Choć członkowie dziewięcioosobowej Rady Instytutu Pamięci Narodowej nie zostali jeszcze wybrani, a członkowie Kolegium IPN nadal pełnią swoje funkcje, to premier Donald Tusk ma już gotowy projekt dotyczący diet tych pierwszych. Do ich ustalenia zobowiązuje go ustawa o IPN. Projekt zakłada, że zasiadający w radzie eksperci będą co miesiąc dostawać 3951 zł.
Ta kwota pojawiła się w poprawionej wersji dokumentu. W pierwszej nie zapisano konkretnej sumy, tylko mechanizm jej naliczania. Na dietę składać się mają trzy płace minimalne. Minister finansów zwrócił jednak uwagę, że płaca minimalna wzrasta, co może skutkować automatycznym wzrostem wynagrodzenia członków rady. Prawnicy w kancelarii wpisali więc do projektu konkretną kwotę.
Wynagrodzenie członków rady będzie wyższe o 911 zł od tego, które dostają członkowie kolegium. Ci otrzymują 3040 zł miesięcznie. Ich dieta jest naliczana według rozporządzenia prezesa Rady Ministrów z 2000 r. i jest czterokrotnością sztywnej stawki 760 zł. Kolegium spotyka się dwa razy w miesiącu.
Dlaczego członkowie rady będą lepiej wynagradzani niż zasiadający w kolegium? Prawnicy premiera podkreślają w uzasadnieniu rozporządzenia, że „w porównaniu do zadań kolegium IPN kompetencje rady IPN zwiększyły się”, bo rada ma mieć wpływ na ustalanie kierunków działania IPN i kontrolowanie prezesa Instytutu. Jak często ma się zbierać, przepisy nie precyzują.
– Obecne diety, jak i te planowane, są absurdalnie wysokie. Jest mi nawet głupio, że tyle pieniędzy dostajemy. Moja dieta jako członka kolegium jest większa niż jako profesora PAN – mówi prof. Andrzej Paczkowski, członek Kolegium IPN. – Ale takie są zasady, jeśli chodzi o podobne instytucje. Jeśli się przyjmie, że dieta to pensja za wykonywaną prace, to im więcej obowiązków, tym powinna być wyższa, ale wszystko zależy od organizacji pracy kolegium czy przyszłej rady.