Premier woli nie wiedzieć

Donald Tusk twierdzi, że nie wiedział o planowanej wizycie Lecha Kaczyńskiego w Katyniu. To nie pierwszy raz, kiedy premier zasłania się niewiedzą, unikając odpowiedzialności

Publikacja: 15.07.2012 12:00

Premier woli nie wiedzieć

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak now Piotr Nowak

Premier Donald Tusk nie lubi za dużo wiedzieć. Zwłaszcza gdy chodzi o sprawy niewygodne. Woli, aby tymi zajmowali się urzędnicy niższych szczebli i oni ponosili ewentualną odpowiedzialność za popełnione błędy. To dość wygodna strategia i – jak się okazuje – skuteczna.

Właśnie niewiedzą zasłonił się, kiedy był przesłuchiwany w śledztwie smoleńskim. Stwierdził, że o planowanej wizycie Lecha Kaczyńskiego w Katyniu dowiedział się z mediów. Tymczasem okazało się, że informację na ten temat posiadała Kancelaria Premiera.

Zeznania Tuska wywołały falę spekulacji na temat prawdomówności szefa rządu oraz tego, co naprawdę dociera do premiera.

– Pan premier mówił w prokuraturze prawdę. Premier nigdy nie kłamie – zapewniał rzecznik rządu Paweł Graś w TVN 24. – Do Kancelarii Premiera przychodzi dziennie kilka tysięcy różnego rodzaju dokumentów, notatek i to jest oczywiste, że pan premier wszystkich osobiście nie analizuje – tłumaczył.

Politycy PO i PSL nieoficjalnie przyznają jednak, że to celowe zagranie ze strony Tuska, który o szczegółach wielu kontrowersyjnych spraw woli po prostu nie wiedzieć. – Dzięki temu w każdej chwili może odgrywać rolę arbitra, a w razie problemów zrzucić winę na podwładnych – podkreślają.

Najbardziej widoczne jest to właśnie w sprawie Smoleńska. „Zazwyczaj ja mówiłem, a on słuchał. Zawsze miałem jednak wrażenie, że on nie chciał, by te szczegółowe problemy do niego dochodziły. Minister Arabski czasem nawet mi mówił: W tej i tej sprawie premier nie będzie podejmować decyzji. On chyba nawet wolał, żeby kwestie związane ze Smoleńskiem zatrzymywały się na niższym poziomie. Niech decyzje podejmują ministrowie, on się w to nie będzie mieszał" – relacjonował spotkania z Tuskiem w swojej książce były polski przedstawiciel przy MAK Edmund Klich.

Zresztą nie tylko w sprawie smoleńskiej premier woli pozostawać nieco z boku. Podobnie było w przypadku sporu między ministrem sprawiedliwości a koalicyjnym PSL o likwidację małych sądów. – Przez długi czas premier nie interesował się nim, udając, że sprawa jest błaha i go nie dotyczy. Jednak postawiony pod ścianą na jednym z posiedzeń rządu musiał przyznać, że rzeczywiście problem jest – relacjonuje jeden z uczestników wydarzeń. Na spotkaniach z wicepremierem Waldemarem Pawlakiem nadal jednak podkreślał, że to pomysł i sprawa ministra Gowina i on się tym nie interesuje. Podobnie było zresztą w przypadku konwencji Rady Europy w sprawie przeciwdziałania przemocy wobec kobiet. W tym przypadku premier także długo unikał jakiegokolwiek angażowania się w sprawę. W końcu jednak został do tego zmuszony, bo spór między pełnomocnik rządu ds. równego traktowania Agnieszką Kozłowską-Rajewicz a Jarosławem Gowinem nabrał charakteru publicznego. – Widać było, że premier w ogóle nie jest zainteresowany tą sprawą. Był nawet trochę zły, że musi się nią zajmować. Dało się to odczuć – opowiada jeden z polityków Platformy.

Eksperci zwracają uwagę, że sytuacja, w której szef rządu celowo unika kontrowersyjnych i ważnych tematów, jest nieco kuriozalna.

– Mamy dwie bardzo niepokojące ewentualności: albo szef rządu nie jest w 100 proc. przygotowany do pełnienia swojej funkcji, albo doskonale się we wszystkim orientuje, tylko oszukuje społeczeństwo i swoich współpracowników. Nie wiem, która z nich jest gorsza – podkreśla dr Jacek Kloczkowski, politolog z krakowskiego Ośrodka Myśli Politycznej.

– Premier Tusk stworzył zupełnie nową jakość sprawowania tej funkcji. Robi to w stylu „prezydenckim", czyli kogoś, kto jest ponad bieżącymi konfliktami – zwraca uwagę dr Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. – To o tyle paradoksalne, że przecież jako szef rządu ostatecznie ponosi odpowiedzialność za wszystkie wpadki i błędy popełnione przez swoich ministrów. Inna sprawa, że ta oczywista w krajach demokratycznych zasada nie zawsze w Polsce funkcjonuje – dodaje i podkreśla, że być może stąd bierze się skuteczność taktyki Tuska.

Jednak wciąż otwarte pozostaje pytanie, co tak naprawdę trafia na biurko premiera, kto o tym decyduje i czy możliwe jest, by szef rządu nie wiedział np. o ważnych projektach przygotowywanych przez poszczególnych ministrów. – W ubiegłym roku do KPRM wpłynęło ponad 45 tys. pism od obywateli, a kolejne 23 tys.w ramach korespondencji z urzędami było zaadresowane na premiera. Nie jest możliwe, aby zapoznał się z treścią każdego – informuje „Rz" rzecznik rządu Paweł Graś.

Spytaliśmy o to byłych szefów rządów i ich współpracowników. Poseł PO Krzysztof Kwiatkowski obserwował obieg dokumentów i pracę premiera z dwóch różnych stron barykady. Najpierw jako bliski współpracownik premiera Jerzego Buzka, potem jako minister sprawiedliwości w gabinecie Donalda Tuska. – Za przygotowanie poczty, która przychodzi do premiera, odpowiada zazwyczaj dyrektor sekretariatu. On dokonuje wstępnej selekcji dokumentacji. Kancelaria zazwyczaj stoi otworem przed ministrami, którzy sami przynoszą ważne dokumenty – mówi „Rz".

W Kancelarii Premiera Donalda Tuska za większość kluczowych spraw odpowiada jednak nie dyrektor sekretariatu, lecz szef KPRM Tomasz Arabski.

Kwiatkowski dodaje jednak, że jako współpracownik Buzka wyznawał zasadę: „Jeśli jest coś, co możesz sam załatwić, to zrób to". – Co do zasady robiliśmy wszystko, aby nie obciążać premiera rzeczami, które możemy sami zrobić, bo wiadomo, że premier i tak jest zawsze obciążony pracą – opowiada.

– To wszystko zależy od premiera. Oczywiście jego sekretariat i gabinet selekcjonują informacje, które do niego trafiają, ale jeśli chce, to jest o wszystkim doskonale poinformowany – mówi „Rz" były lewicowy premier Józef Oleksy.

– Premier codziennie jest informowany o oficjalnej i tajnej korespondencji, jaka trafia do Kancelarii. Ministrowie na bieżąco informują go też o wszystkich ważnych projektach, które chcą zainicjować. Przynajmniej tak było za czasów, gdy szefem rządu był Jarosław Kaczyński – mówi ówczesny szef Kancelarii Premiera, a obecnie szef Klubu PiS Mariusz Błaszczak.

Zarówno Oleksy, jak i Błaszczak nie wierzą, że Tusk mógł naprawdę nie wiedzieć o planowanej wizycie śp. Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku. – To była zbyt ważna sprawa ocierająca się o stosunki polsko-rosyjskie. Nie wierzę, że jacyś urzędnicy mogliby ukryć przed premierem informacje na ten temat – podkreśla Oleksy.

– Mógł nie wiedzieć. I z tego, co mówi minister Graś, właśnie tak było – mówi Kwiatkowski.

– W tamtym czasie prezydent Kaczyński był głównym celem ataków rządu. Dlatego wszelkie informacje związane z jego działalnością traktowane były niezwykle poważnie – mówi Błaszczak.

Premier Donald Tusk nie lubi za dużo wiedzieć. Zwłaszcza gdy chodzi o sprawy niewygodne. Woli, aby tymi zajmowali się urzędnicy niższych szczebli i oni ponosili ewentualną odpowiedzialność za popełnione błędy. To dość wygodna strategia i – jak się okazuje – skuteczna.

Właśnie niewiedzą zasłonił się, kiedy był przesłuchiwany w śledztwie smoleńskim. Stwierdził, że o planowanej wizycie Lecha Kaczyńskiego w Katyniu dowiedział się z mediów. Tymczasem okazało się, że informację na ten temat posiadała Kancelaria Premiera.

Pozostało 92% artykułu
Polityka
Prof. Rafał Chwedoruk: Na konflikcie o TVN i Polsat najbardziej zyska prawica
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Pablo Morales nie zaszkodził PO. PKW nie zakwestionowała wydatków na rzecz internauty
Polityka
Były szef RARS ma jednak szansę na list żelazny. Sąd podważa sprzeciw prokuratora
Polityka
Tusk: TVN i Polsat dopisane do firm strategicznych, chronionych przed wrogim przejęciem
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Polityka
Piechna-Więckiewicz: Ogłoszenie kandydata bądź kandydatki Lewicy odświeży atmosferę