Jesienią ma zapaść wyrok na dwóch byłych ministerialnych urzędników, którzy mieli stworzyć spółki wykorzystane do oszustw na VAT. Bulwersującą sprawę ujawniła trzy lata temu „Rzeczpospolita". Okazuje się, że prokuratura powróciła do weryfikacji zeznań Krzysztofa B., jednego z byłych dyrektorów w resorcie, który zeznał, że środki na rozkręcenie interesu miał im dać Jan L., szara eminencja warszawskiego półświatka. W głównym śledztwie prowadzonym w prokuraturze w Szczecinie początkowo nie dano temu wiary – przesłuchiwany Jan L. zaprzeczył zeznaniom B. Jednak jak się dowiedzieliśmy, prokuratura raz jeszcze podjęła ten wątek do zbadania.
Od kradzieży aut po SKOK
Żeby zrozumieć rangę tego zeznania, trzeba poznać sylwetkę Jana L. W środowisku służb krążą o nim legendy. Uznawany za niezwykle wpływowego człowieka struktur przestępczych od czasów PRL o międzynarodowych powiązaniach w niebywały sposób od lat wymykał się kłopotom. Z akt Instytutu Pamięci Narodowej, które poznała „Rz", wynika, że pod koniec lat 80. Jan L. był jednym z głównych organizatorów kradzieży samochodów w Austrii i przemytu ich do Polski. Trafiały do sprzedaży na sfałszowanych dokumentach, m.in. fakturach ze sprzedaży ich przez Polmozbyt. Jana L. poszukiwał Interpol na wniosek Austrii także za przemyt narkotyków z Brazylii do Europy o wartości 35 tys. dolarów w 1987 r. (686 gramów).
Czytaj więcej
Jeden z najbliższych współpracowników Mariana Banasia z czasów jego pracy w Ministerstwie Finansów miał kierować mafią VAT-owską. Pod takim zarzutem siedzi w areszcie.
Jan L. został aresztowany w styczniu 1989 r. Z akt WUSW i ówczesnej prokuratury wojewódzkiej w Warszawie wynika, że L. – rocznik 1957 – urodził się w Gorlicach, z zawodu był ślusarzem spawaczem po zawodówce. W latach 80. mieszkał w Austrii, gdzie był trzykrotnie skazywany za kradzieże, posiadał paszport konsularny. Przyznał się do przerzutu kradzionych aut i tego, że korzystał z szeregu grup złodziejskich.
„Szajka złodziei dysponowała kurierami – były to osoby przebywające w Austrii na paszportach konsularnych. (...) Odbiorcy kradzionych samochodów wywodzą się ze środowiska przestępczego. Zawodowo trudnią się paserstwem (..)" – czytamy w notatce wydziału dochodzeniowo-śledczego i kryminalnego Komendy Głównej MO.