„Pojawią się sklepy niedostępne dla zwykłych obywateli” – napisała wprost oficjalna gazeta rosyjskiej Dumy „Parlamentskaja Gazieta”.
Na razie zostaną otwarte tylko w Moskwie i Petersburgu. W tych „duty free” będzie można kupić papierosy, alkohol, kosmetyki, słodycze, zegarki, biżuterię czy smartfony. W ZSRR istniały również takie sklepy, jednak ich sieć oplatała cały kraj, i nazywały się Bieriozka. Za dolary można było w nich kupić wszystko to, czego wiecznie brakowało w sowieckich sklepach.
Obecnie będzie podobnie, ponieważ w nowo otwieranych sklepach będą sprzedawać towary firm, które po rosyjskiej napaści na Ukrainę zdecydowały się zamknąć biznes w Rosji. Tak jak i w czasach sowieckich będzie można w nich kupić np. papierosy Marlboro (koncern Philip Morris zdecydował się opuścić rosyjski rynek, a w ZSRR w ogóle go nie było) czy whisky Johnnie Walker (jej producent, koncern Diageo, także opuścił Rosję). Również w PRL, w peweksach i baltonach, można było kupić podobny asortyment towarów na podobnych zasadach.
W nowo otwieranych rosyjskich sklepach będą mogli kupować na razie wyłącznie dyplomaci i za ruble (to różnica z sowieckimi czasami), ale też za dolary i euro. Oficjalnie w Rosji zabronione jest podawanie cen w tzw. jednostkach umownych, które były po prostu cenami w dolarach. W latach 90. była to powszechna praktyka, chroniąca sprzedawców przed inflacją.