Polityków opozycji i PiS dzieli bardzo wiele, ale łączy kilka przekonań dotyczących kampanii wyborczej, która formalnie rozpocznie się na przełomie sierpnia i września. Jedno z nich dotyczy bezpieczeństwa, a konkretniej tego, że najpewniej w dniu wyborów nadal będą toczyć się działania zbrojne po agresji Rosji na Ukrainę ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Opozycja bardzo uważnie obserwuje to, co w tej sferze robi PiS. Jak np. ostatnią, niespodziewaną konferencję prasową prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który we środę ostrzegał przed ryzykiem nowych działań hybrydowych ze strony Białorusi w kontekście pojawienia się w tym kraju Grupy Wagnera. Kaczyński zapowiedział m.in. wzmocnienie wschodniej granicy. Ale nie to aktualnie przyciąga największą uwagę.
Opozycja o wyborach
W kuluarach Sejmu – po stronie opozycyjnej oczywiście – popularna jest teoria, zgodnie z którą PiS wykorzysta pretekst związany z bezpieczeństwem Polski, by wprowadzić np. stan wyjątkowy, co przesunie termin wyborów do Sejmu i Senatu, które odbędą się najpewniej 15 października. Politycy opozycji nie tylko w kuluarach, ale także publicznie mówią, że PiS może zdecydować się na takie rozwiązanie ze strachu przed porażką.
Czytaj więcej
Dokładnie co trzeci Polak chce głosować na Prawo i Sprawiedliwość - wynika z najnowszego sondażu...
Politycy z klubu PiS, z którymi rozmawialiśmy, twierdzą, że ten pomysł jest absurdalny. – Nie ma czego komentować. To zupełnie niepoważne – odcina się jeden z naszych rozmówców z klubu PiS, którego pytamy o podejście opozycji. Ale bezpieczeństwo całkiem oficjalnie od dawna pojawia się w retoryce PiS, i to w kolejnych odsłonach. Nie tylko bezpośrednio w kontekście tego, co dzieje się na Białorusi oraz sytuacji na granicy. I opozycja musi się z tym liczyć w trakcie prekampanii, a później już przed wyborami.