– Nie mogę odpowiedzieć, bo obowiązuje mnie tajemnica służbowa – takie zdanie najczęściej pada z ust świadków na jawnych przesłuchaniach komisji śledczych.
Mówić zaczynają dopiero na posiedzeniach tajnych, po zwolnieniu z tajemnicy. Zdaniem posłów prace komisji śledczych tracą przez to sens. Ale już jesienią opinia publiczna może poznać m.in. kulisy konfliktu prokurator Elżbiety Janickiej z jej przełożoną Marzeną Kowalską czy tzw. buntu śledczych z warszawskiej Prokuratury Okręgowej. Szef komisji ds. nacisków na służby podjął decyzję o odtajnieniu protokołów z niejawnych posiedzeń. W stenogramach – o czym pisała „Rz” – padają m.in. stwierdzenia o naciskach politycznych.
Sprawa odtajnienia zeznań świadków od tygodni budziła kontrowersje. Jak wynika z informacji „Rz”, Andrzej Czuma podjął ostateczną decyzję na podstawie kilku ekspertyz.
„Rz” dotarła do tych dokumentów. Cztery opinie pochodzą jeszcze z czasów komisji rywinowskiej. Wynika z nich, że komisje mogą uchylać klauzule poufności z protokołów. Tyle że w 2005 r. zmieniono ustawę o komisjach śledczych, do czego odwołuje się najnowsza ekspertyza Biura Analiz Sejmowych. Wynika z niej, że nikt nie może odtajnić stenogramów z zeznań świadków zwolnionych z tajemnicy. Ale, jak czytamy, „protokół z klauzulą »zastrzeżone« podlega ochronie przez 2 lata, chyba że przewodniczący komisji określi krótszy okres ochronny”.
Czuma nie ma wątpliwości, że może zatem zgodnie z prawem odtajnić większość stenogramów. Innego zdania od początku jest minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski, który wydał wcześniej opinię, że po uchyleniu tajemnicy przesłuchania mogą być tylko niejawne. – Ale nie mam władczych uprawnień wobec komisji. Może ona sama interpretować przepisy, choć musi uważać, by ich nie naruszyć – ostrzegał na początku czerwca w „Rz”.