Swiatłana Cichanouska: Łukaszenko już nie decyduje

Wojna się nie skończy, dopóki nasz kraj nie będzie wolny – przekonuje Swiatłana Cichanouska, liderka wolnej Białorusi.

Publikacja: 09.02.2023 03:00

.

.

Foto: Biuro Swiatłany Cichanouskiej

Andrzej Poczobut został skazany na osiem lat łagrów. Za co?

Za nieobojętność i niezłomność. Za prawo do obrony swojego wyboru. W tak zwanym sądzie nie usłyszeliśmy ani jednego zarzutu, który nie zostałby spreparowany. Przeciętni Polacy pewnie się dziwią, bo to nienormalna historia. Mieszkając w państwie prawa, trudno wyobrazić sobie takie rzeczy, ale dzięki postawie Andrzeja Poczobuta i Andżeliki Borys Polacy słyszą o problemach Białorusinów. Dlaczego całkowicie niewinny człowiek i jeden z liderów Związku Polaków siedzi za kratami? Bo dziesiątki tysięcy ludzi na Białorusi siedzą za nic. Taka jest skala bezprawia w naszym kraju. Ludzi wsadzają za kraty za niewłaściwe barwy, za antyłukaszenkowskie, antywojenne i proukraińskie poglądy.

Jeszcze w maju 2021 r. trzech działaczy mniejszości polskiej na Białorusi wyjechało za granicę dzięki zabiegom polskiej dyplomacji. Podobno Andrzej Poczobut nie chciał wówczas opuszczać Białorusi.

To świadczy o tym, że ma swoje zasady. To znaczy, że los Białorusi nie jest mu obojętny. Andrzej Poczobut poczuwa się do odpowiedzialności za przyszłość naszego kraju. Jest Polakiem, ale trochę też Białorusinem. Dokonując takich wyborów, staje po stronie Białorusi. To zasługuje na wielki szacunek. Skazując Poczobuta, zamykając polskie szkoły i niszcząc polskie miejsca pamięci, reżim okazuje brak szacunku wobec Polaków, mści się na Polsce za wsparcie wolnej Białorusi. To dno. Niestety, wielu Białorusinów już zdążyło przyzwyczaić się do takich wiadomości, do ciągłych zatrzymań i represji, do tego szaleństwa.

Czytaj więcej

Cichanouska o skazaniu Poczobuta: To dno

Kilka dni temu apelowała pani do Białorusinów, by zrobili zapasy żywności, leków i poszukali schronów. Czy Białoruś zmierza ku wojnie?

Nie chciałam nikogo wystraszyć ani sugerować, że wiem coś więcej na ten temat. Mieszkańcy Białorusi nie czują wojny, nie widzą tego. Chciałam przypomnieć, że wojna toczy się tuż obok. I jeżeli Łukaszenko zrobi ten ostatni krok i wyda rozkaz (chodzi o wysłanie białoruskich wojsk do Ukrainy – red.), Ukraińcy będą mieli moralne prawo do tego, by się bronić i uderzyć w odwecie. Białorusini powinni być na to przygotowani i pomyśleć o najgorszym. Takiego zagrożenia dzisiaj nie widzimy, ale wojna jest u naszych bram, puka do naszych drzwi. Zwracam się do Białorusinów, by byli przygotowani i bardziej interesowali się wydarzeniami nad Dnieprem. Pamiętam 2014 r. i Majdan. Na Białorusi obserwowałam to z ekranu telewizora, pamiętam płonące budynki. Nie wnikałam jednak w sprawę i nie wiedziałam, o co tam chodzi. Tak jak większość Białorusinów. Dzisiaj jest inna sytuacja, musimy zrozumieć, że jesteśmy wewnątrz tego młynu. Bomby nie spadają, ale musimy zwiększać swoją świadomość. O wojnie trzeba mówić i trzeba myśleć.

Od czego będzie zależała ostateczna decyzja Łukaszenki w sprawie wojny przeciwko Ukrainie?

Od wskazówek z Kremla. On samodzielnie już nie decyduje. Słyszymy opinie o tym, że Putin jakoby naciska, a Łukaszenko się wywija i próbuje ratować kraj. To nieprawda. Ukraińska strona utrzymuje z nami bardzo ostrożny kontakt, boją się sprowokować Łukaszenkę. Myślę, że od takiej ostrożności niewiele będzie zależało. Krążą też plotki o tym, że Ukraina blokuje sankcje UE wobec reżimu Łukaszenki i prowadzi z nim rozmowy.

I co pani o tym myśli?

Myślę, że błędne jest założenie, że reżim Łukaszenki po raz kolejny nie zdradzi Ukrainy. Już raz to zrobił. Jak można wierzyć człowiekowi, który tuż przed agresją zapewniał, że na Ukrainę nie spadnie żadna bomba z terytorium Białorusi? Z drugiej zaś strony podchodzimy do tego ze zrozumieniem. Toczy się tam wojna i to naturalne, że warto zrobić wszystko, by nie dopuścić do otwarcia drugiego frontu. Ale wojna się nie skończy, dopóki Białoruś nie będzie wolna, bo byłaby to strefa ciągłego napięcia. Nie wolno zapominać o Białorusi. Zmiany w naszym kraju mogą nadejść jeszcze przed zakończeniem wojny, a to pomogłoby Ukrainie zwyciężyć.

Odwiedziła pani stolicę niemalże każdego demokratycznego kraju. Była pani w Waszyngtonie. Ale od sfałszowania w 2020 r. wyborów nie została pani zaproszona do Kijowa. O co chodzi?

Tuż po wyborach w 2020 r. Ukraina nie uznała ich wyników i dołączyła do pierwszych sankcji Zachodu. Nie wiem, co się stało później. Możliwie, że w Kijowie już rozumieli, że Rosja szykuje się do wojny, i woleli zachowywać się ostrożniej wobec Białorusi. Ja się nie obrażam. To polityka. Zresztą Łukaszenko przed wojną był popularnym politykiem nad Dnieprem, bo panowały tam stereotypy, że na Białorusi są dobre drogi i nie ma oligarchów. Po wybuchu wojny te nastroje się zmieniły. Musimy nawiązywać więcej kontaktów z Ukraińcami i budować wspólne placówki, które pomogłyby nam bardziej nawzajem się zrozumieć. Ukraińcy są naszymi przyjaciółmi. Kiedyś razem będziemy członkami Unii Europejskiej.

Przebywający od 1996 r. na emigracji nestor białoruskiej opozycji Zianon Paźniak groził pani więzieniem, a niedawno odwiedził Ukrainę i spotkał się z białoruskim pułkiem Kalinowskiego w Bachmucie. We wtorek w Warszawie wraz z przedstawicielem tego pułku zapowiedział utworzenie Rady Bezpieczeństwa. To rozłam czy opozycja białoruska próbuje dzielić skórę na żywym niedźwiedziu?

Nie nazywałabym tego rozłamem. Ci, którzy walczą po stronie Ukrainy, są naszymi bohaterami. Mają ambicje polityczne i mogą je realizować. Ale mamy wspólny cel – wyzwolenie Białorusi. Nie rozumiem jednak, po co nam walczyć ze sobą. To nie jest odpowiedni czas na polityczną konkurencję, dzisiejsze czasy wymagają współpracy. Są już teorię spiskowe, że chcą w ten sposób odsunąć Cichanouską. Nie oczekuję lojalności. Polityk białoruski powinien być lojalny wobec Białorusinów. Płyniemy w jednej łodzi i powinniśmy wiosłować razem. Nawiązywaliśmy kontakt z pułkiem Kalinowskiego, wspieraliśmy, ile mogliśmy. Nie możemy dać dużo, bo mamy też więźniów politycznych. Nawołujemy jednak do wsparcia finansowego naszych żołnierzy w Ukrainie. Są tam ludzie o różnych poglądach. Może są częścią jakieś gry politycznej, a może ktoś ich próbuje wykorzystać.

Bez oficjalnego zaproszenia nie może pani wsiąść do auta i pojechać do Kijowa?

Nie mogę. Bo jestem pod ochroną państwa litewskiego i jest protokół. Nie wiem, dlaczego tego nie rozumieją i to negują. Apeluję do nich, byśmy się spotkali. Jeżeli nie można tego zrobić na terenie Ukrainy, spotkajmy się w dowolnym państwie UE. Chcę spotkać się z dowództwem pułku Kalinowskiego, porozmawiać bez pośredników, nie znają mnie osobiście.

Spójrzmy na białoruską sytuację oczami więźniów politycznych lub emigrantów białoruskich, którzy stracili ojczyznę. Od wyborów 2020 r. mnożą się opozycyjne organizacje za granicą: Rada Koordynacyjna, biuro Cichanouskiej, Narodowy Zarząd Antykryzysowy Pawła Łatuszki, Forum Sił Demokratycznych Waleria i Weroniki Cepkałów, Zjednoczony Gabinet Przejściowy. A teraz Paźniak powołuje Radę Bezpieczeństwa. Tymczasem Łukaszenko rządzi już trzeci rok szóstej kadencji, a ostatnio pojechał na wczasy do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Czy coś jest nie tak?

Wszystko jest nie tak, jakbyśmy chcieli. Musimy jednak rozumieć, że budujemy od zera instytucje demokratyczne. Nie mamy wolnego parlamentu, gdzie każdy mógłby się kłócić i walczyć o swoje poglądy. Przeciętny Białorusin może pomyśleć, że kłócimy się i dzielimy coś między sobą. Nie wszystko idzie dobrze, ale po drodze musimy załatwiać mnóstwo problemów naszych rodaków, zaczynając od legalizacji pobytu i kończąc na rehabilitacji dla byłych więźniów politycznych. Nie możemy ugrząznąć w błocie wzajemnych przepychanek i kłótni. Tak się złożyło, że zostałam twarzą mojego kraju i jestem narzędziem w rękach dążących do wolności Białorusinów. Jeżeli tego narzędzia zabraknie, wszystko legnie w gruzach.

Są opozycjoniści, którzy uważają, że bez walki zbrojnej na Białorusi się nie obejdzie.

Niczego nie można wykluczać. Łatwo jest o tym mówić, trudniej odpowiadać za swoje słowa. Zwolennicy takich działań powinni odpowiedzieć na pytania: czy Białorusini tego chcą i czy jesteście gotowi osobiście w tym uczestniczyć?

Andrzej Poczobut został skazany na osiem lat łagrów. Za co?

Za nieobojętność i niezłomność. Za prawo do obrony swojego wyboru. W tak zwanym sądzie nie usłyszeliśmy ani jednego zarzutu, który nie zostałby spreparowany. Przeciętni Polacy pewnie się dziwią, bo to nienormalna historia. Mieszkając w państwie prawa, trudno wyobrazić sobie takie rzeczy, ale dzięki postawie Andrzeja Poczobuta i Andżeliki Borys Polacy słyszą o problemach Białorusinów. Dlaczego całkowicie niewinny człowiek i jeden z liderów Związku Polaków siedzi za kratami? Bo dziesiątki tysięcy ludzi na Białorusi siedzą za nic. Taka jest skala bezprawia w naszym kraju. Ludzi wsadzają za kraty za niewłaściwe barwy, za antyłukaszenkowskie, antywojenne i proukraińskie poglądy.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Polityka
Węgierska armia rusza do Czadu. W tle afrykańskie interesy Putina
Polityka
Rzym i Madryt jadą na gapę. Włochy i Hiszpania w ogonie państw NATO
Polityka
Unia Europejska zawiera umowy z autokratami. Co z prawami człowieka?
Polityka
Gęstnieją chmury nad Dniestrem. W Naddniestrzu i Gagauzji rosną tendencje separatystyczne
Polityka
Milczący protest czy walka zbrojna? Rosyjska opozycja podzielona