Leszek Miller po drugiej turze wyborów samorządowych ogłosił sukces swojej formacji. Po pierwszej turze nie mógł, bo 8,8 proc. poparcia i straty mandatów we wszystkich sejmikach nie dawały podstwa do takiego stwierdzenia.
Teraz jednak lider Sojuszu uważa, że współrządzenie w wielu gminach w Polsce i zdobycie lub utrzymanie stanowisk prezydentów miast jest wymiernym sukcesem jego formacji. Podczas poniedziałkowej konferencji Miller przekonywał, że w wyborach samorządowych jest wiele wyznaczników udanych wyborów, a jego partia na przykład pod względem liczby prezydentów miast jest na drugim miejscu.
Rzeczywiście średnie miasta były łaskawsze dla Sojuszu niż te największe, ale wyniki wyborów mimo wszystko trudno uznać za sukces. Partia Leszka Millera ma prezydentów w 15 miastach, co faktycznie daje jej drugie miejsce za PO, ale trzeba pamiętać, że miast prezydenckich jest w Polsce 107, a więc zaledwie 14 proc. z nich będzie rządzonych przez ludzi lewicy. SLD stracił prezydenta w Łomży, gdzie cztery lata rządził Mieczysław Czerniawski, oraz w Sosnowcu. Ta ostatnia przegrana istotnie osłabia wpływy Sojuszu w jego tradycyjnym elektoracie w Zagłębiu. Politycy Sojuszu pocieszają się, że utrzymali urzędy prezydenckie w Będzinie i Dąbrowie Górniczej, a więc Zagłębie nie zostało jeszcze utracone.
Sojusz stracił też prezydenta w Gorzowie Wielkopolskim, gdzie ta partia jest najsilniejsza, a także we Włocławku, który był przez lata bastionem Sojuszu. Rządzący tam dwie kadencje prezydent z SLD został pokonany przez kandydata PO. Również w Starachowicach kandydatowi SLD Lewicy Razem nie udało się utrzymać stanowiska prezydenta, które zdobył w przedterminowych wyborach, gdy urzędujący włodarz został skazany za korupcję prawomocnym wyrokiem.
Na szczęście dla partii Leszka Millera Krzysztof Matyjaszczyk, flagowy prezydent SLD, utrzymał władzę w Częstochowie, choć liczba jego zwolenników w ciągu kadencji znacznie zmalała. Cztery lata temu poparło go blisko 71 proc. częstochowian w drugiej turze głosowania, a w tym roku niespełna 57 proc. To i tak niezły wynik, zważywszy na fakt, że we wrześniu tego roku Matyjaszczyk, jadąc służbowym samochodem, wymusił pierwszeństwo na drodze i uderzył w motorowerzystę rozwożącego pizzę.