Kryzys w łódzkich strukturach PO jest tak głęboki, że w jego rozwiązanie zaangażował się Donald Tusk. Zaniepokoiło go, że część byłych działaczy jego partii zbiera podpisy pod wnioskiem o referendum w sprawie odwołania Hanny Zdanowskiej, prezydent Łodzi z Platformy. W zeszłym tygodniu premier rozmawiał o tym z łódzkimi parlamentarzystami PO, m.in. z Cezarym Grabarczykiem i Andrzejem Biernatem. To oni rządzą w łódzkiej PO, a Zdanowska zaliczana jest do bliskich współpracowników Grabarczyka. Referendum – jeśli do niego dojdzie – uderzy właśnie w nich.
Zbieranie podpisów pod wnioskiem o nie zapoczątkowało dwóch młodych działaczy, którzy wcześniej pracowali w sztabie wyborczym Zdanowskiej. – Chodzi o ludzi, którzy liczyli na jakieś funkcje w urzędzie miasta. Nie dostali posad i postanowili się zrewanżować – ocenia Biernat.
Sama Zdanowska też podkreśla, że większość stawianych jej zarzutów wynika z chęci rewanżu dawnych współpracowników. – Podejmuję odważne decyzje i nie wszystkim się to podoba – mówi „Rz".
Piotr Jabłoński, rzecznik Komitetu Obywatelskiego Stop Likwidacji Łodzi, który zbiera podpisy w sprawie referendum, przekonuje, że inicjatywa jest apolityczna. – Zaangażowane są w nią różne grupy społeczne i mnóstwo mieszkańców. Najłatwiej zbagatelizować sprawę, mówiąc, że to polityczni frustraci – mówi. Komitet zebrał blisko 50 tys. podpisów. Brakuje 9 tys. do ogłoszenia referendum.
Przeciwnicy Zdanowskiej zarzucają jej brak kompetencji i wiele niezrozumiałych decyzji, m.in. zmianę zdania w sprawie prywatyzacji Zakładu Wodociągów i Kanalizacji. – Ludzie czują się oszukani i lekceważeni. Nawet część radnych PO wychodzi z sesji w ramach protestu przeciw jej decyzjom – mówi Dariusz Joński, poseł SLD z Łodzi.