Dla rosyjskiego dyktatora to jest z pewnością najważniejszy gość zaraz po Xi Jinpingu. Poza pojedynczymi przywódcami malutkich państw, jak prezydent Słowacji Robert Fico, Kreml byłby konsekwentnie bojkotowany przez wolny świat. Gdyby nie Inácio Lula da Silva.
79-letni prezydent sam był uwięziony pod zarzutem korupcji przez swojego skrajnie prawicowego następcę (i poprzednika) Jaira Bolsonara. A gdy został wybrany w październiku 2022 r. i objął ponownie najwyższy urząd w państwie w styczniu 2023 r., zwolennicy Bolsonara, idąc w ślady Donalda Trumpa i jego próby zamachu stanu 6 stycznia 2021 r., zajęli Kongres i inne, główne instytucje państwa w stolicy, Brasilii. Jednak inaczej niż Stany Zjednoczone, Brazylia postawiła za to Bolsonara przed sądem: grozi mu dożywocie. Mogłaby więc być wzorem dla USA.
Czytaj więcej
Chmary ukraińskich dronów atakują co noc Moskwę, w której zbiera się ponad 20 przywódców różnych...
Lula odmówił odwiedzenia Ukrainy w drodze do Rosji
Jednak gdy idzie o podejście do Rosji, Lula o demokracji zapomniał. Jeszcze jako kandydat na prezydenta mówił w wywiadzie dla „Time’a” wiosną 2022 r., że Wołodymyr Zełenski ponosi równą co Putin odpowiedzialność za wybuch wojny. Co prawda po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji to Bolsonaro odmówił przyłączenia się do zachodnich sankcji nałożonych na Moskwę i nie wspierał Ukrainy dostawami broni, jednak Lula tę politykę kontynuował. Więcej: za jego rządów handel brazylijsko-rosyjski kwitnie. W ub.r. jego obroty osiągnęły 12,5 mld dol., jednak z gigantyczną (9,5 mld dol.) nadwyżką dla rosyjskiego eksportu. Chodzi przede wszystkim o olej napędowy: Rosjanie dostarczają już 2/3 jego importu przez Brazylię wobec 1 proc. przed rozpoczęciem wojny. Są też bardzo poważnym dostawcą nawozów azotowych, strategicznego surowca dla brazylijskich farmerów.
Andrij Melnyk, ambasador Ukrainy w Brasilii, ocenia, że w ten sposób finansuje 1/10 rosyjskiego budżetu wojskowego. Wyrafinowany dyplomata (przedtem służył jako ukraiński przedstawiciel w Berlinie) próbował przekonać Lulę, aby – skoro musi już lecieć do Moskwy – najpierw odwiedził Kijów. Prezydent nie tylko odmówił, ale w ogóle nie spotkał się z Melnykiem (ten został przyjęty przez wiceprezydenta Geralda Alckmina).