Po co piąty najbogatszy człowiek świata rozmawiałby z farmerem z Iowa o życiu? Czy nie wie, czym zająć czas? Nie ma hobby? W przypadku Zuckerberga to absurdalne założenie. Pozostaje jedna odpowiedź – twórca Facebooka zaczyna budować poparcie w kluczowych stanach Ameryki przed kolejną bitwą o Biały Dom.
W ostatnich tygodniach amerykańskie media huczą od spekulacji o planach politycznych założyciela największej sieci społecznościowej świata. Wszystko zaczęło się na początku rok, gdy Zuckerberg zapowiedział, że odwiedzi nie tylko Iowę, gdzie odbywają się pierwsze prawybory w walce o Biały Dom, ale każdy z pozostałych 49 pozostałych stanów Ameryki. Od tego czasu regularnie pojawiają się profesjonalne zdjęcia miliardera u boku „zwykłych" Amerykanów. A to doi krowę w Wisconsin, a to łowi krewetki u wybrzeży Luizjany, a to je kolację w domu robotniczej rodziny w Ohio.
Wcześniej „Zuck" zmienił status kierowanej przez siebie spółki w taki sposób, aby móc sprawować funkcje publiczne przy zachowaniu przynajmniej pośredniej kontroli nad swoim biznesem. Przy okazji świąt Bożego Narodzenia oświadczył także, że „religia jest dla niego bardzo ważna", choć do tej pory twierdził, iż jest ateistą.
– To był czas, kiedy wszystko podawałem w wątpliwość. Ale teraz przemyślałem wiele rzeczy – tłumaczył Zuckerberg, który wychował się w religijnej rodzinie żydowskiej.
Jak pokazują ankiety fundacji Pew, ogromna większość Amerykanów wiele swoim prezydentom jest gotowa wybaczyć, ale osoby, która nie wierzy w Boga, nie wybierze.