Wydarzenia w samej Konfederacji musiały zaskoczyć nawet wprawnych obserwatorów sceny politycznej. Jeszcze kilka tygodni temu powszechne przekonanie dotyczące formacji Krzysztofa Bosaka i Sławomira Mentzena było takie, że dojdzie w niej do prawyborów prezydenckich, a jednym z faworytów jest właśnie Bosak, lider Ruchu Narodowego.
Bosak w niektórych sondażach (które powiedzmy sobie szczerze mają teraz głównie wartość psychologiczną, ale jednak) dostawał nawet mocny dwucyfrowy wynik. Szybkie decyzje w ramach samej Konfederacji i pod koniec sierpnia okazuje się, że to Sławomir Mentzen nie tylko jest kandydatem w wyborach, ale też zaczyna wręcz kampanię czy raczej pre-kampanię wyborczą. Jako pierwszy z całej stawki – „na dziś” jest jedyną osobą, która zadeklarowała start.
Co z Krzysztofem Bosakiem, który wcześniej nie wykluczał wspólnych z PiS prawyborów całej prawicy? - Decyzja Bosaka była bardzo mądra i rozumna. Wie, że szansa na wygranie wyborów teraz jest niższa niż w roku 2030 czy 2035 – mówił w poniedziałek rano w RMF FM Mentzen. Pytanie jednak, kto na dłuższą metę będzie hegemonem całego środowiska.
Czytaj więcej
Deklaracja Krzysztofa Bosaka dotycząca wyborów prezydenckich i "postawienie" na Sławomira Mentzena to nie tylko w praktyce początek kampanii prezydenckiej 2025. To też kolejny element gry o przyszłość prawicy.
Szybki start Sławomira Menzena
Paradoksalnie szybki start Mentzena przypomina nieudaną kampanię Konfederacji z 2023 roku. W dzisiejszym ekosystemie politycznym i medialnym stopień „zużycia” kandydatów, postaci, tematów, spraw (czy nawet afer) jest wyjątkowo szybki. Jeśli podobnie jak w poprzednich latach celem kandydata Konfederacji jest uzyskanie statusu polityka „trzeciej siły” to może być tak, że szybki start doprowadzi tylko do jeszcze szybszego wypalenia się całego projektu. Nie bez powodu KO, Trzecia Droga czy też Lewica czekają z ogłoszeniem w wyborach prezydenckich.