Rz: Premier Jarosław Kaczyński panią szantażował?
Julia Pitera: Nazwijmy to naciskiem. Sytuacja miała miejsce, gdy byłam warszawską radną. Jarosław Kaczyński zadzwonił do mnie i powiedział, że jeżeli poprę absolutorium dla ówczesnego prezydenta stolicy Lecha Kaczyńskiego, wówczas zostanie wycofana apelacja w sprawie procesu dotyczącego mojego mieszkania. Chodzi o tzw. aferę mieszkaniową, czyli rzekome nieprawidłowości przy budowie i wykupie mojego mieszkania, którymi próbowała mnie z zemsty obciążyć grupa związana z układem warszawskim. Proces wygrałam, ale została złożona apelacja do sądu przez miasto stołeczne Warszawa. Premier mówił mi wówczas, że nikt o tej apelacji nie wiedział, ale to przecież prezydent stolicy daje osobiście upoważnienia prawnikom w takich sprawach.
Co pani odpowiedziała Jarosławowi Kaczyńskiemu?
Nic. Zatkało mnie. Tak że nie byłam w stanie odpowiedzieć słowa, więc Jarosław Kaczyński się pożegnał i to był ostatni kontakt, jaki od tamtej pory mieliśmy. Na tej sesji rady miasta, gdy miało się odbyć głosowanie, okazało się, że wszyscy spoglądają na mnie podejrzliwie i z ironią. Kolega zapytał, czy mnie „złamali”. Miałam zamiar wstrzymać się od głosu, ale w takiej sytuacji musiałam ratować godność i głosowałam przeciw.
Ale premier mówi, że prosił o to, aby pani głosowała przeciw sojuszowi PO – SLD w Radzie Warszawy. Premier kłamie?