Kwestia aborcji trafiła do Sądu Najwyższego z powodu prawa zatwierdzonego w 2018 r. w Missisipi, które zabrania usuwania ciąży po 15. tygodniu, z wyjątkiem sytuacji stanowiących zagrożenie dla zdrowia oraz niedorozwoju płodu. Zwolennicy takiego rozwiązania argumentują, że reguluje ono „niehumanitarne działania", bo – ich zdaniem – płód jest w stanie odczuwać ból po 15. tygodniu ciąży.
Środowiska walczące o dostęp do aborcji postrzegają tę sprawę jako bezpośrednie zagrożenie dla historycznej decyzji Sądu Najwyższego z 1973 r. w tzw. sprawie Roe v. Wade. Ustanowiła ona w USA prawo do usuwania ciąży do momentu, w którym płód jest w stanie przetrwać poza łonem matki – przy obecnym postępie medycznym jest to około 23.–24. tygodnia ciąży.
Rozważania nad dostępem do aborcji podejmuje sąd, w którym sześciu na dziewięciu członków to sędziowie konserwatywni. Trójka z nich została nominowana przez Donalda Trumpa, który mówił, że wybiera sędziów, którzy są chętni do podważenia decyzji z 1973 r.
Czytaj więcej
Gubernator Arkansas, Asa Hutchison, podpisał ustawę zaostrzającą przepisy aborcyjne w tym stanie - informuje NBC News.
Jest kilka scenariuszy, które mogą wypłynąć z obecnej debaty w Sądzie Najwyższym. Sędziowie mogą zupełnie podważyć decyzję z 1973 r., pozwalając poszczególnym stanom na wprowadzanie swoich własnych praw. – Jeżeli Roe zostanie podważone, prawie połowa stanów mocno ograniczy dostęp do aborcji albo nawet zakaże jej zupełnie – mówi Nancy Northup, prezes Center for Reproductive Rights, wypowiadając obawy środowisk walczących o prawo do aborcji.