Dawnej lewicy już nie ma. Podobne problemy przeżywa ona w Niemczech czy Wielkiej Brytanii, w Europie Środkowej prawie wyparowała. PiS i PO próbują reagować na zmianę, PO była skoncentrowana na rządzeniu, PiS było uważniejsze i szybciej wyczuło nowy trend, np. pierwszy raz od lat otwierając się na środowiska narodowe, a gumkując mocne za czasów Zyty Gilowskiej akcenty liberalne. Gdy Tusk ogłaszał w „Polityce", że PO pójdzie w lewo, to pierwszy raz od dawna zwiódł go polityczny węch, przeważyły taktyczne racje konkretnej sytuacji. Do niedawna wydawało się, że powstawać będą nowe partie, jednak nawet te, którym udaje się wejść do parlamentu, przeżywają potem okres poważnego kryzysu. Nowym elementem na scenie może być Nowoczesna, ale ona też właśnie wchodzi w kryzys.
Pytanie, jak będzie wyglądała, kiedy z niego wyjdzie?
Ustawa o partiach jest tak skonstruowana, że partie, które dominują, są z roku na rok coraz grubsze, zamożniejsze i pomimo wahań w poziomie poparcia się utrzymują. Jeśli więc nie ma miejsca na nowe partie lub jest go mniej, niżby się wydawało, to obecne będą się stale zmieniały, żeby doszusować do trendów społecznych. To naturalna kolej rzeczy. Jasne jest też, że pewien rodzaj konserwatywnych wyborców znalazł się całkowicie poza PiS. Obóz rządowy kilka rzeczy zrobił na kontrze do tzw. elit III Rzeczypospolitej i nie musi w tym być nic złego. Problem w tym, że tym samym zwracał się też przeciwko tym, którzy w III RP uczciwie się dorabiali i liczą, że ktoś się za nimi ujmie, że szacunek dla instytucji, dla uznanych hierarchii nie będzie się zmieniał z wyborów na wybory. Ciągłe opisywanie ważnej społecznie grupy obywateli jako „krzyczących staruszków III RP" jest niczym innym jak platformiane kpiny z moherów a rebours. Kwaśniewski w 1990 roku zrozumiał, że trzeba grać wedle nowych reguł, ale okazać respekt ludziom, którzy wyrośli w PRL. Teraz na podobną ofertę czekają uczciwi ludzie, którzy dorośli w III RP.
PiS ma dla nich ofertę?
Oni boją się prawicy rewolucyjnej. Przywracanie na skróty, raptownymi metodami „tradycyjnych wartości" może być w kontrze do konserwatywnego poczucia stabilności, odbierać poczucie bezpieczeństwa. W polityce PiS widać pewne elementy stawiania na umocnienie naszej skromnej klasy średniej, jednak tak, jakby miała ona powstać od nowa, jakby chodziło o to tylko, by kreować nowe elity, przykładowo na prowincji. Z braku jednak środków w budżecie szybko może się okazać, że odbędzie się to, jeśli już, kosztem tych, którzy właśnie dorobili się pierwszego mieszkania, dobrej firmy i dostaną podatkami. Propozycja „jednego prostego podatku" to taka smerfoniespodzianka, czyli nieoczekiwana podwyżka podatków, to chyba każdy pojmuje? Czyli zamiast wspierania klasy średniej będzie realizowany pomysł transfuzji klasy średniej: wymiany starej na „nową, nasiejszą", chociaż ta obecna poparła PiS w ostatnich wyborach.
Tu jest klucz do przyszłości?