„Gigantyczny krok wstecz dla Gruzji. Ludzie, którzy na tym zyskują, znajdują się jedynie na Kremlu i wokół pana Bidziny Iwaniszwilego" – napisał na Twitterze były dowódca sił lądowych USA w Europie gen. Ben Hodges na wieść o policyjnym szturmie na siedzibę gruzińskiej opozycji.
Iwaniszwili to miliarder i założyciel rządzącego Gruzińskiego Marzenia. Aresztowany Melia stoi zaś na czele partii założonej przez byłego prezydenta Micheila Saakaszwilego, przebywającego na emigracji. Wtorkowe zatrzymanie przyjęto jak zaoczny pojedynek tych polityków.
Policjanci dostali się do środka, forsując barykady z mebli ustawione w drzwiach wejściowych oraz na piętrach. Znajdujący się w środku członkowie i zwolennicy Zjednoczonego Ruchu Narodowego nie stawiali oporu, policja użyła jednak gazu łzawiącego. W rezultacie kilka osób trafiło do szpitala z powodu zatrucia. Samego Melię aresztowano w jego gabinecie, po rozbiciu drzwi i ostatniej barykady. Przed budynkiem policja aresztowała co najmniej 20 osób, które przybiegły na wieść o ataku i zaczęły protestować.
Dzień wcześniej gruziński parlament – w którym zasiadają tylko przedstawiciele rządzącego Gruzińskiego Marzenia – zaaprobował nowy rząd Irakliego Garibaszwilego. W obradach nie uczestniczyli przedstawiciele partii opozycyjnych, gdyż uważają, że ostatnie wybory zostały sfałszowane przez władze.
Poprzedni premier Georgi Gacharia podał się do dymisji w ubiegłym tygodniu, nie chcąc wydać rozkazu ataku na siedzibę opozycji. – Kategorycznie odrzucamy jakiekolwiek rozmowy o przedterminowych wyborach – mówił w poniedziałek Garibaszwili przy aplauzie deputowanych. Samego Nikanora Melię nazwał „zwykłym kryminalistą". – I nam jeszcze mówią, że nie powinniśmy go ruszać z powodu tego prawdopodobnego przestępstwa, mam na myśli próbę szturmu parlamentu i obalenia władzy siłą – skarżył się nowy premier.