- W 1992 roku pani profesor Jadwiga Staniszkis mówiła, że bracia Kaczyńscy to zdolni ludzie, ale już są tak całkowicie na politycznym marginesie, że przechodzą na polityczną emeryturę. Później Paweł Poncyljusz (...) wysyłał prezesa Kaczyńskiego do Sulejówka. Z kolei inny, były już prominentny polityk PiS-u, Ludwik Dorn, mówił: "Jarosław, ty już powinieneś odejść, teraz czas na mnie" - wyliczał Suski w rozmowie z Gazetą Polską, w wywiadzie, który ukaże się w środowym wydaniu.
Minister dodał, że nie weźmie udziału w walce o przywództwo w Prawie i Sprawiedliwości. - Uczestniczę w polityce już od wielu lat i widziałem kilka osób, które usiłowały przejmować władzę. Nigdy się to nie udało, ale skutki rozbijania prawicy bywały fatalne - tłumaczył. Obecnie to nic innego jak przysłowiowe wróżenie z fusów, raczej bezpodstawne życzenia opozycji, niż fakty - zastrzegł.
Zdaniem Suskiego "dzielenie głosów prawicy to jest działanie na rzecz opozycji totalnej". - I dlatego prawica powinna pójść zjednoczona do wyborów pod wspólnym szyldem - ocenił. Dodał, że przeciwko PiS jest cała opozycja, w tym Kukiz'15. - Nawet Paweł Kukiz, który niby deklaruje, że jest bardzo prawicowy, że nie lubi Platformy, to w kluczowych głosowaniach staje w jednym szeregu z PO - wskazał Marek Suski w rozmowie z "Gazetą Polską".