– Nie będziemy marnować kolejnych 50 lat – wołał turecki przywódca podczas parady wojskowej w Nikozji, w tej części podzielonego miasta, którą kontrolują władze nieuznawanej Tureckiej Republiki Cypru Północnego.
Międzynarodowa społeczność uznaje grecką Republikę Cypru, której terytorium obejmuje większość wyspy. Erdogan zaś przyjechał do tureckiej części świętować 47. rocznicę lądowania na Cyprze tureckiej armii. Żołnierze mieli się przeciwstawić puczowi inspirowanemu przez rządzących w Atenach „czarnych pułkowników", mającemu przyłączyć wyspę do Grecji, a pozostali na niej prawie pół wieku. Obecnie na Cyprze stacjonuje ponad 30 tys. tureckich żołnierzy.
– Żaden postęp nie zostanie dokonany w negocjacjach, jeśli nie zostanie uznane, że są dwa ludy i dwa państwa (na Cyprze) posiadające równy status – mówił Erdogan w tureckiej części Nikozji.
Od wybuchu konfliktu grecko-tureckiego w 1974 r. trwają bezowocne negocjacje w sprawie jakiejś formy ponownego połączenia wyspy, przedzielonej obecnie granicą. Bardzo powoli dojrzewał kompromis, którego podstawą byłoby utworzenie konfederacji. Ale swoim wystąpieniem Erdogan zniszczył mozolnie budowane porozumienie.
Wcześniej jednak, w październiku 2020 r., w tureckiej części wyspy prezydenckie wybory wygrał Ersin Tatar z konserwatywnej Partii Jedności Narodowej, ale przewagą jedynie 4 tys. głosów. – Turecka ambasada była jego sztabem wyborczym – powiedział dziennikarzom cypryjski prawnik Mine Atli, który zbierał informacje o fałszerstwach wyborczych. Tatar od razu zaczął prowadzić politykę w zgodzie z Erdoganem. Na wyspie bowiem co najmniej połowa Turków odnosi się niechętnie do tureckiego lidera, bojąc się, że w końcu doprowadzi do jej przyłączenia do Turcji. Wielu oponentów Erdogana i Tatara w ciągu ostatniego pół roku uzyskało obywatelstwo greckiej Republiki Cypru i opuściło jej turecką część. Na ich miejsce napływają jednak osadnicy z głębi Turcji, zmieniając demografię tej części wyspy i jej preferencje polityczne.