W 2018 r. przywódca rosyjskiej opozycji Aleksiej Nawalny bezskutecznie próbował stanąć do walki o prezydenturę w Rosji. Jego kandydatura nie została zarejestrowana pod pozorem zarzutów korupcyjnych. To był kolejny etap budowy przez Kreml autorytarnego reżimu. Giorgia Meloni, wówczas drugorzędna aktorka włoskiej polityki, zapewniła jednak, że „zwycięstwo Putina jest wyrazem suwerennej woli narodu”.
Ale dziś jej słowa mają inną wagę, bo przed wyborami 25 września FdI stali się w sondażach głównym ugrupowaniem kraju. Meloni wiele też od tamtej pory przemyślała, przynajmniej oficjalnie. Dziś uważa, że Putin dopuścił się „brutalnej inwazji na Ukrainę”. W przeciwieństwie do lidera Ligi Matteo Renziego i Forza Italia Silvio Berlusconiego, od wielu miesięcy wspierała też zaangażowanie byłego już premiera Mario Draghiego po stronie Kijowa, w tym wysyłanie broni Ukraińcom, przyznanie ich krajowi statusu kandydata do UE i wspieranie w Brukseli sankcji na Rosję.
Meloni nie wspomina o PiS, z którym należy do jednego ugrupowania w Parlamencie Europejskim
– Meloni ma takie podejście od dawna, kiedy jeszcze nie było wiadomo, że odbędą się wcześniejsze wybory. To było dość odważne, bo w przeciwieństwie do Ligi i Forza Italia, Bracia Włosi pozostawali poza koalicją kierowaną przez Draghiego i we wszystkich innych kwestiach zdecydowanie go krytykowali. Można więc założyć, że jej deklaracje są autentyczne – mówi „Rzeczpospolitej” Michele Valensise, w latach 2012–2016 r. zastępca szefa włoskiej dyplomacji. – Jeśli jednak Meloni zostanie premierem, to w koalicji z Berlusconim i Salvinim będzie musiała brać pod uwagę ich łagodne stanowisko wobec Moskwy. Do jakiego stopnia je uwzględni, nie wiadomo – zastrzega.
W minionym tygodniu liderzy trzech ugrupowań twardej i skrajnej prawicy ogłosili wspólne stanowisko w sprawie polityki zagranicznej, w którym zapewnili, że będą popierali politykę tak Unii, jak i NATO w stosunku do Rosji.