Zapowiedź kanclerza Olafa Scholza przeznaczenia 100 mld euro na przezbrojenie Bundeswehry nastąpiła w chwili apogeum szoku, jaki wywołała w Niemczech rosyjska agresja na Ukrainę. Z pierwszych sondaży wynika, że dwie trzecie obywateli popiera propozycję rządu. Jedna czwarta ją odrzuca. Przed wojną w Ukrainie przeważały nastroje pacyfistyczne. To się obecnie zmieniło. Ale na jak długo?
Projekt utworzenia specjalnego 100-mld funduszu musi zostać dokładnie opracowany i w formie propozycji ustawowych trafić do Bundestagu. Potrwa to miesiące i zapał w realizacji epokowej zmiany w podejściu do zagadnień obrony może nieco opaść.
– Będą niewątpliwie opory, ale można mieć nadzieję, że wspólne stanowisko partnerów koalicji rządowej daje gwarancję realizacji projektu – mówi „Rzeczpospolitej” prof. Thomas Pogundtke, politolog z Uniwersytetu im. Heinricha Heinego w Düsseldorfie. Dodatkową gwarancją jest mocne wsparcie opozycji CDU/CSU.
– Gdyby miało się okazać, że kanclerz Scholz nie będzie w stanie przeforsować projektu w Bundestagu, zgłaszamy gotowość utworzenia nowej koalicji rządowej – tłumaczy „Rz” jeden z wpływowych posłów CDU w Bundestagu.
„Spiegel” zwraca uwagę, że już teraz w środowisku Zielonych, ale i SPD nie brak przeciwników tak drastycznego podwyższenia wydatków na obronę. W dodatku nie milkną tzw. Putinversteher (rozumiejący Putina) jak premier Saksonii Michael Kretschmer (CDU), który ostentacyjnie nie nazywa wojny w Ukrainie po imieniu. Jak tłumaczy, konieczny jest „odpowiedni dobór słów wobec Rosji”, aby „umożliwić wyjście wszystkim zaangażowanym w tę straszną sytuację”. Z kolei bezpartyjny burmistrz Lubmina w Meklemburgii, gdzie znajdują się końcowe stacje obu gazociągów bałtyckich, odmawia przyjęcia uchodźców z Ukrainy, tłumacząc to „względami bezpieczeństwa” urządzeń gazowych.