Kancelaria Sejmu rozpisała właśnie przetarg na „budowę systemu obsługi głosowań w sali posiedzeń Sejmu". Zamówienie zakłada instalację czytników kart do głosowania. Oznacza to, że w Sejmie nie dojdzie do informatycznej rewolucji, a posłowie nie będą głosowali tabletami.
Takimi urządzeniami posługują się od 2012 roku. Wprowadzono je w celu zmniejszenia zużycia papieru na tzw. druki sejmowe. Z czasem pojawił się też pomysł używania tabletów podczas głosowań. Taką możliwość wprowadzono w 2013 roku w dwóch salach, w których obradują komisje. Tablety trzeba podłączyć do specjalnych gniazd, co uniemożliwia oddanie głosu spoza sali.
Ponieważ rozwiązanie się sprawdziło, pojawił się pomysł, by w ten sposób głosować też na sali plenarnej. – Jeszcze przed rokiem propozycja była brana poważnie pod uwagę – potwierdza Jan Węgrzyn, wiceszef Kancelarii Sejmu.
Powody? Jak wyjaśnia Węgrzyn, tablet ma duży ekran, co mogłoby pomóc podczas tzw. głosowań z wyboru. Mają miejsce wtedy, gdy posłowie nie głosują na „tak" lub na „nie", tylko przykładowo wybierają osobę mającą pełnić jakąś funkcję państwową. Wtedy na ekranie trzeba wyświetlić imiona i nazwiska kandydatów, z czym słabo radzą sobie obecne przestarzałe panele do głosowania.
– Ze strony niektórych posłów padały postulaty, by wprowadzić głosowanie tabletami – potwierdza Maciej Mroczek z Ruchu Palikota, przewodniczący Komisji Regulaminowej i Spraw Poselskich. – Uważam, że to zły pomysł, bo wiąże się z nim duże ryzyko. Jednemu urządzenie mogłoby się wyłączyć, drugiemu zawiesić, trzeciemu rozładować bateria – wylicza.