Koniec kadencji samorządów oraz parlamentu zbiegnie się jesienią przyszłego roku. PiS nie chce, by wybory odbywały się w tym samym czasie, i od kilku miesięcy dąży do tego, by elekcja do samorządów została przesunięta – najlepiej na wiosnę 2024.
– Jesteśmy zdecydowani zaproponować ustawę, która przesunie termin wyborów samorządowych o pół roku. Kadencji wyborczej nie można skrócić, ale można ją nieco wydłużyć. Wybory by pewnie były wiosną – mówił 6 czerwca na antenie Radia Kraków szef klubu PiS Ryszard Terlecki. Kilka dni później w rozmowie z portalem polskatimes.pl stwierdził, że „ustawa w sprawie przeniesienia wyborów samorządowych jest już gotowa i niedługo trafi do Sejmu, zapewne jako projekt poselski”.
To, czy wybory zostaną przesunięte, zależy od Andrzeja Dudy, który przyjętą przez Sejm ustawę musi podpisać. Co zrobi? Nie wiadomo. Jego współpracownicy powtarzają, że czeka na projekt ustawy wraz z uzasadnieniem. „Wtedy będzie prezydent się nad tym pochylał (...), szczegółowo analizował i podejmował decyzję. Teraz rozmawia z różnymi osobami, także z samorządowcami, zasięga opinii, ale decyzję podejmie w odpowiednim momencie” – tłumaczył na antenie TVN 24 doradca prezydenta Łukasz Rzepecki.
Andrzej Dera, minister w KPRP, mówi jednak, że „podejście prezydenta do terminu wyborów jest jasne”. – Znam generalne podejście pana prezydenta dotyczące kwestii wyborów. Pan prezydent uważa, że najlepszym rozwiązaniem jest to, aby wybory odbywały się w terminach konstytucyjnych – wyjaśniał w TVP 1.
Na to liczą też samorządowcy. – Nasze stanowisko jest jasne. Dla nas terminy wynikające z porządku konstytucyjnego są święte. Chcielibyśmy, aby wybory samorządowe odbyły się zgodnie z konstytucją – mówił po niedawnym spotkaniu z Andrzejem Dudą prezydent Wrocławia Jacek Sutryk.