Ludowcy zwarli szyki. Ucichły spekulacje o ewentualnym odwoływaniu Janusza Piechocińskiego z funkcji szefa partii. Może to cisza przed burzą. Ale bardziej prawdopodobne jest to, iż wśród przeciwników prezesa zapadła decyzja, że z ruchami personalnymi należy zaczekać do wyborów europejskich. Bo dobro Stronnictwa jest najważniejsze.
Konkurent za młody
Po roku sprawowania władzy w partii Piechociński ma zdecydowanie więcej przeciwników niż zwolenników. Nic zresztą dziwnego, bo starcie z Waldemarem Pawlakiem w listopadzie 2012 r. wygrał zaledwie 17 głosami, a jego stronnicy błyskawicznie się wykruszali.
Już kilka miesięcy po kongresie zaczęły z PSL dochodzić informacje o narastającym w partii niezadowoleniu. Działacze rozczarowani Piechocińskim w naturalny sposób gromadzili się wokół poprzedniego szefa, który – zgodnie z zaleceniami swoich doradców – niemal zniknął z mediów.
Oficjalnie jego sympatycy twierdzą, że nie ma powrotu do przywództwa Pawlaka. Ale w Stronnictwie wszystko jest grą pozorów, więc i milczenie byłego lidera oraz jego ostentacyjny brak zainteresowania partią to tylko gra obliczona na odzyskanie wpływów.
Z naszych informacji wynika, że to Pawlak był za tym, aby w sprawie Piechocińskiego spokojnie czekać do wyborów europejskich w maju 2014 r.
O tym, że w PSL toczy się ostra walka o władzę, świadczy fakt, że stronnicy Piechocińskiego wymyślili zgłoszoną w listopadzie prośbę do NIK o ujawnienie okoliczności podpisywania kontraktów gazowych. Oficjalnie chcieli uderzyć w Wojciecha Jasińskiego z PiS, ale wiadomo, że miał być to cios dla Pawlaka, który też negocjował opłaty za gaz. Z kolei ludzie byłego lidera upublicznili plany byłego ministra rolnictwa Marka Sawickiego, który przymierza się do powrotu do rządu.