Porozumienie zostało zatwierdzone w sobotę w nocy (niedzielę czasu warszawskiego) w rozmowie telefonicznej między Joe Bidenem (znajdował się w letniej rezydencji w Camp David) a spikerem Izby Reprezentantów Kevinem McCarthym. Teraz musi zostać przełożone na język prawny i uchwalone zarówno przez Izbę Reprezentantów, jak i Senat jeszcze w tym tygodniu. Sekretarz skarbu Janet Yellen ostrzega, że bez tego już 5 czerwca amerykańskie państwo znajdzie się w stanie bankructwa: nie będzie miało środków na obsługę długu, zapłaty dla urzędników czy finansowanie programów socjalnych.
Pomoc dla bezdomnych
Najbardziej ryzykowna będzie ratyfikacja w Izbie Reprezentantów, gdzie większość mają republikanie. W szczególności radykalni posłowie tego ugrupowania związani z Donaldem Trumpem mogą się temu sprzeciwić. Sygnalizowali to już w ostatnich godzinach tacy kongresmeni jak Chip Roy z Teksasu czy Ken Buck z Kolorado.
Trump może bowiem kalkulować, że bankructwo kraju, które wepchnęłoby amerykańską gospodarkę w głęboką recesję i spowodowało skok bezrobocia, zmniejszy szanse jego rywala na utrzymanie się w Białym Domu na drugą kadencję.
Czytaj więcej
Ron DeSantis przystąpił do wyścigu o fotel prezydenta USA, stając się oficjalnie głównym rywalem dla Donalda Trumpa. Gubernator Florydy złożył wniosek dotyczący swojej kandydatury w Federalnej Komisji Wyborczej.
Porozumienie obejmuje dwa lata: do czasu, gdy Ameryka będzie już po najbliższych wyborach prezydenckich (pierwotnie republikanie liczyli na dziesięcioletnie porozumienie). Obie strony liczą, że po zdobyciu Białego Domu będą mogły narzucić swoją wizję finansów publicznych. Kompromis zakłada, że limit długu, który dziś wynosi 31,4 biliona dolarów, zostanie podniesiony do około 35 mld bilionów USD w 2025 r. O ile jednak nakłady na zbrojenia mogą rosnąć zgodnie z planem Bidena, to pozostałe wydatki państwa zwiększą się jedynie o 1 proc. W szczególności na stałym poziomie przez nadchodzące dwa lata będą środki na wsparcie socjalne, jedna z najważniejszych kart przetargowych, jaką dysponuje Biden w rysującej się kampanii wyborczej. Ze względu na inflację oznacza to, że niektóre wydatki zostaną więc realnie ograniczone. Chodzi w szczególności o zaostrzenie pomocy w zakupie żywności dla osób po 54. roku życia, które nie mają dzieci. Biały Dom będzie też musiał zrezygnować z niektórych środków mających poprawić środowisko, zaś urzędy skarbowe (IRS) uzyskają mniejsze możliwości ścigania defraudacji fiskalnych najbogatszych. „New York Times” szacuje, że w perspektywie dziesięciu lat zmiana tych regulacji zaowocuje ograniczeniem wydatków socjalnych państwa o około 650 mld USD. Suma może wydawać się ogromna, jednak jak podkreśla dziennik, stanowi ona tylko niewielką część cięć, o jakie pierwotnie występowali republikanie.