Marsz 4 czerwca będzie sukcesem frekwencyjnym. Tak można już dziś założyć w ciemno. Niezdecydowanych i wątpiących przekonał Andrzej Duda, składając podpis pod ustawą powołującą komisję weryfikacyjną. Skierowanie jej w trybie następczym do Trybunału Konstytucyjnego, upartyjnionego, dyspozycyjnego politycznie i skłóconego wewnętrznie tylko pogrążyło „strażnika konstytucji”. Jednak kalkulacja prezydenta jest ryzykowna. Liczy, że po jesieni w Polsce wciąż będzie rządzić PiS, a w USA na urząd prezydencki wróci Donald Trump. Prezydencka kalkulacja może okazać się mylna, nie tylko jeśli chodzi o amerykańskie wybory.
Czytaj więcej
Jedyne, czym mogę wyjaśnić reakcję sojuszników na ustawę o badaniu rosyjskich wpływów, to wprowadzenie ich w błąd - mówił w wywiadzie dla Bloomberga prezydent Andrzej Duda, komentując reakcję Departamentu Stanu na uchwalenie ustawy nazywanej lex Tusk.
Paradoksalnie Andrzej Duda pomaga Donaldowi Tuskowi i opozycji, PiS wpędza w kłopoty, a sobie szkodzi nieodwracalnie. Na marsz ludzie zjadą się z całego kraju. Mobilizacja jest oddolna. Będą nie tylko inni liderzy partyjni i ich zwolennicy, ale również osoby, którym nie jest do PO blisko, a sam Tusk nie jest ich wyborem.
Powody organizacji marszu były dotychczas dosyć mętne. Przeciwko drożyźnie, złodziejstwu i kłamstwu – te ogólniki, nawet jeśli słuszne, mają średni potencjał mobilizacyjny. Ale już powołanie na chwilę przed wyborami komisji jest wytłumaczalne dla każdego, a motywacje polityczne i bezkarność jej składu są proste do zrozumienia dla przeciętnego odbiorcy. Pojął to szybko Parlament Europejski i Departament Stanu. Nie rozumie tylko Andrzej Duda. Rozumieją za to jego koledzy.