Jak poinformował oficjalnie przewodniczący Miejskiej Komisji Wyborczej sędzia Michał Bober, kandydat PiS otrzymał w II turze wyborów prezydenta Elbląga 17 266 głosów, czyli 51,74 proc poparcia. Jego kontrkandydatka Elżbieta Gelert z PO otrzymała 16 106 głosów, czyli 48,26 proc. poparcia. Frekwencja wyniosła 34,69 proc.
Elbląskie wybory przez obserwatorów sceny politycznej zostały potraktowane jako weryfikacja sondaży, w których od kilku miesięcy PiS wyprzedza PO. Już wygrana PiS w wyborach uzupełniających do Senatu w Rybniku była traktowana jako potwierdzenie tej tendencji. Jednak sukces w Elblągu wydaje się być znacznie cenniejszy. Tym razem w kampanię wyborczą zaangażowali się obaj partyjni liderzy - przewodniczący PO Donald Tusk i prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Choć różnica między kandydatami była niewielka, trzeba zauważyć, że Elbląg był dotąd tzw. bastionem PO, a PiS nie uzyskiwał tu najlepszych wyników. Portal 300polityka prześledził dotychczasowe elekcje. "To najlepszy wynik partii Jarosława Kaczyńskiego w Elblągu od powstania partii (poza wyborami prezydenckimi)" - wynika z jego analiz.
PO wygrywała tam każde wybory od 2005 r. (wtedy w całym kraju triumfował PiS). W ostatnich wyborach parlamentarnych w 2011 r. PO i PiS dzieliła już przepaść. "PiS miał 11279 głosów (24,1 proc.) a Platforma 22433 (48 proc.). (...) Gelert w 2011 w mieście miała 10 176 głosów, czyli dziś zdobyła o prawie 6 tysięcy głosów więcej" - przypomina 300polityka.
"W wyborach samorządowych w 2010 roku PO zdobyła w głosowaniu do Rady Miasta 12636 głosów (35,8%) a PiS 6869 głosów (19,5%). W I turzy wyborów na prezydenta Grzegorz Nowaczyk zdobył 13153 głosów (36.2%), drugi pod względem liczby głosów Henryk Słonina 10922 (30%). Wilk miał wtedy 6379 głosów, czyli 17%" - czytamy w analizie. Co ciekawe w drugiej turze tamtych wyborów (do której kandydat PiS nie wszedł) była niższa frekwencja niż podczas wczorajszych wyborów uzupełniających (co się rzadko w Polsce zdarza). Teraz do urn poszło o blisko 3 tys. osób więcej.