Program "500+" jest jedną z przedwyborczych obietnic Prawa i Sprawiedliwości. Zakłada ona wypłacanie 500 złotych miesięcznie na drugie i kolejne dziecko. Rodziny mniej zamożne otrzymały by pieniądze także na pierwsze dziecko. Program może ruszyć 1 kwietnia.
Minister finansów Paweł Szałamacha zapewnił, że środki finansowe na ten program są zapewnione. Wcześniej resort finansów nie wydał pozytywnej opinii w sprawie projektu ustawy, tłumacząc, że zaplanowane wydatki nie są zgodne z kwotą zaplanowaną w budżecie.
Joachim Brzudziński z PiS powiedział, że uruchomienie programu 1 kwietnia nie jest w 100 procentach pewne. Podkreślił, że istotne będzie zaangażowanie samorządów. – Niektóre samorządy mówią, że będzie konieczność obsuwy, mówiąc językiem potocznym, ale gdyby nawet zdarzyło się tak, że jakieś rodziny, które złożą wnioski o wypłatę należnych świadczeń od 1 kwietnia, otrzymają (świadczenie) z miesięcznym, dwumiesięcznym, niektórzy mówią nawet o lipcu , opóźnieniem, to jednak z wyrównaniem od 1 kwietnia. I to jest najważniejsza informacja - tłumaczył w TVP Info.
Marcin Kierwiński z PO uważa, że samorządu obawiają się tego programu, bo zaplanowane wydatki są gigantyczne. Jego zdaniem lepszym rozwiązaniem byłoby wpisanie świadczeń rodzinnych do istniejącego systemu.
Wątpliwości wobec programu miała również posłanka Nowoczesnej Paulina Henning-Kloska. - Program 500+ to bombowa zegarowa i ogromne ryzyko dla budżetu - oceniła.