W budżecie Niemiec nic się nie spina, ale Olaf Scholz broni wydatków socjalnych

W przyszłorocznym budżecie nic się nie spina, lecz o cięciach w szczodrych systemach wsparcia nie ma mowy.

Publikacja: 13.12.2023 03:00

Kanclerz Olaf Scholz (na zdjęciu podczas rozmowy z rzecznikiem rządu Steffenem Hebestreitem) jest co

Kanclerz Olaf Scholz (na zdjęciu podczas rozmowy z rzecznikiem rządu Steffenem Hebestreitem) jest coraz bardziej osamotniony wśród swych koalicjantów

Foto: afp

W koalicji rządowej od dawna spierają się, jak zasypać dziurę budżetową. W mediach nie brak z tego powodu spekulacji na temat rozpadu koalicji. Zwracają uwagę, że jeżeli nawet tak się nie stanie, to SPD, Zieloni oraz liberałowie z FDP nie będą już w stanie odbudować zaufania koniecznego dla sprawowania dalszych rządów, czyli jeszcze przez dwa lata.

Nie chodzi już wyłącznie o to, gdzie znaleźć brakujące 17 mld euro w budżecie wynoszącym 470 mld, co teoretycznie powinno być możliwe. Rzecz dotyczy tego, czy Niemcy stać na utrzymywanie wydatków socjalnych na niebotycznym poziomie.

Niemcy. Państwo opiekuńcze fundamentem dobrobytu

O ich redukcji nie chce słyszeć SPD kanclerza Scholza. W celu ratowania budżetu możliwe jest zwiększenie dochodów poprzez podniesienie podatków. Ale na to nie godzą się liberałowie z FDP. Pozostaje obejście zapisanego w konstytucji tzw. hamulca zadłużenia, czyli zakazu zaciągania nowych pożyczek. Temu też sprzeciwia się FDP, a opozycyjna CDU/CSU grozi kolejną skargą do Federalnego Trybunału Konstytucyjnego.

Czytaj więcej

Prostytucja w Niemczech ma się dobrze

To właśnie jego orzeczenie wydane niedawno w wyniku skargi obu partii chadeckich uniemożliwiło przesunięcie 60 mld euro niewykorzystanych w funduszu covidowym na finansowanie innych wydatków. Powstała luka, którą udało się już zredukować do 17 mld. Na tym wyczerpała się inwencja koalicji. Powstał impas, a spór dotknął korzeni niemieckiego modelu społecznej gospodarki rynkowej.

– Państwo opiekuńcze jest fundamentem dobrobytu – postawił sprawę kanclerz na zakończonym ostatnio zjeździe socjaldemokratów. Oznacza to, że SPD nie godzi się na ograniczenie świadczeń socjalnych – jak choćby obowiązującego od tego roku hojnego wsparcia dla bezrobotnych, nazwanego zasiłkiem obywatelskim. Wynosi obecnie 502 euro plus koszty mieszkania, czyli czynsz wraz z ogrzewaniem i zimną wodą. Do zapłaty pozostają rachunki za gaz i elektryczność. Jest to po Danii najbardziej szczodry system w Europie.

Praca w Niemczech staje się nieopłacalna

Koalicja nie zamierza ograniczać tego zasiłku, ale sprawa jego 12-proc. podwyżki od nowego roku budzi sporo kontrowersji. Już teraz pracodawcy ostrzegają, że coraz więcej osób rezygnuje z pracy, bo jest to w obecnych warunkach nieopłacalne. Związki zawodowe twierdzą wprawdzie, że praca wciąż przynosi wyższy dochód, ale w niektórych rejonach kraju – zwłaszcza w przypadku rodzin wielodzietnych – opłaca się już żyć na koszt państwa.

Czytaj więcej

Turcy masowo aplikują o azyl w Niemczech. Dostaje go nieco ponad połowa

Czynią tak rzesze imigrantów, zwłaszcza ponad milion uchodźców z Ukrainy, którzy otrzymują zasiłek od chwili przybycia. Rezultat jest taki, że pracuje zaledwie ok. 20 proc. uchodźców – w Polsce prawie 80 proc. Hojną pomoc w postaci zasiłku obywatelskiego otrzymują także azylanci – nawet ci, którzy tego statusu nie otrzymali, ale są nadal w Niemczech. Musieli jedynie odczekać 18 miesięcy.

W sumie cały system azylowy kosztuje niemieckich podatników prawie 50 mld euro rocznie.

Nawet Zieloni, a przynajmniej większościowe skrzydło, tzw. realos, doszli już do wniosku, że tak dalej być nie może. SPD myśli wprawdzie o ograniczeniu imigracji, jedocześnie chce jednak uruchomić program łączenia rodzin. I to w sytuacji, gdy tylko w tym roku złożono ponad 300 tys. wniosków o azyl.

Pomoc Niemiec dla Ukrainy niezagrożona

Mimo kryzysu budżetowego ani koalicja rządowa, ani największe ugrupowanie opozycji CDU/CSU nie zastanawiają się nad ograniczeniem pomocy dla Ukrainy. Jest to tym bardziej istotne w sytuacji niepewności panującej w tej sprawie w Waszyngtonie. Niemcy szybko zwiększają w ostatnich miesiącach zakres pomocy militarnej dla Kijowa, a całkowite zobowiązania przekraczają 17 mld euro (wobec 44 mld USA). Niemcy są już od dawna na drugim miejscu wśród donorów. Nie wygląda no to, aby coś tu miało się zmienić.

– Wręcz przeciwnie. Pod koniec listopada kanclerz zapewniał, że wsparcie dla Ukrainy będzie kontynuowane tak długo, jak będzie to konieczne, i że jest ono „egzystencjalne” – mówi „Rzeczpospolitej” Kai-Olaf Lang, ekspert berlińskiego think tanku Wissenschaft und Politik. Jego zdaniem Berlin nie zamierza rezygnować ze swojej odpowiedzialności, zwłaszcza że wkład Niemiec i UE nabiera w obecnej sytuacji jeszcze większej wagi. – Putin nie może i nie powinien liczyć na to, że nasza pomoc osłabnie – mówił Scholz kilka dni temu.

Czytaj więcej

Joe Biden może zapłacić porażką w wyborach za wojnę na Bliskim Wschodzie

Według najnowszych badań nadal 39 proc. obywateli jest zdania, że pomoc dla Ukrainy powinna pozostać na takim samym poziomie jak do tej pory. Za jej okrojeniem opowiada się 26 proc. respondentów sondażu Fundacji Körbera.

W koalicji rządowej od dawna spierają się, jak zasypać dziurę budżetową. W mediach nie brak z tego powodu spekulacji na temat rozpadu koalicji. Zwracają uwagę, że jeżeli nawet tak się nie stanie, to SPD, Zieloni oraz liberałowie z FDP nie będą już w stanie odbudować zaufania koniecznego dla sprawowania dalszych rządów, czyli jeszcze przez dwa lata.

Nie chodzi już wyłącznie o to, gdzie znaleźć brakujące 17 mld euro w budżecie wynoszącym 470 mld, co teoretycznie powinno być możliwe. Rzecz dotyczy tego, czy Niemcy stać na utrzymywanie wydatków socjalnych na niebotycznym poziomie.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Berliner Zeitung: PiS zrobi z Sikorskiego rosyjskiego agenta
Polityka
„Tylko my możemy zatrzymać brunatne siły w Europie”. Konwencja wyborcza Lewicy
Polityka
Rosja i Iran mają sposoby na zachodnie sankcje
Polityka
Król Karol III wraca do publicznych wystąpień. Komunikat Pałacu Buckingham
Polityka
Kto przewodniczącym Komisji Europejskiej: Ursula von der Leyen, a może Mario Draghi?