14 kwietnia weszło w życie unijne rozporządzenie, które upraszcza korzystanie z funduszy na sfinansowanie pobytu uchodźców z Ukrainy. To odpowiedź na postulaty Polski, która twierdziła, że zbyt skomplikowane są procedury przekazywania środków z budżetu UE na ten cel. Nowe przepisy zakładają, że 40 euro tygodniowo na uchodźcę (niezależnie od tego, czy przebywa w kraju pełen tydzień czy tylko kilka dni) może być wypłacane jako zaliczka. Te pieniądze mogą być wypłacane przez okres maksimum 13 tygodni. Jeśliby założyć, że w Polsce przez te 13 tygodni będzie milion ukraińskich uchodźców, to w łatwy sposób rząd może sięgnąć do 520 mln euro, jeśli byłyby to 2 miliony – kwota uległaby podwojeniu do 1 mld 40 mln euro.

Uproszczone zasady dotyczą niewykorzystanych środków z polityki spójności z budżetu UE na lata 2014–2020. Polska jest jej największym beneficjentem. We wspomnianym okresie dostała ponad 80 mld euro. Jakaś niewielka kwota jest niewykorzystana, ale ile dokładnie, nie wiadomo, bo Polska nie przekazała takich danych do Komisji Europejskiej. Gdyby była to większa kwota niż zsumowane zaliczkowe płatności w wysokości 40 euro na tydzień, to resztę także można przeznaczyć na uchodźców.

Czytaj więcej

Pomoc dla uchodźców z Ukrainy. MSZ: Potrzebujemy większego wsparcia UE

To pierwsza szuflada, z której można finansować pomoc uchodźcom. Kolejna możliwość to React-EU, czyli część unijnego funduszu odbudowy gospodarki po pandemii. Zapadła decyzja, żeby także te pieniądze mogły zostać przeznaczone na opłacenie infrastruktury, mieszkań, zatrudnienia, edukacji, opieki zdrowotnej i opieki nad dziećmi dla uchodźców. Transza dla Polski na 2021 r. wynosiła 1,6 mld euro, z tego 1,2 mld euro nie zostało zaprogramowane, czyli można je wydać na uchodźców. Z transzy na 2022 r. nie zaprogramowano jeszcze 183 mln euro i ta kwota też może pójść w całości na uchodźców. Ułatwiono także korzystanie z tych pieniędzy. Normalnie w React-EU zaliczki wynoszą 11 proc., w nowych zasadach kraje takie jak Polska mogą natychmiast uzyskać 45 proc. środków bez konieczności przedstawiania jakichkolwiek dokumentów. Faktury będą potrzebne potem do prawidłowego rozliczenia pieniędzy. Mamy też dostęp do pieniędzy z funduszy przeznaczonych na migrację. To 400 mln euro dla całej UE. Wreszcie KE umożliwiła finansowanie uchodźców z polityki spójności na lata 2021–2027, z której Polska dostała 72 mld euro.

Polska skarży się, że dostępne pieniądze to nie nowe środki, tylko wcześniej dostępne fundusze przekierowane na nowe cele. Oraz że ich wykorzystanie w tak trudnej sytuacji nie powinno się wiązać z uciążliwymi procedurami. Na to drugie zażalenie Bruksela częściowo odpowiedziała, ułatwiając możliwość pobierania zaliczek. Argument, że pieniądze na uchodźców muszą być zabierane z funduszy przeznaczonych już w Polsce na inny cel, też nie do końca jest zgodny z prawdą. Bo np. niewykorzystane fundusze z polityki spójności na lata 2014–2020 Polska by straciła. KE na razie nie proponuje nowych pieniędzy na uchodźców. Nie zgadzają się na to państwa członkowskie. W rozmowach z dyplomatami w Brukseli słyszymy kilka argumentów. Przede wszystkim Polska mogłaby poprosić o rozmieszczenie uchodźców w innych państwach, które musiałyby wtedy ponosić bezpośrednie koszty. Nie robi tego jednak z przyczyn politycznych: obawia się precedensu na przyszłość. Drugi argument jest taki, że jesteśmy na początku okresu budżetowego z ogromnymi środkami dla całej UE blisko 1,9 bln euro. Płatnicy do budżetu żądają, żeby najpierw znaleźć środki w dostępnych liniach budżetowych. Jeśli ich zabraknie, będzie można zacząć rozmowę o dodatkowych funduszach. Poza tym, jak wskazują nasi rozmówcy, Polska nie jest biednym krajem, na członkostwie w UE zyskała ogromne pieniądze i przez najbliższe lata dalej będzie największym beneficjentem polityki spójności.