Nieco ponad dwie dekady temu Angela Merkel zwierzyła się fotografującej ją Herlinde Koelbl, że nie ma zamiaru odejść z polityki jako „półżywy wrak". Pełniła wtedy funkcję sekretarza generalnego CDU i nie tylko w partii znana była jako „dziewczyna Kohla". Była wtedy po czterdziestce i nie tylko ona sama, ale też nikt znający niemiecką politykę nie mógł się spodziewać, że pochodząca z NRD kobieta, rozwódka bez dzieci i ewangeliczka, zrobi oszałamiającą karierę w katolickim, męskim i konserwatywnym środowisku CDU.
Jeden raz się nie liczy
Dzisiaj Angela Merkel kieruje już niemal 14 lat niemieckim rządem i jeżeli dobrze pójdzie, uda się na polityczną emeryturę za dwa lata. Takie ma plany. Zamierza wycofać się z polityki po zakończeniu obecnej, czwartej kadencji na stanowisku. Może to jednak nastąpić znacznie wcześniej.
W niemieckich mediach spekulacje na ten temat trwają od dawna, ale ograniczały się do ewentualnego odejścia Merkel z powodów politycznych, a więc upadku jej koalicyjnego rządu czy też przekazania kierownictwa rządu swej następczyni czy też następcy.
Jednak od czerwcowej wizyty nowego prezydenta Ukrainy w Berlinie sytuacja zmieniła się diametralnie. W świat poszły obrazy, jak w czasie odgrywania hymnów państwowych pani kanclerz drży na całym ciele i nie jest w stanie opanować drgawek. Einmal ist keinmal, czyli jeden raz się nie liczy – brzmi niemieckie powiedzenie. W taki sposób potraktowały niemieckie media całe zdarzenie, tym bardziej że w Berlinie panowały rekordowe temperatury. Kanclerz zapewniała, że po wypiciu trzech szklanek wody wszystko wróciło do normy.
Jednak kilka dni później atak drgawek powtórzył się w czasie uroczystości w klimatyzowanej siedzibie prezydenta RFN. Wtedy pojawiły się nieśmiałe jeszcze spekulacje na temat stanu zdrowia szefowej rządu. Nabrały impetu, kiedy w środę pani kanclerz z trudem starała się opanować drżenia ciała w czasie powitania premiera Finlandii. Podejmując w czwartek premier Danii, pani kanclerz i jej gość wysłuchały już hymnów na siedząco.