Zjawisko to szczególnie rzuca się w oczy w stanach, które znane są z tego, że raz faworyzują demokratów, innym razem republikanów, czyli w Pensylwanii, Wisconsin, Nevadzie czy New Hampshire – donosi Associated Press. Tamtejsi demokratyczni kandydaci głośno krytykują establishment swojej partii i instytucje, którymi demokraci zarządzają od 16 miesięcy.
To próba pozyskania głosów wyborców w obecnym klimacie politycznym. Prezydent Joe Biden wciąż nie cieszy się popularnością, a większość Amerykanów z niepokojem patrzy na sytuację w kraju, która – ich zdaniem – nie zmierza w dobrym kierunku. Demokratom, którzy obecnie mają przewagę w obu izbach Kongresu, nie udało się spełnić ich głównych obietnic wyborczych, a co najgorsze, koszty podstawowych produktów spożywczych i benzyny poszybowały w górę za ich kadencji. Przy czym inflacja sięgnęła poziomów, jakich ekonomiści nie widzieli od 40 lat.
Republikanie robią co mogą, żeby pokrzyżować plany demokratów, zarówno te polityczne, jak i ustawodawcze
Stąd chęć odcięcia się od partii rządzącej, obserwowana nawet u członków tej partii. – Ubiegam się o kolejną kadencję, bo zasługujecie na senatora, który przebije się przez ten impas i dysfunkcję w Waszyngtonie oraz będzie pracował nad polepszeniem sytuacji dla waszych rodzin. Będę współpracować z demokratami, republikanami, politykami niezależnymi, żeby pomóc mieszkańcom naszego stanu – pisze na swojej stronie internetowej senator Catherine Cortez Masto, demokratka z Nevady.
Prywatnie demokraci przyznają, że nie idzie im dobrze, a część zastoju na Kapitolu wynika z wewnętrznych podziałów w ich własnej partii. Dwoje demokratycznych senatorów: Joe Manchin z Wirginii Zachodniej i Kyrsten Sinema z Arizony sprzeciwiło się kluczowym założeniom agendy Bidena. Prezydent ostatnio podkreślił na spotkaniu z wyborcami, że potrzebuje właśnie głosów dwójki senatorów, żeby zrealizować swoje założenia oraz obietnice wyborcze.