Znani ukraińscy dziennikarze udali się w poniedziałek na spotkanie z ambasadorami państw G7, podczas którego poruszyli temat ograniczenia wolności słowa nad Dnieprem. W spotkaniu uczestniczyli redaktorzy m.in. takich popularnych mediów jak Kyiv Independent, Bihus.Info, Naszy Hroszy (Nasze pieniądze), Ukraińska Prawda, Europejska Prawda i NV.
- Ukraińska społeczność medialna poskarżyła się na systematyczną presję po serii mających na celu dyskredytację niezależnych dziennikarzy kampanii, często popieranych przez anonimowe prorządowe kanały w Telegramie – czytamy w materiale Ukraińskiej Prawdy.
Zastraszano dziennikarza śledczego
Niedawno grupa ludzi próbowała wedrzeć się do mieszkania ukraińskiego dziennikarza Jurija Nikołowa, który m.in. ujawnił afery korupcyjne w resorcie obrony. - Próbowali włamać się do środka, krzyczeli, że powinni mnie do wojska, okleili drzwi papierkami. Nie było mnie w domu, byłem u kolegi (…) Wystraszyli moją stareńką mamę, która po onkologii mieszka ze mną – relacjonował dziennikarz. Kilka dni później dziennikarz poinformował, że policja zatrzymała pięciu sprawców, ale wszystkich natychmiast uwolniła i nikt nie usłyszał zarzutów. Prokuratura prowadzi śledztwo w tej sprawie.
Czytaj więcej
Łotewska europosłanka Tatjana Ždanoka z partii Rosyjski Związek Łotwy co najmniej od 2005 roku składa raporty ze swojej działalności pracownikom Federalnej Służby Bezpieczeństwa Rosji. Wykorzystywała także swój status posła do Parlamentu Europejskiego, aby pomóc funkcjonariuszom FSB przedostać się na terytorium UE - wynika ze śledztwa przeprowadzonego wspólnie przez rosyjskie centrum mediów śledczych The Insider, estoński portal Delfi, łotewską organizację Re:Baltica i szwedzką gazetę „Expressen”.
Tymczasem ekipa popularnego na Ukrainie demaskującego skorumpowanych polityków i biznesmenów portalu Bihus.Info padła ofiarą inwigilacji. Kilka tygodni temu na anonimowych kontach w sieci pojawiło się nagranie sugerujące, ze nagrywani ukrytą kamerą w pokoju jednego z hoteli pracownicy redakcji używali narkotyki. Redaktor portalu Denis Bigus zapowiadał „decyzje kadrowe” w związku z aferą i zwolnił kilku operatorów (widnieli na opublikowanym nagraniu), ale domagał się też przeprowadzenia śledztwa w sprawie inwigilacji członków jego zespołu.