytuowaniu się swojego gabinetu. Żaden rząd nie trwał w V Republice tak krótko.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Marianna wraca na barykady. Francuzom ratowanie finansów publicznych się nie widzi

Szczególną irytację wywołała wiadomość o powrocie do gabinetu Lecornu byłego ministra gospodarki Bruno Le Maire'a, tym razem w roli ministra obrony. Le Maire jest bowiem kojarzony z polityką, która doprowadziła do masowego zadłużenia Francji. A także z forsowaniem polityki ulg dla przedsiębiorców i finansjery. W poniedziałek wieczorem Le Maire zapowiedział co prawda, że wycofuje swoją kandydaturę. To jednak wydaje się za mało, aby odwrócić los Lecornu. Zbyt blisko jest do wyborów prezydenckich w maju 2027 r. Tak blisko początku kampanii o najwyższy urząd w państwie niewielu jest polityków, którzy chcą być kojarzeni z mającym rekordowo niskie notowania Macronem. 

Kolejny etap kryzysu politycznego nad Sekwaną zaczął się w poniedziałek tuż przed 10 rano. Lecornu ogłosił wtedy dymisję swojego rządu. Zaraz potem Macron ruszył w godzinny spacer wzdłuż wybrzeża Sekwany. Teoretycznie wszystko było zaplanowane: w południe prezydent miał uczestniczyć w złożeniu w Panteonie prochów Roberta Badentera, ministra sprawiedliwości, dzięki któremu w 1981 r. Francja porzuciła karę śmierci. Jednak obraz samotnego prezydenta uświadomił Francuzom, w jakiej izolacji znalazł się ich przywódca.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Polityka
Państwa bałtyckie i Polska krytykują byłą kanclerz. „Nikt nie rozumiał Putina. Merkel też”
Polityka
Po zwycięstwie populistów prezydent Czech naciska na dalszą pomoc dla Ukrainy
Polityka
Kazimierz Wóycicki: „To nie są czasy, żeby się martwić o budżet – to są czasy przedwojenne”
Polityka
Francja: Rząd upadł, zanim powstał. Jest apel o rezygnację Emmanuela Macrona
Polityka
Premier Francji podał się do dymisji. Nie przetrwał miesiąca
Reklama
Reklama