Tomasz Piątek: PiS to partia prorosyjska. Kierownictwo wie, co robi. To ludzie sprawni i sprytni

PiS w swoich działaniach był partią na 95 proc. prorosyjską, i to dość radykalnie. Wprowadzał w Polsce prawo wzorowane na rosyjskim, wprowadzał pomysły Putina i wręcz bezpośrednio importował propagandę rosyjską oraz przejmował jej tezy - ocenia Tomasz Piątek, dziennikarz i autor książek m. in. "Macierewicz i jego tajemnice" oraz "Kaczyński i jego pajęczyna".

Publikacja: 15.05.2024 11:29

Jak w Polsce wygląda sytuacja związana z rosyjskimi wpływami? Chyba nie tylko za rządów PiS te wpływy były. I prawdopodobnie jeszcze są. 

Za pierwszych rządów Platformy Obywatelskiej – w ówczesnym rządzie – również była grupa zwolenników naprawiania bądź poprawiania stosunków z Rosją. To był trend nie tylko polski, ale światowy – Ameryka robiła reset stosunków z Rosją, Niemcy chciały mieć dobre stosunki z Rosją. I Donald Tusk też mówił, że nie chce, żeby stosunki z Rosją były popsute. Potem przyszedł rok 2014 i to się zmieniło. Stało się to, kiedy Rosja – napadając na Ukrainę, która aspirowała do UE – pokazała, że jest mocarstwem agresywnym, nie tylko dla swoich południowych, ale także zachodnich sąsiadów. Wtedy rząd PO i Donald Tusk całkowicie zmienili stanowisko. Tusk zachował się bardzo dobrze – zaczął jeździć po Europie, po krajach Zachodu, i przekonywał liderów, że Putin nie jest dobry. To odniosło skutki, choć szło to na początku opornie. Ale teraz nikt już nie ma co do tego wątpliwości, że Putin czyni zło i że trzeba z nim walczyć. Prawdopodobnie szło by to oporniej, gdyby nie ta akcja, którą w 2014 roku rozpoczął Donald Tusk. Tusk został za to ukarany aferą taśmową. Rosjanie już prawdopodobnie od 2010 roku – jeśli nie wcześniej – nagrywali rozmowy polskich polityków w warszawskich restauracjach. W 2014 roku wybrali te rozmowy, które były kłopotliwe dla obozu władzy Donalda Tuska, dali je importerowi rosyjskiego węgla Markowi Falencie, który przekazał je nie tylko mediom, ale i kierownictwu PiS. Jarosław Kaczyński i jego ludzie mieli te nagrania, zanim się dowiedziała o nich cała Polska. Właśnie po to, żeby się mogli przygotować do ofensywy.

Choć prawdopodobnie wiele rzeczy przyczyniło się do tego, że stracili władzę, to te nagrania pomogły w obaleniu rządów PO-PSL. Ale Marek Falenta poszedł do więzienia, a ta sprawa wciąż nie do końca została wyjaśniona.

Tu mamy do czynienia z taką niezwykłą sytuacją, że śledztwo dotyczące afery taśmowej z ramienia CBŚP nadzorował szef tego biura – Rafał Derlatka, który nie znalazł żadnych rosyjskich tropów. Mimo że pan Falenta dostawał hojnie węgiel na kredyt i mimo że restauracje podsłuchowe były założone przez ludzi związanych z Rosją. A potem pan Derlatka odszedł z policji i dostał lukratywną posadę w polskim oddziale rosyjskiej firmy, która dawała węgiel Falencie. Niedawno dziennikarz Grzegorz Rzeczkowski wygrał proces z Rafałem Deraltką, który próbował go nękać sądownie właśnie za to, że tę niesłychaną i skandaliczną sprawę nagłaśniał. Ale tam jest oczywiście jeszcze więcej do wyjaśnienia – rola restauracji, rola właścicieli tych restauracji i ich związki z Rosją. Także to, że później jedną z tych podsłuchowych restauracji zlikwidowano, żeby zacierać ślady. Robił to absolwent uczelni kremlowskich służb specjalnych FSB, który w tym celu przyjechał do Polski. To wszystko powinno być wyjaśnione i nagłośnione. Nie wszyscy mają odwagę, żeby o tych sprawach głośno mówić w mediach.

Czytaj więcej

Komisja ds. rosyjskich wpływów powstanie na nowo

Tomasz Piątek: Co do PiS nie mam złudzeń. To partia prorosyjska – mimo że czasem zaklina się, że nie lubi Rosji

Mam wrażenie, że politycy – zarówno rządzący, jak i opozycyjni – nie do końca poważnie podchodzą do tego problemu. Za rządów PiS powołano chwilę funkcjonującą komisję ds. badania wpływów rosyjskich za rządów PO i PSL. Teraz ma zostać powołana komisja, która zbada tylko wpływy rosyjskie za rządów Zjednoczonej Prawicy. Czy tak to powinno wyglądać? 

Tak się nie da. Sprawa rosyjskich wpływów w Polsce jest wielowątkowa, to trwa u nas od bardzo dawna. Ja jestem za tym, żeby tę komisję powołać – komisję ekspercką, która będzie to badać. Ale nawet jeżeli się powie – choćby po to, żeby uspokoić elektorat – że ta komisja zajmuje się wpływami Rosji za czasów Zjednoczonej Prawicy, to i tak ta komisja siłą rzeczy, będzie musiała sięgać dawniej – do czasów rządów PO, do pierwszych rządów PiS, do SLD, do Afery Rywina. Będzie musiała zbadać działalność Samoobrony i Andrzej Leppera. Nie da się tak sztucznie tego rozdzielić. Rozumiem, dlaczego kładziony jest nacisk na rządy PiS – to jest kwestia nie tylko interesu politycznego rządzących. PiS w swoich działaniach był partią na 95 procent prorosyjską, i to dość radykalnie. Wprowadzał w Polsce prawo wzorowane na prawie rosyjskim, wprowadzał w Polsce pomysły Putina, wręcz bezpośrednio importował propagandę rosyjską i przejmował jej tezy. Nagonka na osoby LGBT była wzorowana na rosyjskiej w sposób wręcz 100-procentowy. PiS zwalczał Zachód, UE, Brukselę, popierał jawnie agentów politycznych Putina, którzy chcieli rozbijać UE od środka. Ale dla mnie najbardziej przerażajace jest to, że PiS popiera byłego amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa, który głośno mówi o tym, że chce osłabić albo zlikwidować NATO albo że by zachęcał Rosję do tego, żeby atakowała członków NATO, którzy się Trumpowi nie podobają. To jest działanie wbrew polskiej racji stanu – bez NATO umieralibyśmy teraz ze strachu, mielibyśmy rosyjskich żołnierzy co najmniej na Bugu, gdyby nie było NATO i gdyby Amerykanie nie wspierali Ukrainy. A za rządów Trumpa Amerykanie na pewno by nie wspierali Ukrainy, to raczej pewne. Dosłownie musielibyśmy się bać, że rosyjskie czołgi za chwilę przekroczą naszą granicę. Dlatego co do PiS nie mam złudzeń – to partia prorosyjska. Mimo że czasem zaklina się i twierdzi, że nie lubi Rosji. Ale te wpływy rosyjskie trzeba badać wszędzie, bo Rosjanie nie są głupi i swoje kukułcze jaja podrzucają do różnych gniazd. 

Mam wrażenie, że nie do końca zostały ujawnione sprawy moskiewskiej pożyczki, sprawa Antoniego Macierewicza i sposobu ujawniania list agentów, sprawa Samoobrony i Andrzeja Leppera oraz jego kontaktów z Białorusią oraz to, co mogło wpłynąć na jego śmierć. Są też sprawy Marka Falenty oraz afery mailowej. One nie zostały wyjaśnione i budzą wiele wątpliwości. Ta komisja, która ma powstać, chyba powinna działać szerzej, a nie zajmować się tylko Zjednoczoną Prawicą czy PO. 

Myślę, że jeśli ona powstanie, to siłą rzeczy będzie się zajmować też innymi ugrupowaniami i innymi okresami niż tylko rządy PiS. Bo inaczej się nie da – te sieci wpływów, które tworzą Rosjanie bardzo często się ze sobą łączą. Kiedy zajmiemy się siecią wpływów rosyjskich w PiS, to nagle się okazuje, że są tacy ludzie, którzy jedną nogą stoją w PiS, a drugą mogą stać po stronie radykalnej Lewicy. Na oba te ugrupowania mogą próbować oddziaływać w sposób prorosyjski. Myślę, że dobrze jest, żeby zacząć – PiS jest w tej chwili najbardziej nabrzmiałym problemem, ale nie można sobie zakładać klapek na oczy i mówić, że „zajmujemy się tylko tym, a tego, co poza PiS-em nie widzimy”. Poza PiS-em jest też Konfederacja, która w dużej mierze jawnie jest prorosyjska i która stanowi poważny problem. Niestety są duże grupy młodych Polaków – szczególnie mężczyzn – którym ta ideologia Konfederacji bardzo się podoba. Najwyraźniej została ona umiejętnie przygotowana – prawdopodobnie też po części w Rosji. I ci ludzie, którzy wyznają ideologię Konfederacji, często oddalają się od rzeczywistości jeszcze bardziej niż PiS-owcy i stanowią duże zagrożenie. Widzimy, że są w Polsce ultra nacjonaliści, do których można przyjść i im powiedzieć na przykład, żeby coś podpalili albo żeby pobili jakichś Rosjan, którzy nie lubią Putina. I ci ludzie się na to chętnie godzą. To jest sytuacja przerażająca. 

Ile procesów przegrałeś z politykami PiS?

Po wydaniu moich książek miałem ponad 20 procesów. Jeśli dobrze pamiętam, 14 już wygrałem. Większość z nich to są zwycięstwa prawomocne – ponad połowa. Dwukrotnie wygrałem też w SN. Przegrałem jeden proces, bo sąd wysyłał zawiadomienia o rozprawach pod zły adres i o nich nie widziałem. Piszę teraz wniosek do prokuratora generalnego o złożenie kasacji nadzwyczajnej w tej sprawie. PiS-owcy – głowni bohaterowie moich książek – nie wytaczali mi procesów. Ani Jarosław Kaczyński, ani Antonii Macierewicz. Ja kiedyś wytoczyłem proces Michałowi Dworczykowi, kiedy powiedział, że moja książka o Macierewiczu składa się z kłamstw i pomówień. Wytoczyłem, wygrałem prawomocnie. I musiał Dworczyk przeprosić. W tej liczbie procesów, o których mówię, jest też kilka procesów, które wytoczyłem ja, kiedy stałem się obiektem bardzo ostrej nagonki ze strony polityków i propagandzistów. 

Uważasz, że PiS to partia prorosyjska. Na ile jest to świadome i zamierzone, a na ile są to punkty zbieżne z tym, co dzieje się na Wschodzie?

Wyborcy PiS w większości nie mają pojęcia, że to jest partia prorosyjska, bo wierzą w – taką dość prymitywnie stosowaną – retorykę, powierzchownie antyrosyjską, jaką ta partia od czasu do czasu stosuje. Natomiast kierownictwo wie, co robi. To są ludzie bardzo sprawni i sprytni. Zanim przegrali wybory parlamentarne, to wcześniej wygrali sześć wyborów pod rząd. Rządzili przez osiem lat Polską, mimo że większość Polaków była im przeciwna. Do tego trzeba dużej sprawności. Mateusz Morawiecki w 2016 roku – jako wicepremier do spraw rozwoju i gospodarki – pojechał do Mińska do Łukaszenki i prosił o pomoc w handlowaniu z Rosją, o pomoc w omijaniu rosyjskich kontr sankcji, które uniemożliwiały sprzedaż Polskiej żywności w Rosji. Ukraińcy liczyli, że te trudności w zaopatrzeniu zmniejszą w Rosji poparcie dla wojny. I dlatego Ukraińcy potraktowali te wizytę Morawieckiego – słusznie – jako cios w plecy Ukrainy. Bo Morawiecki z Łukaszenką rozmawiali o tym, jak ułatwić Rosji sytuację, zmniejszając braki na rosyjskim rynku. Ktoś kto robi coś takiego, jak wtedy Morawiecki, wie co robi. Kaczyńskiego też trudno podejrzewać o nieświadomość. Wspomniałeś o moskiewskiej pożyczce. Pieniędzmi pochodzącymi z Moskwy z funduszy KGB, które przesłano do Polski na przełomie lat 80’ i 90’, żeby wspierać postkomunistów, opiekował się między innymi Janusz Quandt, postkomunistyczny finansista, szef Banku Przemysłowo-Handlowego w Krakowie. Ten sam człowiek stworzył Jarosława Kaczyńskiego jako wpływowego polityka i szefa imperium biznesowo-politycznego. On finansował działalność Kaczyńskiego, zasilał go pieniędzmi, pomógł mu przejąć bardzo cenne nieruchomości w centrum Warszawy. To jest bardzo ciekawy zbieg okoliczności, że pan Quandt i inni komuniści – także wywodzący się ze służb specjalnych – zaczęli finansować Kaczyńskiego zaraz po tym, jak Kaczyński przez kilkanaście miesięcy spotykał się z głównymi szpiegiem w Warszawie, Anatolijem Wasinem, działającym pod przykrywką dyplomatyczną jako pierwszy sekretarz ambasady sowieckiej w Warszawie. Kaczyński nie zaprzecza tym spotkaniom. Pił z nim alkohol, rozmawiał o polityce i o finlandyzacji – o tym, żeby Polska pozostała w ramach imperium Kremla, ale miała wewnętrzną autonomię. I nawet teraz, kiedy Tusk wytknął mu te spotkania, Kaczyński wyszedł i z pewną dumą powiedział do dziennikarzy, że Wasin nie był zwykłym agentem KGB, tylko kimś znacznie wyższej rangi. Jak to usłyszałem, to włosy mi się zjeżyły na głowie, że Kaczyński nie może się powstrzymać, żeby nie pokazać dumy. 

Czytaj więcej

Lex Tusk. Sejm powołał członków komisji, a ABW już ich sprawdza

Piątek: Wpływy rosyjskie? Konfrontujemy się ze strasznym złem, które nie omija również Polski. Musimy być gotowi do walki

Rosjanie szukali chyba też wtedy nowej partii, która mogłaby przejąć władzę, i z którą mogliby nawiązać kontakt. 

Anatolij Wasin się właśnie w tym specjalizował. On działał w Polsce i w Finlandii. Był ekspertem od wynajdywania ambitnych, inteligentnych polityków drugoplanowych, którzy mogliby zrobić wielką karierę. Uczestniczył między innymi w zwerbowaniu fińskiego polityka, który się nazywał Esko Aho, i który został później ministrem spraw zagranicznych, a potem jeszcze premierem Finlandii. W 2016 roku trafił na ciepłą posadę w radzie nadzorczej rosyjskiego Sberbanku, kontrolowanego wciąż – po tylu latach – przez pana Wasina z KGB. To pokazuje, że sieci wpływu, które tworzył Wasin były bardzo długotrwałe i mogły przetrwać dziesięciolecia. 

„Rzeczpospolita” zrobiła sondaż, z którego wynika, że większość badanych źle ocenia pomysł powołania komisji ds. badania wpływów rosyjskich za czasów rządów Zjednoczonej Prawicy. Źle oceniane są też słowa Donalda Tuska, który uważa, że „płatni zdrajcy, pachołki Rosji” to może być nazwa Zjednoczonej Prawicy. 

Widziałem wyniki tego sondażu i jeśli dobrze pamiętam, to z tym, że „PiS to płatni zdrajcy i pachołki Rosji” nie zgadza się 99 procent wyborców PiS i 86 procent wyborców Konfederacji. Natomiast 78 procent wyborców PO i aż 56 procent wyborców Lewicy się z tymi słowami zgadza. Po stronie demokratycznej pewien problem z akceptacją faktów mają tylko wyborcy Trzeciej Drogi. Myślę, że to się wiąże z tym, co prezentuje od dawna Trzecia Droga – szczególnie Szymon Hołownia i jego partia. To jest takie nastawienie pojednawcze – „nie polaryzujmy się, nie kłóćmy się”. Ja jestem też wielkim zwolennikiem pojednania narodowego, ale ono musi się odbyć na gruncie prawdy. Nie dziwię się, że są – również wśród wyborców demokratycznych – takie grupy, które wolą nie myśleć o tym, że PiS jest związany z Rosją, bo to brzmi zbyt strasznie. Ale żyjemy niestety w nowych, trudnych czasach i jeżeli będziemy chować głowę w piasek, to daleko nie zajdziemy. Wielką rolę mają tutaj do odegrania media – niestety przez osiem lat wiele mediów, także demokratycznych i niezależnych, bało się mówić o rosyjskich wpływach w PiS. Może stąd są jeszcze grupy, które mają pewien dysonans, kiedy słyszą o tym, że PiS to rosyjskie wpływy. Media muszą tę zaległość odrobić. Konfrontujemy się ze strasznym złem, które nie omija również Polski. W Polsce także to zło działa i musimy być gotowi do walki. 

Jak w Polsce wygląda sytuacja związana z rosyjskimi wpływami? Chyba nie tylko za rządów PiS te wpływy były. I prawdopodobnie jeszcze są. 

Za pierwszych rządów Platformy Obywatelskiej – w ówczesnym rządzie – również była grupa zwolenników naprawiania bądź poprawiania stosunków z Rosją. To był trend nie tylko polski, ale światowy – Ameryka robiła reset stosunków z Rosją, Niemcy chciały mieć dobre stosunki z Rosją. I Donald Tusk też mówił, że nie chce, żeby stosunki z Rosją były popsute. Potem przyszedł rok 2014 i to się zmieniło. Stało się to, kiedy Rosja – napadając na Ukrainę, która aspirowała do UE – pokazała, że jest mocarstwem agresywnym, nie tylko dla swoich południowych, ale także zachodnich sąsiadów. Wtedy rząd PO i Donald Tusk całkowicie zmienili stanowisko. Tusk zachował się bardzo dobrze – zaczął jeździć po Europie, po krajach Zachodu, i przekonywał liderów, że Putin nie jest dobry. To odniosło skutki, choć szło to na początku opornie. Ale teraz nikt już nie ma co do tego wątpliwości, że Putin czyni zło i że trzeba z nim walczyć. Prawdopodobnie szło by to oporniej, gdyby nie ta akcja, którą w 2014 roku rozpoczął Donald Tusk. Tusk został za to ukarany aferą taśmową. Rosjanie już prawdopodobnie od 2010 roku – jeśli nie wcześniej – nagrywali rozmowy polskich polityków w warszawskich restauracjach. W 2014 roku wybrali te rozmowy, które były kłopotliwe dla obozu władzy Donalda Tuska, dali je importerowi rosyjskiego węgla Markowi Falencie, który przekazał je nie tylko mediom, ale i kierownictwu PiS. Jarosław Kaczyński i jego ludzie mieli te nagrania, zanim się dowiedziała o nich cała Polska. Właśnie po to, żeby się mogli przygotować do ofensywy.

Pozostało 88% artykułu
1 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Sondaż: PiS z największym spadkiem. Rośnie Konfederacja
Polityka
Szkody wizerunkowe, gratka dla wywiadu. Specjaliści o asystentce Donalda Tuska
Polityka
Unia wszczyna procedurę nadmiernego deficytu wobec Polski
Polityka
Polityczne Michałki. Sejm rusza na wakacje a PSL z kontrofensywą, zaś Giertych przynosi KO „kontent rozliczeniowy”
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Polityka
Władysław Kosiniak-Kamysz: Jeden projekt w sprawie aborcji mógłby przejść