Prezydent Brazylii w Moskwie legitymizuje Władimira Putina

Przywódca czwartej największej demokracji świata, prezydent Brazylii Inácio Lula da Silva weźmie 9 maja udział w paradzie zwycięstwa na placu Czerwonym.

Publikacja: 08.05.2025 17:28

Prezydent Brazylii Luiz Inacio Lula da Silva (P) na lotnisku w Moskwie

Prezydent Brazylii Luiz Inacio Lula da Silva (P) na lotnisku w Moskwie

Foto: PAP/EPA

Dla rosyjskiego dyktatora to jest z pewnością najważniejszy gość zaraz po Xi Jinpingu. Poza pojedynczymi przywódcami malutkich państw, jak prezydent Słowacji Robert Fico, Kreml byłby konsekwentnie bojkotowany przez wolny świat. Gdyby nie Inácio Lula da Silva. 

79-letni prezydent sam był uwięziony pod zarzutem korupcji przez swojego skrajnie prawicowego następcę (i poprzednika) Jaira Bolsonara. A gdy został wybrany w październiku 2022 r. i objął ponownie najwyższy urząd w państwie w styczniu 2023 r., zwolennicy Bolsonara, idąc w ślady Donalda Trumpa i jego próby zamachu stanu 6 stycznia 2021 r., zajęli Kongres i inne, główne instytucje państwa w stolicy, Brasilii. Jednak inaczej niż Stany Zjednoczone, Brazylia postawiła za to Bolsonara przed sądem: grozi mu dożywocie. Mogłaby więc być wzorem dla USA.

Czytaj więcej

Xi Jinping sprawdza wierność Władimira Putina. Cień ukraińskich dronów nad Moskwą

Lula odmówił odwiedzenia Ukrainy w drodze do Rosji

Jednak gdy idzie o podejście do Rosji, Lula o demokracji zapomniał. Jeszcze jako kandydat na prezydenta mówił w wywiadzie dla „Time’a” wiosną 2022 r., że Wołodymyr Zełenski ponosi równą co Putin odpowiedzialność za wybuch wojny. Co prawda po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji to Bolsonaro odmówił przyłączenia się do zachodnich sankcji nałożonych na Moskwę i nie wspierał Ukrainy dostawami broni, jednak Lula tę politykę kontynuował. Więcej: za jego rządów handel brazylijsko-rosyjski kwitnie. W ub.r. jego obroty osiągnęły 12,5 mld dol., jednak z gigantyczną (9,5 mld dol.) nadwyżką dla rosyjskiego eksportu. Chodzi przede wszystkim o olej napędowy: Rosjanie dostarczają już 2/3 jego importu przez Brazylię wobec 1 proc. przed rozpoczęciem wojny. Są też bardzo poważnym dostawcą nawozów azotowych, strategicznego surowca dla brazylijskich farmerów. 

Andrij Melnyk, ambasador Ukrainy w Brasilii, ocenia, że w ten sposób finansuje 1/10 rosyjskiego budżetu wojskowego. Wyrafinowany dyplomata (przedtem służył jako ukraiński przedstawiciel w Berlinie) próbował przekonać Lulę, aby – skoro musi już lecieć do Moskwy – najpierw odwiedził Kijów. Prezydent nie tylko odmówił, ale w ogóle nie spotkał się z Melnykiem (ten został przyjęty przez wiceprezydenta Geralda Alckmina).

Czytaj więcej

Jędrzej Bielecki: Lula wygrał. Brazylia pozostanie demokracją

Skąd ten opór? Odrzucając bojkot Rosji, Brazylia chce podkreślić, że jest niezależną potęgą. Zgodnie z tą logiką Lula poleciał do Moskwy z własnym planem pokojowym. Wcześniej taki plan próbował forsować razem z Chinami, co zakończyło się porażką. Udział w paradzie zwycięstwa ma być w szczególności sygnałem niezależności wobec Stanów Zjednoczonych, do których niechęć jest powszechna w całej Ameryce Łacińskiej. 

Brazylia ma nadzieję, że współpraca z krajami BRICS wyrwie ją z nędzy

Ale jest też logika gospodarcza. Brazylia, której poziom rozwoju jest zdaniem MFW porównywalny z Egiptem, z powodu powszechnej korupcji, przestępczości, protekcjonizmu, polaryzacji majątków czy luk w edukacji nie potrafi zdobyć się na szybki wzrost gospodarczy (w tym roku wyniesie on 2 proc., w przyszłym 1,6 proc.). Stąd nadzieja, że rozwiązaniem może być zacieśnienie współpracy z krajami BRICS (Brazylia stoi teraz na czele tej organizacji). Po wizycie w Moskwie Lula poleci zresztą do Chin. Za jego pierwszych dwóch kadencji (w latach 2003–2010) to właśnie masowy eksport brazylijskich surowców (jak soja) pozwolił na wydobycie z nędzy około 40 mln Brazylijczyków. 

Powtórzenie tego modelu jest jednak dziś niemożliwe. Same Chiny rozwijają się słabo (4 proc. w tym roku), a światowe ceny na brazylijskie produkty są o wiele niższe niż na początku wieku. To przekłada się na notowania samego Luli, którego zaufaniem darzy już tylko 41 proc. Brazylijczyków (56 proc. mu nie ufa). Prezydent mimo zaawansowanego wieku chce ubiegać się w wyborach w przyszłym roku o czwarty mandat. Ale narasta zagrożenie, że najwyższy urząd w państwie znów przejmie przedstawiciel skrajnej prawicy. 

Dla rosyjskiego dyktatora to jest z pewnością najważniejszy gość zaraz po Xi Jinpingu. Poza pojedynczymi przywódcami malutkich państw, jak prezydent Słowacji Robert Fico, Kreml byłby konsekwentnie bojkotowany przez wolny świat. Gdyby nie Inácio Lula da Silva. 

79-letni prezydent sam był uwięziony pod zarzutem korupcji przez swojego skrajnie prawicowego następcę (i poprzednika) Jaira Bolsonara. A gdy został wybrany w październiku 2022 r. i objął ponownie najwyższy urząd w państwie w styczniu 2023 r., zwolennicy Bolsonara, idąc w ślady Donalda Trumpa i jego próby zamachu stanu 6 stycznia 2021 r., zajęli Kongres i inne, główne instytucje państwa w stolicy, Brasilii. Jednak inaczej niż Stany Zjednoczone, Brazylia postawiła za to Bolsonara przed sądem: grozi mu dożywocie. Mogłaby więc być wzorem dla USA.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Spotkanie ministrów w Warszawie. Ukraina najważniejszym testem dla Europy
Polityka
Xi Jinping sprawdza wierność Władimira Putina. Cień ukraińskich dronów nad Moskwą
Polityka
Podcast „Rzecz w tym”: Europa w kryzysie – czy uratuje ją trójkąt Merz–Macron–Tusk?
Polityka
Nowy traktat z Niemcami? Polska sceptyczna
Polityka
Najtrudniejszy wybór kanclerza w historii RFN
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku