Utworzony w listopadzie 2013 roku superresort zatrudniał niemal 2 tys. osób, z czego 1059 stanowili byli pracownicy Ministerstwa Rozwoju Regionalnego, reszta przeszła z ministerstwa skompromitowanego Sławomira Nowaka. – Wtedy też zaczęły się u nas zwolnienia – mówi „Rz" jeden z pracowników dawnego resortu transportu.
Jak wynika z danych biura prasowego ministerstwa, w listopadzie pracę straciła jedna osoba, w grudniu pięć, w styczniu 14, w lutym już 25. W sumie od listopada do lipca umowy rozwiązano ze 115 osobami z dawnego resortu transportu.
Dlaczego ministerstwo zwalniało urzędników? Jego rzecznik Robert Stankiewicz tłumaczy „Rz", że niektórym skończyły się umowy (było ich 12), z innymi doszło do porozumienia stron (29 osób), kolejni pracownicy (9) odeszli sami. Jedna osoba zmarła, a trzech pracowników straciło pracę ze swojej winy. Stankiewicz przyznaje, że z kolejnymi 23 osobami rozwiązano umowy z przyczyn leżących po stronie resortu.
– W 21 przypadkach zlikwidowano stanowiska pracy, a w dwóch doszło do porozumienia stron – tłumaczy rzecznik. Dodaje też, że w tych sprawach była podstawa do zastosowania przepisów ustawy o szczególnych zasadach rozwiązywania stosunków pracy z przyczyn niedotyczących pracowników.
– Pracownicy skorzystali z prawa do odprawy wynikającej z tej ustawy w wysokości od jednomiesięcznego do trzymiesięcznego wynagrodzenia (w zależności od stażu pracy) – zapewnia rzecznik i dodaje, że grupa 38 pracowników zakończyła pracę w resorcie, bo przeniesiono ich do innych urzędów.