USA, NATO i Ukraina od kilkunastu dni alarmują, że Rosja, która zgromadziła w pobliżu granic Ukrainy blisko 100 tysięcy żołnierzy, może przygotowywać agresję militarną przeciwko swojemu sąsiadowi. Według ukraińskiego wywiadu do takiej agresji mogłoby dojść pod koniec stycznia lub na początku lutego 2022 roku.
Rosja jest pokojowym krajem, który chce utrzymywać dobre relacje ze swoimi sąsiadami
Rosja konsekwentnie odrzuca te oskarżenia i odpowiada, że to USA i Ukraina doprowadzają do wzrostu napięcia w regionie. Moskwa zarzuca m.in. ukraińskiej armii łamanie reguł zawieszenia broni w Donbasie (gdzie od 2014 roku siły zbrojne Ukrainy zmagają się z prorosyjskimi separatystami, którzy mają być nieformalnie wspierani przez Moskwę).
Teraz rzecznik Kremla, Dmitrij Pieskow, w rozmowie z TASS stwierdził, że "oskarżenia, iż Rosja planuje kogokolwiek atakować i krytykowanie jej za agresywne zachowania są absolutnie bezpodstawne i błędne". Wcześniej prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenski wezwał prezydenta Rosji, Władimira Putina, by ten "publicznie stwierdził", że Rosja nie planuje atakować Ukrainy.
Czytaj więcej
Prezydent Putin jest coraz bardziej zdesperowany, by podporządkować sobie Kijów. Jest mało prawdopodobne, aby Ameryka bezpośrednio zaangażowała się w obronę Ukrainy przed inwazją.