Były minister transportu w rządzie PO-PSL jako szef Ukrawtodoru miał żądać i przyjąć łącznie 6,1 mln zł łapówek za wspieranie firm w przetargach na remonty dróg w Ukrainie. Jedna z największych – opiewająca na 2,4 mln zł – według śledczych pochodziła od ukraińskiego biznesmena Aleksandra T. Objął ich jeden proces, tyle że teraz sąd nieoczekiwanie wątek T. chce przekazać Ukrainie. – To utrudni wyjaśnienie sprawy – uważają śledczy.
„Na obecnym etapie procedowania wystąpienie o przejęcie ścigania Aleksandra T. byłoby sprzeczne z wymogami polskiego wymiaru sprawiedliwości” – twierdzi Prokuratura Krajowa w stanowisku dla ministra sprawiedliwości, które poznała „Rzeczpospolita”. I dodaje: ukraińscy członkowie JIT (wspólnego zespołu śledczego) „nie wystosowali oficjalnego wniosku o przekazanie ścigania Aleksandra T.”. Dlaczego chce tego polski sąd?
Proces Sławomira Nowaka. Konflikt jurysdykcji
Korupcję wykryły ukraińskie służby, śledztwa trwały w Polsce i w Ukrainie.
Sławomir Nowak w grudniu 2021 r. został oskarżony o 17 czynów, w tym kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą (w latach 2016–2019), pranie pieniędzy i przyjmowanie wielomilionowych korzyści majątkowych. Zarzuty objęły też osoby mające wręczać mu łapówki.
Proces w Sądzie Okręgowym w Warszawie dotąd nie ruszył, były tylko cztery posiedzenia wstępne. Na jednym sąd wyłączył tzw. wątek polski (pranie pieniędzy w czasie, gdy Nowak był szefem gabinetu politycznego premiera Tuska). A ostatnio (w październiku) sąd uznał, że Ukraińcy – Aleksander T. i Wira B. – powinni być sądzeni w swoim kraju. Bo tam mają procesy o te same czyny co w Polsce. A to, według sądu, konflikt jurysdykcji.