Pamięć Iraku prześladuje Amerykę. Mimo to Waszyngton planuje uderzenie na Iran

Waszyngton szykuje chirurgiczną operację przeciw kluczowym instalacjom atomowym Iranu. Operacja może jednak łatwo wymknąć się spod kontroli. Jak 22 lata temu.

Publikacja: 19.06.2025 21:22

Donald Trump

Donald Trump

Foto: REUTERS/Nathan Howard

„Wall Street Journal” twierdzi, że prezydent już we wtorek w nocy czasu waszyngtońskiego powiedział najbliższym współpracownikom, że zatwierdził plan uderzenia. Nie wydał jednak ostatecznego rozkazu wprowadzenia go w życie. Czeka, czy w ostatnim momencie Teheran nie zgodzi się na „bezwarunkową kapitulację”, co w praktyce sprowadza się do całkowitej rezygnacji z programu atomowego, także cywilnego. Prezydent określił to jako „ostateczne ultimatum”.

Szansa na to, że Teheran zgodzi się na podobne upokorzenie, jest niewielka. Najwyższy przywódca Ali Chamenei powiedział, że ten, kto domaga się czegoś takiego od Iranu, najwyraźniej nie zna tego dumnego kraju. W rozmowie z CNN wiceszef irańskiej dyplomacji Majid Takht-Ravanchi tłumaczył, że Irańczycy nie zgodzą się na negocjacje „pod presją”.

Czytaj więcej

Czy USA zaatakują Iran? Donald Trump daje sobie dwa tygodnie na odpowiedź

Uderzenie w Iran byłoby zemstą USA za pół wieku upokorzeń Ameryki z rąk Teheranu

Eksperci uważają, że przed końcem tego tygodnia wszystkie elementy amerykańskiej operacji wojskowej powinny być gotowe. Do tego czasu do regionu powinien dopłynąć jeden z 11 amerykańskich lotniskowców o napędzie atomowym – USS Nimitz. Można też zakładać, że do brytyjsko-amerykańskiej bazy Diego Garcia na Oceanie Indyjskim zostaną przesunięte dwa–trzy bombowce strategiczne o obniżonej wykrywalności B-2. Ameryka ma ich łącznie 19. To jedyne maszyny na świecie zdolne podnieść ogromne bomby GBU-57, pomyślane, aby przebić grube pokłady litych skał. Tylko one mogą zniszczyć zbudowane 500 metrów pod ziemią centrum Fordow. Znajduje się ono 5,2 tys. km od Diego Garcia, a więc w zasięgu B-2. Tym bardziej że bombowce mogą być zaopatrywane w locie w paliwo.

Czytaj więcej

Bezpośredni udział w wojnie przeciw Iranowi. Największy dylemat Donalda Trumpa

Joseph Votel, były szef odpowiedzialnego za ewentualną operację na Bliskim Wschodzie Dowództwa Centralnego (US Central Command), tłumaczy „Financial Timesowi”, że przed podjęciem tak delikatnej operacji Amerykanie chcą mieć pewność, że został całkowicie zniszczony system obrony przeciwlotniczej Iranu. Nie da się także wykluczyć, że operacja w Fordow byłaby wspierana przez izraelskich komandosów na miejscu. 

W Fordow wciąż ma pracować ok. 3 tys. wirówek zaangażowanych w proces wzbogacania uranu. Jeśli więc ośrodek pozostałby nietknięty, wysokie byłoby ryzyko, że Iran zbudowałby tu bombę atomową i użył ją przeciwko Izraelowi.

– Mój plan jest prosty: Iran nie może mieć broni jądrowej – powiedział Trump.

Izraelczycy nie mają ani odpowiednich samolotów, ani bomb, aby zniszczyć Fordow.

Amerykańskie źródła dyplomatyczne wskazują jednak w rozmowie z „Rz”, że wpływ na decyzję Trumpa mają też względy emocjonalne, osobiste. – To jest zemsta za blisko pół wieku upokorzeń Stanów Zjednoczonych, począwszy od wzięcia w niewolę amerykańskich dyplomatów pracujących z Teheranie w 1979 r. – Trump, który omal nie został zabity w zamachu w trakcie kampanii wyborczej, czuje, że ma specjalną misję do przeprowadzenia – mówią nasi rozmówcy.

Iran szykuje uderzenie w amerykańskie instalacje wojskowe na Bliskim Wschodzie

W 2003 r. George W. Bush też był jednak przekonany, że Amerykanie będą witani w Iraku z otwartymi rękami. Podobnie jak dziś, gdy trwa spór, jak blisko Irańczycy są zbudowania bomby atomowej, tak przed 22 laty Amerykanie nie mieli twardych dowodów, że Saddam Husajn ma broń masowego rażenia. Ostatecznie okazało się, że dyktator takich środków nie miał. Wojna trwała natomiast dla Amerykanów dziewięć lat i kosztowała życie około 100 tys. osób (w tym 4 tys. Amerykanów). Waszyngton zapłacił za nią 1,5 bln dol., tyle co Niemcy za zjednoczenie. Konflikt położył też kres bezwzględnej dominacji nad światem, jaką USA uzyskały po zakończeniu zimnej wojny.

Tym razem Ameryka mogłaby zostać wciągnięta w długi konflikt na Bliskim Wschodzie przede wszystkim dlatego, że Iran odpowiedziałby na uderzenie w Fordow atakiem na liczne amerykańskie instalacje wojskowe na Bliskim Wschodzie. To jasno zapowiedział m.in. Majid Takht-Ravanchi we wspomnianej rozmowie z CNN. Wszystkie amerykańskie bazy wojskowe w regionie już zostały postawione w stan najwyższej gotowości.

Czytaj więcej

Godzina prawdy dla Iranu

W obawie przed wciągnięciem Ameryki w długą wojnę podzielona w sprawie udziału USA w nalotach na Iran jest baza wyborcza Trumpa. Z sondażu przeprowadzonego przez „Washington Post” wynika, że wśród głosujących na republikanów 47 proc. jest za interwencją, 29 proc. – przeciw, a 24 proc. nie ma zdania. Przeciwniczką interwencji okazała się szefowa wywiadu narodowego Tulsi Gabbard. Jej zdaniem nie ma sygnałów, że Irańczycy są u progu zbudowania bomby atomowej. 

Wydaje się jednak, że Donald Trump zaczął skłaniać się w ostatnich dniach ku amerykańskiej interwencji, bo pozostaje pod wrażeniem skuteczności izraelskich nalotów, w szczególności jak to pokazuje telewizja Fox. John Bolton, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego za pierwszej kadencji Trumpa, twierdzi jednak, że przed podjęciem kluczowych decyzji prezydent daje się łatwo przekonać przez swoich rozmówców i często zmienia zdanie. Po napisaniu bardzo krytycznej książki o swojej pracy z amerykańskim przywódcą Bolton stracił jednak bezpośredni kontakt z Donaldem Trumpem.

Jedno wydaje się pewne: od tego, co zrobi w najbliższych dniach Trump, będzie zależała cała jego spuścizna przywództwa Stanów Zjednoczonych.

„Wall Street Journal” twierdzi, że prezydent już we wtorek w nocy czasu waszyngtońskiego powiedział najbliższym współpracownikom, że zatwierdził plan uderzenia. Nie wydał jednak ostatecznego rozkazu wprowadzenia go w życie. Czeka, czy w ostatnim momencie Teheran nie zgodzi się na „bezwarunkową kapitulację”, co w praktyce sprowadza się do całkowitej rezygnacji z programu atomowego, także cywilnego. Prezydent określił to jako „ostateczne ultimatum”.

Szansa na to, że Teheran zgodzi się na podobne upokorzenie, jest niewielka. Najwyższy przywódca Ali Chamenei powiedział, że ten, kto domaga się czegoś takiego od Iranu, najwyraźniej nie zna tego dumnego kraju. W rozmowie z CNN wiceszef irańskiej dyplomacji Majid Takht-Ravanchi tłumaczył, że Irańczycy nie zgodzą się na negocjacje „pod presją”.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Hiszpania zablokuje kluczową decyzję NATO? Sánchez: Nie chcemy takiego poświęcenia
Polityka
Rusłan Szoszyn: Atak na Iran. Chwilowe korzyści i strategiczna porażka Władimira Putina
Polityka
Bezpośredni udział w wojnie przeciw Iranowi. Największy dylemat Donalda Trumpa
Polityka
Trump podał kolejną przyczynę wojny na Ukrainie. „To był wielki błąd”
Materiał Promocyjny
Bank Pekao nagrodzony w konkursie The Drum Awards for Marketing EMEA za działania w Fortnite
Polityka
Premier Słowacji Robert Fico: Ukraina w UE? To dla nas korzystne