Rok wyzwań dla rządu

Skutki kryzysu, trudna debata na temat miejsca Polski w UE, słabnące zaplecze w Platformie. Gabinet Donalda Tuska czeka 12 ciężkich miesięcy

Aktualizacja: 30.12.2012 00:06 Publikacja: 29.12.2012 16:00

Rok wyzwań dla rządu

Foto: ROL

2013 rok będzie ostatnim bez wyborów politycznych. Trzy lata spokoju, które dla rządu Tuska były darem losu, bo miały mu umożliwić realizację poważnych reform, dobiegną końca.

Ale to wcale nie znaczy, że w 2013 r. te reformy będą kontynuowane i że pod względem politycznym rok będzie spokojny. Przeciwnie, komentatorzy, z którymi rozmawiała „Rz", są zdania, że będzie to rok burzliwy, bo stanowiący przygrywkę do nadchodzących wielkimi krokami wyborów.

A że wszystko będzie się odbywać w cieniu spowolnienia gospodarczego, ucierania się nowego układu sił w Europie i przy opozycji w kraju coraz mocniej dochodzącej do głosu, lista politycznych wyzwań dla rządu staje się pokaźna.

Po pierwsze, kryzys

Nadciągające od strefy euro spowolnienie gospodarcze, które Polska odczuła w czwartym kwartale tego roku, będzie w 2013 r. odmieniane przez wszystkie przypadki. Jak wynika z najnowszego sondażu CBOS, problemy społeczne i ekonomiczne – bezrobocie, kryzys w służbie zdrowia, protesty społeczne – już w mijającym roku Polacy uznawali za najważniejsze wydarzenia (przyćmione tylko przez Euro 2012).

Według Rafała Chwedoruka, politologa z Uniwersytetu Warszawskiego, w 2013 r. bieda spowodowana kryzysem będzie wiodącym tematem, i to ona będzie reżyserowała całą politykę. – W zależności od tego, czyi wyborcy zostaną dotknięci kryzysem w pierwszej kolejności, te partie opozycyjne będą się uaktywniały – prognozuje politolog.

Jak przewiduje Chwedoruk, rząd stanie w obliczu licznych protestów społecznych, sterowanych przez związki. Wielkie centrale związkowe „Solidarność" i OPZZ już w mijającym roku złapały wiatr w żagle. Zbierały podpisy pod referendum w sprawie podwyższenia wieku emerytalnego, zorganizowały wielką akcję zwalczania tzw. umów śmieciowych. „S" przyłączała się też do demonstracji organizowanych przez środowisko Radia Maryja.

Masowe zwolnienia czy malejące zarobki to świetna pożywka dla takich protestów. Ale zdaniem socjologa Janusza Czapińskiego, autora wydawanej co dwa lata diagnozy społecznej, Polacy nie wyjdą masowo na ulice.

– Jeżeli będzie rosło bezrobocie i będą upadały takie zakłady jak w Tychach, to lokalnie na pewno zobaczymy akcje protestacyjne organizowane przez związki. Ale nie spowoduje to wielkiego wybuchu społecznego w całym kraju – przekonuje.

Według Czapińskiego Polacy specjalnie nie boją się kryzysu. – Im głośniej krzyczą o nim obserwatorzy sceny politycznej, tym mniej ludzie się tym przejmują – mówi.

A jeżeli w wyniku kryzysu rzeczywiście dojdzie do znacznego spadku dochodów gospodarstw domowych to – zdaniem socjologa – Polacy ograniczą konsumpcję, np. nie będą kupować mieszkań i postarają się przeczekać gorszy czas. – Epidemii lęków nie przewiduję – zaznacza.

Ekonomista Robert Gwiazdowski z Centrum im. Adama Smitha przekonuje, że gdyby „dopadła nas recesja, to wtedy rząd musiałby wreszcie wziąć się do cięcia kosztów pracy i odbiurokratyzowania gospodarki, czyli za dwie zmory, które nękają nas od 15 lat". Dlatego mówi przekornie: – Ja bym się cieszył, gdyby w przyszłym roku dotarł do nas kryzys, i wszystkim tego życzę.

Jarosław Stróżyk: Co politycznie przyniesie 2013 rok?

Po drugie, euro i UE

Trudna próba czeka rząd w polityce unijnej: dokończenie negocjacji w sprawie budżetu UE na lata 2014–2020. Socjolog Jacek Kucharczyk, szef Instytutu Spraw Publicznych, uważa, że będzie to najważniejsze przyszłoroczne wydarzenie dla kraju. – Sądzę, że budżet zostanie przyjęty szybko i sprawnie, a to będzie dobra wiadomość, bo wszystko, co podnosi zaufanie do Unii, przekłada się na złagodzenie kryzysu – prognozuje.

Tyle że rząd będzie musiał dobrze „sprzedać" opinii publicznej wynik negocjacji, który opozycja przedstawi zapewne jako porażkę. Nie dostaniemy w budżecie UE ani tyle pieniędzy, ile oczekiwaliśmy, ani nie będą one tak łatwo dostępne jak do tej pory.

Rząd będzie też musiał zdecydować, jak zachować się wobec zacieśnienia współpracy w strefie euro, zmieniającego układ sił w Europie. Z całą pewnością oznacza to, że w przyszłym roku rozgorzeje debata na temat przyjęcia przez Polskę euro.

Widzi ją za progiem Robert Gwiazdowski. – Rajfurzenie euro jest coraz bardziej intensywne, kompanie do walki są już przygotowane – mówi zgryźliwie ekonomista.

Rzeczywiście, przedsmak tej debaty mieliśmy już w końcówce tego roku. Sygnał do dyskusji dał Jan Krzysztof Bielecki, szef Rady Gospodarczej przy Premierze, ogłaszając w RMF FM, że być może już w 2014 r. będziemy spełniali kryteria przystąpienia do strefy euro i wówczas będzie można poddać tę kwestię pod debatę parlamentarną. Tego samego dnia Donald Tusk stwierdził, że przyjęcie wspólnej waluty będzie możliwe już w 2015 r. – Ale czy tak się stanie, czy taką decyzję podejmiemy my i Europa, to zobaczymy – zastrzegł.

Chwedoruk: – Na temat zastępczy idealnie nadaje się rekonstrukcja rządu

Jacek Kucharczyk uważa, że debata nad przyjęciem euro będzie tym bardziej intensywna, że przypadnie na 10. rocznicę referendum w sprawie wejścia Polski do Unii. – I nie wykluczam, że wymusi na rządzie jakieś przyspieszenie w tej sprawie – mówi socjolog.

Jednak według Gwiazdowskiego dyskusja o wprowadzeniu euro będzie burzliwa, ale bezproduktywna. – Do tego konieczna jest zmiana konstytucji, a na to w obecnym Sejmie nie ma szans – mówi. – Tak więc ta debata będzie w gruncie rzeczy tematem zastępczym, który przykryje ważniejsze sprawy.

Rafał Chwedoruk uważa, że 2013 r. będzie w ogóle rokiem poszukiwania przez partię rządzącą tematów zastępczych, których zadaniem będzie odwrócenie uwagi opinii publicznej od nieudolnych działań gabinetu Tuska w walce z kryzysem.

Według politologa ten proces strzelania tematami zastępczymi już się zaczął. Chwedoruk zalicza do tej kategorii historię „Gazety Wyborczej" o agencie Tomku, jego gołym torsie, walizce z pieniędzmi czy metodach pracy pod przykrywką. Temat żył na portalach internetowych przez kilkanaście dni i był roztrząsany na wszystkie możliwe sposoby. Politolog uważa też, że klasycznym tematem zastępczym jest dyplomatyczna wojna z Rosją o wrak tupolewa. Ni z tego, ni z owego wywołał ją szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski, również nie schodziła z czołówek serwisów przez wiele dni, a skończyła się niczym.

Po trzecie, słabi ministrowie

– Na temat zastępczy idealnie nadaje się też rekonstrukcja rządu, już zapowiedziana przez premiera na półmetek kadencji, a więc na jesień przyszłego roku – zauważa warszawski politolog. – Wymiana słabych ministrów na innych, którzy zapewne też będą słabi, niewiele zmieni w jakości sprawowania władzy, za to media będą na ten temat dyskutowały tygodniami.

Politolog Wawrzyniec Konarski z Uniwersytetu Jagiellońskiego uważa jednak, że Tusk mógłby wymienić kilku naprawdę słabych ministrów, np. szefa resortu zdrowia Bartosza Arłukowicza czy edukacji Krystynę Szumilas. – Ale to będzie zależało od tego, czy taka wymiana opłaci się jego partii – konkluduje.

Jakie wyzwania czekają rząd w 2013 roku?

Po czwarte, opozycja dochodzi do głosu

Przyszły rok będzie swojego rodzaju rozbiegówką przed nadchodzącymi wyborami do europarlamentu. Obserwatorzy sceny politycznej są zgodni – z tego powodu walka polityczna się nasili. Dla rządu oznacza to starcie z coraz aktywniejszą opozycją, która – jak w mijającym roku PiS – potrafiła już (choć tylko na pewien czas) osiągnąć znaczącą poprawę w sondażach.

Według Jacka Kucharczyka prawica będzie silnie akcentowała dystans wobec tonącej w problemach Unii Europejskiej i euro. Lewica przeciwnie.

– Również Platforma będzie grała kartą europejską – ocenia Kucharczyk. – Ale nie na wiele jej się to zda, bo obóz rządzący mimo prób utrzymania się na topie już nie będzie w kwitnącym stanie.

Robert Alberski, politolog z Uniwersytetu Wrocławskiego, uważa, że należy się spodziewać dalszego zaostrzenia języka debaty. A Chwedoruk, że przyszły rok będzie przebiegał pod znakiem totalnej wojny wszystkich ze wszystkimi. – Polityka miłości w wydaniu Donalda Tuska dawno już się skończyła, więc teraz pozostaje bezpardonowa walka, tym bardziej że katastrofa smoleńska nadal będzie olbrzymią pożywką polityczną – mówi.

Na co może liczyć rząd w tej walce? Na podziały w opozycji. Według Kucharczyka w przyszłym roku nasili się konkurencja po prawej stronie sceny politycznej. PiS i Solidarna Polska będą walczyły ze sobą na wielu frontach, co może doprowadzić do podważenia przywództwa Jarosława Kaczyńskiego w Prawie i Sprawiedliwości.

Jak sądzi, ze zwalczania się nawzajem zrezygnują partie lewicowe. – Wszystko to oznacza koniec pogody dla prawicy w Polsce – przekonuje.

Politolog Kazimierz Kik z Uniwersytetu w Kielcach jest jednak zdania, że lewica rychło się nie odrodzi. Co więcej, przy próbach jej odbudowy w 2013 roku dojdzie do kompromitujących zdarzeń. – Lewicy nie mogą naprawić ludzie, którzy wcześniej doprowadzili do jej upadku – mówi politolog. I dodaje: wieszczenie końca prawicy również jest przedwczesne.

Zarówno prawica, jak lewica, nawet podzielone, będą jednak łatwo punktować gabinet Tuska za kryzys, bezrobocie, kłopoty w służbie zdrowia i edukacji.

Po piąte, słabnące zaplecze

– Platforma Obywatelska będzie miała w 2013 roku wewnętrzne problemy z okiełznaniem rozbuchanych frakcji i słabnącym przywództwem Donalda Tuska – zauważa Konarski.

Osłabione zaplecze polityczne jest złą wiadomością dla rządu. Obserwatorów sceny politycznej prowadzi to do jednego wniosku – Tusk nie zdecyduje się na przedterminowe wybory.

– Platforma, na którą spadnie odium odpowiedzialności za pogarszające się warunki życia Polaków, będzie przeciwna rozwiązywaniu Sejmu – ocenia Chwedoruk. – W takich warunkach partia rządząca mogłaby wypaść słabo i stracić władzę.

Według politologa PO raczej będzie robiła wszystko, by za pomocą manewrowania ustawami utrzymać jak najwięcej wpływów. – Najlepszym dowodem na to jest pomysł na wprowadzenie jednomandatowych okręgów w dużych miastach w wyborach samorządowych – mówi Chwedoruk. – Dla opozycji to śmiertelne zagrożenie, bo może zostać wycięta w pień w radach w dużych miastach, a zachowuje się tak, jakby tego nie dostrzegała.

2013 rok będzie ostatnim bez wyborów politycznych. Trzy lata spokoju, które dla rządu Tuska były darem losu, bo miały mu umożliwić realizację poważnych reform, dobiegną końca.

Ale to wcale nie znaczy, że w 2013 r. te reformy będą kontynuowane i że pod względem politycznym rok będzie spokojny. Przeciwnie, komentatorzy, z którymi rozmawiała „Rz", są zdania, że będzie to rok burzliwy, bo stanowiący przygrywkę do nadchodzących wielkimi krokami wyborów.

Pozostało 95% artykułu
Polityka
Lewica wybrała swoją kandydatkę na prezydenta
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Czarne chmury nad ministrem Wieczorkiem. Nawet wniosek PiS niewiele może już zmienić
Polityka
Sondaż: Jak zmieniło się zdanie Polaków o Nawrockim, gdy został kandydatem PiS?
Polityka
Czy Jarosław Kaczyński powinien ponieść karę? Wyniki sondażu, Polacy podzieleni
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Wybory prezydenckie
PSL nie wystawi własnego kandydata w wyborach prezydenckich. Ludowcy poprą Szymona Hołownię