Katalończycy już nie chcą secesji

Pedro Sánchez rozpoczyna w środę rokowania z katalońskimi nacjonalistami o przyszłości prowincji w królestwie.

Aktualizacja: 14.09.2021 22:49 Publikacja: 14.09.2021 18:32

Katalończycy już nie chcą secesji

Foto: AFP

Swój przyjazd do Barcelony premier Hiszpanii ogłosił w poniedziałek w nocy w wywiadzie dla telewizji TVE. Po raz pierwszy od nielegalnego referendum w 2017 r. rysuje się możliwość przywrócenia pokoju w zbuntowanej prowincji. Lider socjalistycznej PSOE postawił jednak warunek.

– Nie będziemy rozmawiali o głosowaniu w Katalonii nad niepodległością. Jest to nie tylko niezgodne z hiszpańską konstytucją, ale doprowadzi to ponownego wybuchu napięcia. A ja angażuję się w pogodzenie Katalończyków i to przynosi efekty – oświadczył Sánchez.

Bezrobocie młodych

Mimo tak postawionych warunków na rozpoczęcie rokowań zgodził się przewodniczący katalońskiego rządu regionalnego Pere Aragonès. Secesjoniści nie mają już wiatru w żaglach. I muszą iść na kompromis.

– Nasz ruch nie jest na tyle silny, aby wybić się na niepodległość, choć wystarczająco silny, aby stworzyć dla Hiszpanii bardzo poważny problem – przyznał niedawno ojciec katalońskiego ruchu niepodległościowego Jordi Pujol, którego liczne afery korupcyjne zepchnęły jednak na margines życia politycznego.

Do 38 proc.

spadło poparcie dla oderwania się od Hiszpanii

Jednym z problemów nacjonalistów jest zmiana nastawienia opinii publicznej. Widać ją po opublikowanym w lipcu sondażu Uniwersytetu Autonomicznego w Barcelonie. W 2017 r. 44 proc. Katalończyków chciało niepodległości, a 48 proc. była jej przeciwna. Dziś jednak poparcie dla oderwania się od Hiszpanii spadło do 38 proc., podczas gdy udział lojalistów wzrósł do 53 proc. Szczególnie silna jest zmiana nastawienia osób w wieku 18–24 lat: tu udział zwolenników secesji załamał się w ciągu czterech lat o 20 pkt proc., z 56 do 36 proc.! Powodem jest kryzys gospodarczy i skok bezrobocia, który spotęgowała pandemia. Zamiast obiecanego raju niepodległej Katalonii efektem ruchu secesjonistycznego są coraz większe kłopoty prowincji. Bez pracy pozostaje 14 proc. osób w wieku produkcyjnym, ale znacznie więcej młodych. W chwili upadku frankistowskiej dyktatury w 1975 r. dochód narodowy Katalonii był o jedną czwartą większy od regionu Madrytu. Ale w 2018 r. stolica wybiła się na pierwsze miejsce i powiększa od tej pory swoją przewagę.

Reputacji secesjonistów nie służy też ujawniona niedawno przez hiszpański wywiad współpraca przewodniczącego rządu Katalonii z 2017 r. Carlesa Puigdemonta z Kremlem. Już wcześniej było wiadomo, że w chwili przeprowadzenia nielegalnego referendum w Barcelonie przebywała tajna jednostka rosyjskich służb specjalnych 29155. Madryt nie dostrzegł jednak żadnej jej aktywności. Teraz okazuje się, że już później, wiosną 2019 r., do Moskwy poleciał kilkakrotnie jeden z najbliższych współpracowników Puigdemonta Josep Lluís Alay. Spotykał się tam z wysokimi rangą oficerami rosyjskiego wywiadu. Po powrocie zainicjował ruch Demokratyczne Tsunami: blokadę katalońskich autostrad i lotniska w Barcelonie, drugiego najważniejszego w kraju. Z biznesmenem Aleksandrem Dmitrenką, którego żona jest Katalonką, opracowywał też plan budowy niezależnego od Madrytu systemu bankowego, telekomunikacyjnego i energetycznego. W ten sposób kataloński ruch wpisał się w starania Władimira Putina rozbicia kluczowych krajów Zachodu.

Vox może dojść do władzy

Porozumieniu służy też dynamika polityczna w Hiszpanii. W czerwcu Sánchez zgodził się na warunkową amnestię dla działaczy niepodległościowych skazanych nieraz na kilkanaście lat więzienia. Na wolność wyszedł w szczególności lider Republikańskiej Lewicy Katalonii (ERC) Oriol Junqueras. To ugrupowanie, które zdobyło w lutowych wyborach regionalnych najwięcej głosów. Co prawda opowiada się ono za niepodległością. Ale jest też o wiele bardziej pragmatyczne od Junts, partii Puigdemonta. Amnestia nie obejmuje jednak tego ostatniego, który zamiast stawić się przed hiszpańskim prokuratorem, zbiegł do Brukseli.

ERC i Junts, a także opowiadająca się za niepodległością radykalna Kandydatura Jedności Ludowej (CUP) uzyskały co prawda w wyborach regionalnych w lutym większość w parlamencie w Barcelonie, ale przy bardzo niskiej frekwencji. Jeśli następnym razem zniechęceni do idei oderwania się od Hiszpanii wyborcy ruszą się z domu i oddadzą głos na ogólnohiszpańskie ugrupowania, secesjoniści w ogóle nie będą mogli podjąć negocjacji z Madrytem. Z ich perspektywy lepiej podjąć je teraz.

Katalończycy muszą też uwzględniać nadchodzące wybory do Kortezów w Madrycie. Aragonès wie, że jeśli do władzy w Madrycie dojdzie Partia Ludowa (PP) w sojuszu z postfrankistowskim ugrupowaniem Vox, nie tylko nie będzie mowy o poszerzeniu autonomii, ale dotychczasowe uprawnienia Barcelony mogą zostać odebrane.

Sánchez twierdzi, że jest gotowy przynajmniej w jakimś stopniu spełnić 44 z 45 postulatów secesjonistów, wszystkie poza referendum niepodległościowym. Idea kompromisu polegałaby na poszerzeniu zakresu autonomii fiskalnej łącznie z ustaleniem górnego pułapu transferów Katalonii do budżetu centralnego. Umowa musiałaby jednak być uzgodniona z pozostałymi 16 wspólnotami autonomicznymi Hiszpanii, które z tego powodu mogłyby dużo stracić. Madryt byłby też gotowy uznać Katalończyków za odrębny naród, ale na poziomie kulturowym. Poszerzona byłaby autonomia prowincji w zakresie edukacji. Takie porozumienie musiałoby jednak zostać zatwierdzone w referendum przez wszystkich Hiszpanów.

Polityka
Korea Północna: Organizacja dziecięca przekazała armii wyrzutnie rakiet
Polityka
Indie: Szef rządu szuka winnych katastrofy
Polityka
Serbia odwraca się od Rosji
Polityka
Rocznica ujawnienia dokumentów USA przez Snowdena. Dziś jest sojusznikiem Putina
Polityka
600 tys. Francuzów protestuje przeciwko podniesieniu wieku emerytalnego
Polityka
Tajwan. Najważniejszy front Ameryki