Klub Ruchu Palikota do wtorkowego wieczora jako jedyny nie podjął decyzji, czy poprzeć wniosek NSZZ "S" o referendum emerytalne. Gdyby zdecydował się zagłosować za inicjatywą związkowców, to wówczas koalicja PO – PSL przeszłaby pierwszy poważny test, czy chwiejna większość, którą dysponuje (trzy głosy ponad wymaganą bezwzględną większość), jest jeszcze w stanie przeprowadzać w Sejmie ważne dla rządu sprawy.
Ruch Palikota postanowił wykorzystać sytuację. W kuluarowych rozmowach politycy tej partii sugerują, że poparcie dla referendum jest możliwe, choć jednocześnie sam Janusz Palikot zapowiada głosowanie za podwyższeniem wieku emerytalnego. Domaga się jednak rozmowy z Donaldem Tuskiem, i to przed piątkowym głosowaniem w sprawie referendum.
– Oczekuję, iż dojdzie do spotkania premiera ze mną, z klubem i uzgodnienia ewentualnego poparcia lub nie dla wydłużenia wieku emerytalnego – mówił dziennikarzom w Sejmie.
Najwyraźniej więc chce potrzymać premiera w niepewności w sprawie głosowania nad referendum.
– Mamy problem z referendum – tłumaczył w rozmowie z "Rz" Andrzej Rozenek. – Z jednej strony pytanie, które postawili związkowcy, jest głupie, a z drugiej trudno zlekceważyć półtora miliona podpisów od obywateli.