Decyzję w sprawie postawienia Emila Wąsacza, byłego ministra skarbu w rządzie Jerzego Buzka, przed Trybunałem Stanu podjęto 11 lat temu. Za wnioskiem był niemal cały Sejm, a przeciw zagłosowali tylko pojedynczy posłowie PO. Mimo upływu lat proces w praktyce nie ruszył. Zmienić chce to PiS. Partia wybrała właśnie oskarżyciela z ramienia Sejmu. Została nim posłanka PiS Halina Szydełko.
Właśnie z powodu problemów z wyborem oskarżyciela proces rozpoczął się tylko formalnie. W 2005 roku oskarżycielami zostali Edward Ośko z LPR i Jan Bury z PSL. Jednak w 2007 roku kadencja Sejmu została skrócona i trzeba było wybrać nowych oskarżycieli.
W 2008 roku zgłosili się Andrzej Dera z PiS oraz Jan Widacki z Lewicy i Demokratów, ale ten drugi się wycofał. Sejm zmienił prawo, uznając, że wystarczy tylko jeden oskarżyciel, jednak jednocześnie podwyższył wymogi wobec niego. W efekcie Dera nie mógł być już oskarżycielem. W 2012 roku miał nim zostać Jerzy Kozdroń z PO, ale objął posadę wiceministra sprawiedliwości.
– Jakoś pechowo w przeszłości było tak, że oskarżyciele albo zostawali ministrami, albo odchodzili z Sejmu – mówi Iwona Arent z PiS, szefowa Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej, zajmującej się postępowaniami przed Trybunałem Stanu.
Jednak posłowie też specjalnie nie palili się do roli oskarżyciela z powodu złożoności sprawy.