Rosjanie, którzy chcieli zabić premiera Czarnogóry

Prokuratura Czarnogóry opublikowała nazwiska zamachowców.

Aktualizacja: 20.11.2016 12:40 Publikacja: 20.11.2016 12:03

Jeden z przywóców zamachu Aleksandar Sidżelicz (z prawej) w Donbasie.

Jeden z przywóców zamachu Aleksandar Sidżelicz (z prawej) w Donbasie.

Foto: www.youtube.com

Na czele spisku stali Eduard Szirokow i Władimir Popow. Jednak czarnogórski prokurator Milivije Kanticz nie podał żadnych szczegółów, nie wiadomo więc kim oni są.

Muszą to być jednak ludzie bardzo wpływowi, gdyż dysponowali setkami tysięcy euro i siatką wspólników od Moskwy po Belgrad, Kosowo i Podgoricę.

Zamach miał być częścią przewrotu szykowanego w Podgoricy 16 października, w dniu wyborów parlamentarnych. O zwycięstwo walczyły oligarchiczna i skorumpowana partia premiera Milo Dukanovicia, która prowadzi kraj do NATO i przeciwna temu opozycja, w znacznej części prorosyjska. Głosowanie wygrała partia premiera, ale nie zdobyła większości w parlamencie.

Spiskowcy chcieli wieczorem w dniu glosowania wywołać rozruchy w Podgoricy, a potem – gdy tłumy podeszłyby do gmachu parlamentu – ostrzelać je przez snajperów, by sprowokować do ataku na gmachy rządowe. Jednocześnie premier miał zostać zastrzelony przez snajpera.

Za przygotowywanie spisku władze Czarnogóry i sąsiedniej Serbii aresztowały 21-23 osoby. Liczba zatrzymanych nie do końca jest jasna, dodatkowo jeszcze poszukiwanych jest trzech uczestników znajdujących się poza granicami Serbii. Wszyscy byli obywatelami Serbii i Rosji.

26 października do Belgradu przyjechał szef rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa i jeden z najbliższych współpracowników prezydenta Putina, generał Nikołaj Patruszew. Według nieoficjalnych informacji wynegocjował on z Serbami deportowanie zatrzymanych Rosjan, wcześniej jednak przepraszał za „działania niezależnej grupy, z którą Kreml nie ma nic wspólnego". Po kilku dniach informacjom o deportacji zaprzeczył sam Kreml oraz serbski minister spraw wewnętrznych.

Ale 6 listopada prokurator Kanticz powiedział, że zabójstwo premiera szykowała „zorganizowana grupa nacjonalistów z Rosji". Jednak w sobotę Władimir Basmanow - lider zdelegalizowanego w Rosji nacjonalistycznego „Ruchu przeciw nielegalnej emigracji" - powiedział" „Nie, to nie są nasi ludzie, raczej to nasi przeciwnicy".

Zdaniem Basmanowa „Szirokow i Popow mają związki z tymi, którzy brali udział w walkach w Donbasie" po stronie separatystów Doniecka i Ługańska.

Według śledczych z Serbii i Czarnogóry głównymi wspólnikami Rosjan („którzy sprawowali ogólny nadzór") był były dowódca Żandarmerii (oddziału specjalnego) serbskiego ministerstwa spraw wewnętrznych Bratislaw Dikicz (pseudonim „Bato") oraz mieszkający w Moskwie lider radykalnego ugrupowania „Serbskie wilki" Aleksandar Sindżelicz. Obaj Serbowie są przyjaciółmi od czasu gdy „Bato" dowodził tłumieniem buntu w więzieniu w Niszu, który zorganizował właśnie siedzący tam Sindżelić. Później jednak dowódca Żandarmerii został zdymisjonowany za związki ze zorganizowaną przestępczością. Sindżelicz zaś organizował oddziały serbskich ochotników do walki w Donbasie po stronie separatystów – w sumie było tam około 250 Serbów.

Były żandarm i nacjonalista dostali 26 września od Rosjan 200 tysięcy euro na zakup broni, amunicji i mundurów. Zdradził ich właśnie jeden z dostawców z Kosowa, któremu dali pieniądze na kupno 50 automatów, amunicji i mundurów policyjnych.

Jednocześnie jednak „bardzo silna zagraniczna służba specjalna" namierzyła trzy specjalne telefony (o bardzo wysokim stopniu ochrony), którymi posługiwali się spiskowcy w Moskwie i Belgradzie. Trzeci telefon miał dostać opozycyjny czarnogórski polityk, wyznaczony na dowódcę ataku na siedzibę parlamentu w Podgoricy, ale jego nazwiska nie ujawniono.

Jednak eksperci wskazują, że odcinanie się Moskwy od spiskowców nie brzmi zbyt wiarygodnie, gdyż przygotowania do zamachu odbywały się na tle bardzo aktywnej rosyjskiej polityki na Bałkanach. Od wiosny działacze rządzącej „Jedinoj Rossiji" bardzo często spotykają się z politykami z Czarnogóry. W marcu (gdy w Moskwie akurat był „Bato") partia Putina podpisała z opozycjonistami z Podgoricy deklarację o utworzeniu na Bałkanach „przestrzeni suwerennych, neutralnych państw przy udziale Serbii, Czarnogóry, Macedonii, Bośni i Hercegowiny".

Jednocześnie w Belgradzie otworzył swoje biuro Rosyjski Instytut Studiów Strategicznych (RISI), silnie związany z rosyjskim wywiadem. Po nieudanym puczu w Podgoricy prezydent Putin 2 listopada zdymisjonował szefa RISI, generała-lejtnanta Leonida Reszetnikowa (w wywiadzie radzieckim i rosyjskim pracował od 1976 do 2009). W Moskwie nazywany był przez dziennikarzy „gubernatorem Bałkanów" ze względu na swą znajomość regionu i zainteresowanie nim.

Jego miejsce od stycznia zajmie Michaił Fradkowa, były rosyjski premier i były szef rosyjskiego wywiadu zagranicznego SWR.

Na czele spisku stali Eduard Szirokow i Władimir Popow. Jednak czarnogórski prokurator Milivije Kanticz nie podał żadnych szczegółów, nie wiadomo więc kim oni są.

Muszą to być jednak ludzie bardzo wpływowi, gdyż dysponowali setkami tysięcy euro i siatką wspólników od Moskwy po Belgrad, Kosowo i Podgoricę.

Pozostało 93% artykułu
Polityka
Biden zatwierdził memorandum bezpieczeństwa dla administracji Trumpa. Chodzi o Rosję i konkurentów USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Podcast „Rzecz w tym”: Czy przekręt z wyborami w Rumunii da się powtórzyć w Polsce?
Polityka
Niemcy: Dziś zaczyna się upadek rządu Olafa Scholza
Polityka
Syria ma tymczasowego premiera. Izrael przyznaje, że wtargnął na jej terytorium
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Polityka
Były minister obrony Korei Płd. próbował popełnić samobójstwo