– Chcemy, by przy wybieraniu eurodeputowanych Polska była jednym okręgiem wyborczym – tłumaczy Waldy Dzikowski, który opracowuje zmiany. Choć PSL wstępnie już te propozycje skrytykowało, Dzikowski uważa, że w sprawie zmian w ordynacji z ludowcami uda się porozumieć.
– Może premier Pawlak i grupa najbliższych mu polityków z rządu są skłonni na ten temat rozmawiać, ale parlamentarzyści ten pomysł odrzucają – mówi nam jeden z ludowców.
Stanisław Żelichowski, szef Klubu PSL, już zapowiada, że ludowcy opracują własny projekt ordynacji do PE. – Zleciliśmy w tej sprawie analizy. Chcemy podzielić Polskę na co najmniej pięć, sześć okręgów – mówi. Zapowiada też, że będzie namawiał Waldemara Pawlaka, by do propozycji PO podchodził ostrożnie. Krytykuje je również Jarosław Kalinowski, wicemarszałek Sejmu. Czesław Siekierski, jedyny dziś europoseł PSL, szacuje, że w najbliższych wyborach do PE ludowcy są w stanie zdobyć nawet sześć, siedem mandatów. Przy propozycjach PO taki wynik jest niewiadomą. – Jeśli zgodzimy się na propozycję PO, by w wyborach wystartować we wspólnym bloku, to trzeba pamiętać, że nie musi do niego dojść w kolejnych wyborach. A jeśli raz się wypada, to już nie ma powrotu. My tymczasem powinniśmy patrzeć długofalowo – zaznacza Siekierski.
Ludowcy liczą na 7 mandatów. Zmiana ordynacji może utrudnić ich zdobycie
– Rozumiem, że przez wzgląd na dobrą współpracę koalicyjną przy tego typu kłopotliwych dla nas propozycjach Pawlak przyjmuje miękką postawę, ale nie możemy się zgadzać na propozycje, które są dla nas niekorzystne – słyszymy od jednego z posłów. Zwraca on przy tym uwagę, że sprawa ordynacji europejskiej nie jest pierwszym takim przypadkiem. Wcześniej PSL zostało bowiem tak samo zaskoczone choćby sprawą wprowadzenia podatku liniowego czy likwidacji tzw. podatku Belki. U ludowców zaczyna to budzić irytację. – Powinniśmy się temu ostrzej przeciwstawić. Rozmawiać zawsze można o wszystkim, ale nie można przy tym ulegać – uważają.