– Jeżeli kanclerz Merkel nie uda się znaleźć rozwiązania europejskiego, jestem zdecydowany sięgnąć po przygotowane już środki zabezpieczające przed napływem nieuprawnionych imigrantów – oświadczył Horst Seehofer, minister spraw wewnętrznych, na poniedziałkowej konferencji prasowej w Monachium. Chodzi o odsyłanie z niemieckiej granicy wszystkich starających się dostać do Niemiec imigrantów, którzy byli już wcześniej zarejestrowani w innym kraju UE lub też złożyli tam wnioski o azyl. Zdaniem Seehofera nie mają oni nic do szukania w Niemczech i powinni wrócić do kraju UE, z którego przybyli, a więc głównie do Włoch oraz Grecji.
Rzecz w tym, że na takie rozwiązanie nie chce się zgodzić kanclerz Angela Merkel i jej CDU.
Rozwiązanie ?dla całej Europy
Byłoby to zaprzeczeniem dotychczasowej polityki kanclerz, a zwłaszcza słynnej obietnicy „Wir schaffen das" (Poradzimy sobie), złożonej w chwili, gdy otwierała niemal trzy lata temu granice Niemiec dla wszystkich chętnych.
– Musimy znaleźć rozwiązanie europejskie – odpowiada kanclerz niezmiennie w ostatnich dniach. Wie doskonale, że ma małe szanse na najbliższym szczycie UE pod koniec tego miesiąca na przeforsowanie rozwiązania, które mogłoby skłonić ministra Seehofera do zarzucenia jego planów. W poniedziałek ostrzegła ministra, aby nie przekraczał swoich kompetencji.
Realizacja jego planu oznaczałaby, że Włochy czy Grecja, gdzie koczuje niemal ćwierć miliona imigrantów, nie mają szans na pozbycie się ich. Nikt ich nie chce i jeżeli zamknięte zostaną granice Niemiec, zmaleje nadzieja na relokację znacznej części z nich. Relokację, o którą starają się zresztą sami imigranci, udając się do Niemiec na własną rękę. Otrzymują tam wsparcie do czasu rozpatrzenia ich wniosków, bez względu na to, jaki jest ich status w kraju, z którego przybywają, a więc najczęściej z Grecji czy Włoch.