PiS rozważa zmianę ordynacji wyborczej, planuje m.in. zmniejszenie okręgów wyborczych i zwiększenie ich liczby do stu. Co to może oznaczać?
Jeżeli jakaś władza, która kończy swoje urzędowanie, myśli o zmianie ordynacji wyborczej, to znaczy, że się boi. PiS obleciał strach i czuje, że te wybory może przegrać. Będą one dla nich trudne, w związku z czym muszą sobie pomóc zmianą ordynacji. Tak działo się już na świecie w różnych momentach w historii. Podobna sytuacja była w Polsce, gdy SLD w ciągu jednej kadencji dwukrotnie zmieniało ordynację wyborczą. Stąd wniosek, że władze, które zmieniały ordynacje, zazwyczaj na tym traciły. Na każdy scenariusz wyborczy będziemy gotowi, czy to na zmianę ordynacji, czy to na inny podział okręgów. Przyglądamy się działaniom rządu i przygotowujemy się do wyborów – będziemy gotowi. Jednak gdy patrzę na Solidarną Polskę, która postuluje zmianę ordynacji wyborczej, to od razu nasuwa mi się skojarzenie z karpiem, który chce przyśpieszyć święta. Jeżeli Solidarna Polska zgodzi się na ordynację wyborczą, która de facto spowoduje, że rzeczywisty próg wyborczy będzie na poziomie 10 proc., to sama skaże się na niebyt i kompletne uzależnienie od PiS-u.