François Fillon, wieloletni premier za prezydentury Nicolasa Sarkozy'ego, jest na trzeciej pozycji, ale poparcie dla niego szybko rośnie. Od ostatniego sondażu BVA zyskał 7 pkt proc. i ma już ich 18 proc. Wciąż wyprzedzają go sam Sarkozy (29 proc.) i Juppé (37 proc.), ale niespodziewana zmiana w sondażach może mieć poważne konsekwencje dla Francji i Europy.
– Juppé to kandydat odnowy, który może wywołać entuzjazm wyborców. Miałby największe szanse na pokonanie w wyborach prezydenckich Le Pen. Jeśli jednak jego liberalny elektorat się podzieli, to sprzyja to szansom Sarkozy'ego – mówi „Rz" Edouard Lecerf, dyrektor instytutu analiz opinii publicznej Kantar.
W prawyborach może wziąć udział każdy, kto zadeklaruje, że „są mu bliskie wartości prawicy i centrum", oraz wpłaci 2 euro. Sarkozy ma jednak nadzieję, że zmobilizują się głównie działacze partii, których zasadniczo ma pod kontrolą. Sami wyborcy prawicy, właśnie zniechęceni rywalizacją Fillona z Juppé, pozostaną zaś w domu.
To założenie tym bardziej prawdopodobne, że udział w wyborach zgłosił Emmanuel Macron, były minister gospodarki u François Hollande'a, który także uważa się za liberała i zwolennika reform rynkowych. I on odbierze więc głównie głosy Juppé, a w znacznie mniejszym stopniu Sarkozy'emu.
Po zwycięstwie Brexitu oraz Donalda Trumpa francuscy ankieterzy zastanawiają się, czy i we Francji to, co „wydaje się niemożliwe" – zdobycie przez Le Pen Pałacu Elizejskiego – nie stanie się faktem.