Koniec wczasów w stylu Gierka

Rząd pozbywa się ośrodków wypoczynkowych, bo politycy już do nich nie jeżdżą

Publikacja: 14.07.2010 05:30

Prezydent ma do dyspozycji m.in. dworek w Ciechocinku

Prezydent ma do dyspozycji m.in. dworek w Ciechocinku

Foto: FREEPRESS.PL, Andrzej Goiński Andrzej Goiński

„Buda Ruska to obecnie najpilniej strzeżone miejsce w Polsce” – doniósł wczorajszy „Super Express”. – „Dziesięciu funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu, zainstalowane czujniki ruchu, kamery, patrole oraz specjaliści od pirotechniki powodują, że jest to urlop pod specjalnym nadzorem”. Powód? W prywatnym domku letniskowym w tej małej wsi na Suwalszczyźnie wypoczywa prezydent elekt Bronisław Komorowski.

„Fakt” zainteresował się z kolei premierem Donaldem Tuskiem. Opublikował jego zdjęcia – w slipach opala się na prywatnej działce.

Obyczaj spędzania urlopów we własnych posiadłościach to wynalazek polityków PO. Ich poprzednicy, na wzór komunistycznych dygnitarzy, jeździli do hoteli rządowych i prezydenckich. Premier ma do dyspozycji m.in. pałac w Jadwisinie koło Warszawy i hotel w Bułgarii, a prezydent – dworek w Ciechocinku, zameczek w Wiśle i ośrodek w Juracie.

– Większość rządowych obiektów to późny Gomułka. Jak ktoś myśli, że są tam złote klamki, to się grubo myli – mówi były szef MSWiA Krzysztof Janik. – Obyczaj jeżdżenia polityków z pierwszej ligi do takich ośrodków już się skończył, bo człowiek nie lubi się czuć na urlopie tak, jakby był w pracy.

[wyimek]W rządowych ośrodkach wciąż świetnie karmią. Ale standard zaczął się psuć już w PRL - Krzysztof Janik [/wyimek]

Efekt jest taki, że rząd zaczyna się pozbywać swoich hoteli. Minister skarbu Aleksander Grad zdecydował, że w tym roku pod młotek pójdzie hotel Kormoran, część rządowego ośrodka wypoczynkowego w Łańsku na Mazurach. Decyzja ministra jest symboliczna, bo Łańsk był ulubionym miejscem urlopów komunistycznych dygnitarzy i bawił w nim nawet Nikita Chruszczow.

[b]Czytaj też [link=http://www.rp.pl/artykul/8,505450_Rzadowe_wille_pod_mlotek.html]"Rządowe wille pod młotek"[/link][/b]

[srodtytul]Buzek jak Hindenburg[/srodtytul]

– Premier Jerzy Buzek uwielbiał weekendowe wypady do Łańska – wspomina Krzysztof Luft, były rzecznik rządu, dziś członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Łańsk leży nad jeziorem na skraju puszczy, w której przed pierwszą wojną światową polował feldmarszałek Paul von Hindenburg. Atrakcją jest też sam ośrodek: kilka obiektów oddalonych od siebie o parę kilometrów. Niektóre są kryte strzechą.

Remont stylowego pokrycia dachowego zleciła zresztą kancelaria Buzka. Na terenie ośrodka są też małe parterowe domki, niektóre wyposażone w salony kominkowe. Do dyspozycji gości – kryty basen, sauny, siłownie i gabinet masażu.

Buzek nie był jedynym szefem rządu zakochanym w Łańsku. W ośrodku premierzy mają własny domek, w którym mogą wypoczywać pod czujnym okiem mieszkającego w przybudówce oficera BOR. Przed nielubianymi przez siebie dziennikarzami uciekał tam Waldemar Pawlak. Jeździł też Leszek Miller, a Józef Oleksy nawet spędził w ośrodku święta. – Do Łańska wciąż jeżdżą moi znajomi. Jest tam przyzwoity standard dla osób, które lubią spokój, wodę i wygodę – mówi Oleksy, który chętnie odpoczywał też w sanatorium MSWiA Continental w Krynicy-Zdroju.

[srodtytul]Bush się nie zawiódł[/srodtytul]

Inne miejsca wybierali prezydenci. Aleksander Kwaśniewski niemal w każdej wolnej chwili jeździł do rezydencji Promnik w Rudzie Tarnowskiej w dawnym województwie siedleckim.

– Promnik to mała drewniana willa schowana w lesie. Są lądowisko dla helikopterów i kort tenisowy – wyjaśnia Janik.

Lech Kaczyński urlopy spędzał w Juracie. Latał z Warszawy do Gdańska samolotem, a na Półwysep Helski docierał helikopterem. – Pan prezydent uwielbiał morze – wspomina Elżbieta Jakubiak, była szefowa gabinetu Lecha Kaczyńskiego.

Ten ośrodek prezydencki to dwie wille. – Jedną z nich nazywano premierowską, bo nocował w niej Jarosław Kaczyński, gdy odwiedzał brata – mówi Jakubiak. – Ośrodek jest luksusowy, ale trudno dopatrzyć się przepychu. W willi prezydenckiej na piętrze są sypialnie, na parterze przyjemny salon z kominkiem i stołem na stalowych nogach. Atrakcją są duże okna wychodzące na morze.

Bracia Kaczyńscy często spacerowali po należącym do ośrodka molo. Na końcu jest budka, w której można się napić kawy. Na terenie ośrodka są też kryty basen, kort tenisowy i wieża widokowa. – George W. Bush, który w 2007 r. odwiedził prezydenta Kaczyńskiego, był zachwycony. Do tej wizyty długo musiałam namawiać urzędników z Białego Domu. Wiedziałam jednak, że amerykański przywódca nie będzie żałował – dodaje Jakubiak.

[srodtytul]Grube ryby nad jeziorem[/srodtytul]

Donalda Tuska łatwiej niż w Łańsku spotkać na nartach we włoskich Alpach, a osobę numer dwa w Platformie Grzegorza Schetynę – na plażach Bułgarii. Dlaczego politycy PO nie jeżdżą do rządowych hoteli?

– Widocznie mają za dużo obowiązków – uważa Rafał Grupiński, były minister w Kancelarii Premiera Tuska.

Inaczej było w PRL. Recepcjonistka z Łańska wspomina, że nad jeziorem wypoczywała cała elita władzy. – O rozbudowie ośrodka zdecydował Bolesław Bierut. Potem nad jezioro przyjeżdżały grube ryby z całego obozu komunistycznego. Bywali tu Nikita Chruszczow, Leonid Breżniew, a nawet Fidel Castro – wylicza.

Jedną z filii ośrodka, Cyrankę w Pluskach, nazwano tak rzekomo na cześć premiera Józefa Cyrankiewicza i jego żony Niny z domu Andrycz. Pani premierowa uwielbiała przyjmować w Pluskach gości.

Niedaleko jest ośrodek w Łęguckim Młynie, kolejny satelita Łańska, gdzie wypoczywał Gomułka. Zaczął tam jeździć w latach 70., już po odsunięciu od władzy. Specjalnie dla niego ściągnięto krowę, bo towarzysz Wiesław przepadał za świeżym mlekiem.

[srodtytul]Helikopterem na łowy[/srodtytul]

Łańsk, jako najbardziej reprezentatywny ośrodek rządowy, oznaczony był kryptonimem W-1. Partyjni dygnitarze mieli jednak z czego wybierać, bo rządowych ośrodków było około 100.

Jednym z ulubionych miejsc wypoczynku premiera Piotra Jaroszewicza był bieszczadzki Arłamów (tam w 1981 r. internowano Lecha Wałęsę) słynący z bogatych w zwierzynę lasów. Miejscowi wciąż powtarzają legendy o tym, jak partyjni dygnitarze urządzali sobie polowania z helikopterów z użyciem karabinów maszynowych. Arłamów nosił kryptonim W-2. Po dziś dzień stoją tam rumuńskie meble na wysoki połysk.

Generał Wojciech Jaruzelski przepadał z kolei za Ośrodkiem Reprezentacyjnym MON w Omulewie na Mazurach. Kompleks składa się z trzech obiektów i leży nad jeziorem o tej samej nazwie. To także raj dla myśliwych.

– W rządowych ośrodkach wciąż świetnie karmią. Standard zaczął się jednak psuć już w PRL – ocenia Krzysztof Janik. I podaje przykład hotelu w Świętym Konstantynie nieopodal Złotych Piasków w Bułgarii. Wybudowano go w 1935 r. na skrawku ziemi, który car Bułgarii Ferdynand podarował warszawiakom z wdzięczności za pomoc przy usuwaniu skutków trzęsienia ziemi. – Byłem w Bułgarii w 1989 r. i już wtedy to było dziadostwo – wspomina Janik. – Ośrodek składał się z pokoi sypialnych i stołówki. A towarzystwo było rozmaite: od dyrektorów departamentów ministerstw przez sekretarki po kierowców.

Elity władzy PRL do Świętego Konstantyna nie jeździły. Jeśli już wybierały się za granicę, to na zaproszenie bratnich partii spędzały wakacje na Węgrzech lub na Krymie.

– W Świętym Konstantynie byłem kilka lat temu. To obecnie socrealistyczny hotel trzeciej kategorii z maleńkimi pokoikami – mówi Oleksy.

By przyciągnąć turystów, Kancelaria Premiera zaczęła organizować promocje. W 2007 r. „Życie Warszawy” podało, że urząd wozi turystów do Bułgarii rządowymi Tu-154.

Większość rządowych ośrodków po upadku komunizmu, na fali likwidowania przywilejów władzy, otworzyła się na innych gości. Odtąd wakacje może tam spędzać każdy. A pracownicy ministerstw mogą co najwyżej liczyć na niewielki upust. I tak za dobę w Łańsku trzeba zapłacić w zależności od standardu od 90 do 255 zł za osobę.

Nocować można nawet w prezydenckim pałacu w Wiśle (ale tylko w części, w której kiedyś mieściły się stajnie) i rządowym hotelu Zameczek w Karpaczu, który podczas II wojny światowej szykowano na kwaterę Adolfa Hitlera. Pałac w Jadwisinie reklamuje się z kolei w Internecie jako „wspaniałe miejsce do organizowania konferencji, szkoleń, spotkań biznesowych i podpisywania kontraktów”.

Szybko okazało się jednak, że w warunkach krwiożerczego kapitalizmu ośrodki radzą sobie marnie. Do sieci rządowych obiektów trzeba dopłacać około 30 mln zł rocznie. Powody? Ustalanie cen poniżej kosztów i zbyt mało gości. Może ich zniechęcać niezbyt wysoki standard. Jakubiak podaje i inną przyczynę: – Łańskowi z pewnością nie pomogła afera z połowy lat 90., gdy wyszło na jaw, że ośrodek jest ulubionym miejscem narad pruszkowskiej mafii – zauważa posłanka. Jej zdaniem rządowe hotele zyskały wtedy opinię miejsc, w których kręcą się podejrzani ludzie.

[srodtytul]Nieruchomości pod młotek[/srodtytul]

– Nie ma powodów, by Skarb Państwa był nadal właścicielem ośrodków wypoczynkowych. Potrzebują dokapitalizowania, by móc konkurować z obiektami prywatnymi – uważa Maciej Wewiór, rzecznik ministra skarbu. Dlatego w 2007 r. szef resortu ogłosił wielką akcję sprzedaży rządowych obiektów.

W tym roku, oprócz części Łańska, pod młotek pójdzie też Zameczek w Karpaczu. Wcześniej na aukcję trafiła m.in. Cyranka w Pluskach. Arłamów przeszedł w prywatne ręce już w 1996 r. To jednak dopiero początek wielkiej akcji wyprzedaży. Rządowych ośrodków jest nadal około 90.

O obiekty zaczynają się też upominać dawni właściciele.

O odzyskanie pałacu w Jadwisinie od lat walczą Radziwiłłowie. Warszawski ratusz zaczął się z kolei starać o odzyskanie hotelu w Świętym Konstantynie.

Czy rząd słusznie robi, pozbywając się ośrodków wypoczynkowych? – Jestem za tym, by większość z nich sprzedać i zostawić tylko kilka rezydencji dla zagranicznych gości – uważa Oleksy.

Innego zdania jest Jakubiak. – Cały cymes polega na tym, że w rządowych ośrodkach politycy mogą wypoczywać z dala od fotoreporterów – zauważa.

A ci nie przepuszczą żadnej okazji, by podglądnąć polityków. Wczorajsze zdjęcia Donalda Tuska w slipach nie były pierwszymi publikowanymi w kolorowych gazetach. Niedawno jedna z nich w artykule „Donaldo jak Ronaldo” porównała muskulaturę szefa rządu do rzeźby mięśni znanego piłkarza. – Gdyby premier wypoczywał w rządowym ośrodku, takich zdjęć by nie było – puentuje posłanka.

Ale może chodzi właśnie o to, by takie obrazki pojawiały się w kolorowej prasie jak najczęściej?

„Buda Ruska to obecnie najpilniej strzeżone miejsce w Polsce” – doniósł wczorajszy „Super Express”. – „Dziesięciu funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu, zainstalowane czujniki ruchu, kamery, patrole oraz specjaliści od pirotechniki powodują, że jest to urlop pod specjalnym nadzorem”. Powód? W prywatnym domku letniskowym w tej małej wsi na Suwalszczyźnie wypoczywa prezydent elekt Bronisław Komorowski.

„Fakt” zainteresował się z kolei premierem Donaldem Tuskiem. Opublikował jego zdjęcia – w slipach opala się na prywatnej działce.

Pozostało 96% artykułu
Polityka
Sondaż: Jak zmieniło się zdanie Polaków o Nawrockim, gdy został kandydatem PiS?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Czy Jarosław Kaczyński powinien ponieść karę? Wyniki sondażu, Polacy podzieleni
Wybory prezydenckie
PSL nie wystawi własnego kandydata w wyborach prezydenckich. Ludowcy poprą Szymona Hołownię
Polityka
Rozliczanie PiS. Adrian Zandberg: Ludzie już żyją czymś innym
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Wybory prezydenckie 2025: Pojawił się nowy kandydat. Kim jest?