- Większość członków partii, a wraz z nimi wielu jej czołowych przedstawicieli, opowiedziało się za coraz bardziej radykalnym kursem - tłumaczył Meuthen w rozmowie z Tagesschau. Według niego istnieje ryzyko, że w takim tempie ugrupowanie może znaleźć się w „całkowitej izolacji”.
Zdaniem byłego współprzewodniczącego, który zrezygnował ze stanowiska i całkiem odszedł z partii, „demokratyczne fundamenty” AfD nie są solidne. - Serce partii bije dziś bardzo daleko na prawo i stale w podwyższonym tempie – powiedział Meuthen. - Widzę tam całkiem wyraźne echa totalitaryzmu - dodał.
Ekonomista, uważany w szeregach partii za stosunkowo umiarkowanego, już w zeszłym roku zapowiedział odejście z kierownictwa AfD. Jednak grudniowy kongres wyborczy ugrupowania został odwołany z powodu pandemii Covid-19.
Czytaj więcej
Nowy szef opozycji ma związane ręce zarówno w krytyce rządu, jak i byłej kanclerz, która czyniła wszystko, aby wypchnąć go z polityki.
Mimo odejścia z AfD Joerg Meuthen planuje pozostać niezależnym posłem do Parlamentu Europejskiego.
W reakcji na decyzję Meuthena swój akces do AfD zgłosiła Erika Steinbach. W piątek wieczorem najpierw poinformowała o tym na Twitterze, a potem potwierdziła w rozmowie z magazynem „Der Spiegel”. Była przewodnicząca Związku Wypędzonych nazwała rezygnację współprzewodniczącego AfD „celowo destrukcyjną” i „policzkiem” wymierzonym zwolennikom partii. W jej ocenie program skrajnie prawicowej partii jest „głęboko mieszczański”, a „ekstremistyczne i antykonstytucyjne dążenia” nie mają w AfD miejsca.
Portal Deutsche Welle zauważa, że obecnie Steinbach kieruje powiązaną z AfD Fundacją Desiderius Erasmus, a z chadeckiej CDU wystąpiła w 2017 roku.
Roczny dostęp do treści rp.pl za pół ceny