Dyktator przebił faraonów

Prezydent Sisi liczy, że poszerzony Kanał Sueski da pracę młodym i odciągnie ich od islamistów. To się raczej nie uda.

Aktualizacja: 07.08.2015 11:56 Publikacja: 06.08.2015 20:52

Prezydent Abdel Fatah as-Sisi wraz z umundurowanym chłopcem na czwartkowym otwarciu nowego kanału

Prezydent Abdel Fatah as-Sisi wraz z umundurowanym chłopcem na czwartkowym otwarciu nowego kanału

Foto: PAP/EPA

Zagraniczni eksperci twierdzili, że na realizację ogromnego projektu potrzeba przynajmniej trzech, o ile nie pięciu lat. Udało się w równo rok. Od 5 sierpnia 2014 roku, gdy egipski dyktator ogłosił tę wielką inwestycję, przynajmniej 400 przedsiębiorstw zatrudniających około 25 tys. pracowników pracowało 24 godziny na dobę. 80 proc. wielkich maszyn do wydobywania ziemi ściągnięto do Egiptu z całego świata.

Choć Abdel Fatah as-Sisi twierdził, że nowy kanał będzie w całości dziełem egipskich inżynierów i firm budowlanych, szybko zapomniano o tym wymogu, ściągając specjalistów z zagranicy. Prawdą jest jednak, że aż 80 proc. obligacji wyemitowanych dla sfinansowania projektu kupili Egipcjanie. Projekt, który początkowo miał kosztować 4 mld dolarów, ostatecznie pochłonął dwukrotnie więcej środków.

Efekt jest jednak imponujący. 37 km liczącego łącznie 193 km kanału radykalnie poszerzono i pogłębiono, a równolegle do kolejnych 35 km zbudowano całkiem nową drogę wodną. Dzięki temu po raz pierwszy od inauguracji przeprawy w 1869 statki płynące z Azji do Europy i te posuwające się w odwrotnym kierunku będą mogły się mijać. Kanał będzie teraz można pokonać w 11 godzin zamiast 18, co oznacza spadek kosztów dla dużego statku z 46 tys. do tylko nieco ponad 30 tys. euro.

Władze w Kairze liczą, że to pozwoli na radykalny wzrost ruchu. W ciągu zaledwie ośmiu lat zamiast średnio 49 ma się tu pojawić 97 statków dziennie, a dochody egipskiego państwa powinny skoczyć z dzisiejszych 5,3 mld dolarów rocznie do 13,2 mld euro w 2023.

Dla Egiptu sprawa ma strategiczne znaczenie, bo już teraz opłaty uiszczane przez armatorów finansują 1/5 budżetu państwa. Tyle że międzynarodowi eksperci wątpią, aby te prognozy się spełniły.

– Będzie wzrost ruchu, ale jego podwojenie lub potrojenie jest mało prawdopodobne – mówi dziennikowi „Wall Street Journal" ekspert centrum analiz marynarki handlowej Drewry Neil Davidson. Jego zdaniem prognozy Kairu oparte są na założeniu, że światowy przewóz towarów drogą morską będzie rósł o 9 proc. rocznie, podczas gdy w ostatnich latach ten wzrost nie przekraczał 3 proc. Najpierw sektor ucierpiał z powodu międzynarodowego kryzysu finansowego, a ostatnio – słabnącego rozwoju Chin.

Ale Abdel Fataha as-Sisiego, który doszedł do władzy w wyniku zamachu stanu dokonanego w lipcu 2013 roku przeciwko demokratycznie wybranemu prezydentowi Mohamedowi Mursiemu, to nie zraża. W jego zamyśle poszerzenie kanału to tylko część większej inwestycji. Kosztem przynajmniej 15 mld dolarów ma powstać wokół kanału ogromny kompleks biznesowy zatrudniający przynajmniej milion ludzi.

Strategia Sisiego jest jasna: skoro w liczącym przynajmniej 90 mln mieszkańców kraju rzesze młodych ludzi nie mogą znaleźć pracy i stają się łatwym łupem dla islamistów, sytuację ma zmienić nowy kanał.

– Ten pomysł nie wypali, bo problemy Egiptu są za bardzo skomplikowane, aby jedna wielka inwestycja mogła je rozwiązać – stwierdza jednak w rozmowie z „Rz" Omar Ashour, znawca Bliskiego Wschodu w londyńskim Chatham House. – Na Synaju, pod bokiem Kanału Sueskiego, rozwinęła się największa rebelia w nowożytnej historii Egiptu: islamiści są w stanie jednocześnie zaatakować 50 posterunków wojska, używając wyrzutni przecwipancernych i przeciwlotniczych. Z drugiej strony społeczeństwo jest jak nigdy podzielone na zwolenników wojskowej dyktatury i demokratycznej rewolucji 2011 r. Tylko polityka zgody narodowej mogłaby te problemy rozwiązać. Ale wyższa generalicja, która dziś ma władzę w Egipcie, rozumie jedynie metodę represji – mówi Ashour.

Po dojściu do władzy Sisi posłał do więzień dziesiątki tysięcy Braci Muzułmanów, wielu z nich skazując na śmierć, w tym swojego poprzednika, Mohameda Mursiego. W ten sposób zbudował bodaj najbardziej krwawy system polityczny w nowożytnej historii kraju.

Taka atmosfera odstrasza zagraniczny biznes. Z tego powodu Sisi musiał już odłożyć inne megaprojekty, na czele z budową nowej stolicy na wschód od Kairu. Owszem, zorganizowana w marcu wielka konferencja gospodarcza doprowadziła do ogłoszenia kilku ważnych inwestycji, przede wszystkim w energetyce. Ale kluczem do ograniczenia bezrobocia jest przyciągnięcie na nowo zagranicznych turystów, co ze względów bezpieczeństwa się nie udaje: o zagrożeniach jeszcze w środę przypomnieli islamiści, grożąc zamordowaniem w ciągu 48 godzin chorwackiego biznesmena, o ile Sisi nie uwolni przetrzymywanych w egipskich więzieniach kobiet.

Te wątpliwości nie powstrzymały jednak Francji przed wsparciem Sisiego. Na czwartkowej uroczystości inauguracji nowego kanału gościem honorowym był prezydent François Hollande, a nad głowami dygnitarzy przeleciały trzy francuskie myśliwce Rafale, pierwsze z 24, jakie Kair zdecydował się kupić w lutym od Francuzów. Sukces dla Paryża jest tym bardziej niezwykły, że od rozpoczęcia produkcji maszyny przez 17 lat nie udało się jej sprzedać żadnemu zagranicznemu kontrahentowi.

– Francja kiedyś wspierała tunezyjskiego dyktatora Ben Aliego, uznając, że jego władza jest stabilna. Po wybuchu arabskiej wiosny zmieniła zdanie i przyczyniła się do upadku Kaddafiego w Libii. Teraz znów wraca do poprzedniej strategii, licząc w szczególności na duże korzyści gospodarcze – uważa Ashour.

Zdaniem Pierre'a Beylau, analityka tygodnika „Le Point", alians wykracza jednak poza politykę. Po upadku Syrii i Iraku Egipt pozostał jedynym krajem arabskim z wystarczająco dużą liczbą ludności, aby stawić czoła Państwu Islamskiemu. Francja, w której mieszka 7 mln muzułmanów, nie może lekceważyć takiego sojusznika.

Polityka
Rumunia: NATO wstrzymuje oddech przed wyborami prezydenckimi
Polityka
Szczyt NATO w Hadze. „Zełenski może nie być mile widziany"
Polityka
Euforia w Syrii. Trump obiecuje znieść sankcje
Polityka
Wyścig zbrojeń: NATO zdławi Rosję
Polityka
Nawet przedstawiciele MAGA krytykują Donalda Trumpa za chęć przyjęcia samolotu od Kataru